Na padoku stało kilka słupków, i jakiś beczek z poustawianymi na nich kubkami i jakimiś piłkami.
- Psze pana? - zapytała Nicole - co to jest?
- Zróbcie sobie rozgrzewkę, to pogadamy. - odpowiedział p. Marcin.
Było tu dużo miejsca więc na siebie nie wpadaliśmy. Każdy był z tego zadowolony oprócz naszego trenera bo musiał nas jakoś ogarnąć. Konie też były zadowolone z odmiennego treningu. Nie musieliśmy się kisić na tej ujeżdżalni.
Roza fajnie reagowała na łydki i robiła płynne przejścia. Po drugiej stronie padoku widziałam jak Nicole męczy się z Miętkiem, który teraz wygiął głowę i nie chciał się ruszyć.
Po rozgrzewce p. Marcin zebrał nas na mniej więcej środku padoku i zaczął nam wyjaśniać o co właściwie chodzi.
- No więc spróbujemy dziś czegoś nowego - zaczął trener - mówi wam coś mounted games?
- Nie do końca - odezwał się Casper - a co to jest?
- Kojarzycie chociaż pony games? - zapytał i nie czekając na odpowiedź zaczął mówić - na kucach, małych koniach około 160cm w kłębie jedzie się galopem po lini prostej zbierając ze słupków kubki z wodą, ringo, piłeczki czy czasami flagi i trzeba je odłożyć w inne miejsce. Jest też inna opcja, np. Jedziecie w parach jedno z was zsiada z konia i biegnie do przodu. Przekłada przez siebie hula hop po czym wsiada z powrotem i jedziecie dalej. - próbował nam wytłunaczyć, ale mało to dało.
- Ale psze pana? - zapytała Daria - my jesteśmy na koniach, około 165-70.
- Dlatego trochę podwyrzszyłem poprzeczki? - zapytał - sam nie wiem jak to nazwać. No cóż trudno.
Wzruszył ramionami i kazał nam się ustawić w rzędzie. Jeździliśmy narazie w stępie slalomy, schylaliśmy się do piłek i przekazywaliśmy sobie kijki.
Potem robiliśmy to wszystko w kłusie. Po jakiś poętnastu minutach Lena zatrzymała się.
- Po co nam to właściwie? - zapytała - latamy w kółko i dajemy sobie piłki. To takie dziecinne.
- Wiem, że może się to takie wydawać - Lena chciała się wtrącić, ale ją uciszył - ale chodzi tu o waszą umiejętnoś pracy w grupie. Chyba, że wolisz jeździć w tę i we wtę do znudzenia, aż nie będziecie tego robić równo, co?
- Jednak to może być - powiedziała i odjechała dalej robić ćwiczenia.
- Teraz zrobimy to w galopie - zadeklarował p. Marcin - tylko każdy osobno bo się pozabijacie. Pierwsza Daria - pokazał nam jak mamy jechać i ustalił kolejność - potem Nicole, Lena, Karolina, Casper, i Asia.
Większości szło całkiem dobrze, ale nie idealnie. Daria zachaczyła o słupek w trakcie nawrotki.
Nicoli Miętek odskoczył od słupka, Lenie poszło dobrze i o nic nie zachaczyła i się nie zatrzymała. Karo w pewnym momencie rzucała wszystkie rzeczy które miała zbierać i nawet tego nie zauwarzała. Casper trochę sztywno trzymał Gwiazdę, a ja miałam przygody, bo Roza zaczęła się nudzić.
Po rozkłusowaniu i rozstępowaniu koni gdy zchodziliśmy p. Marcin zaczął swoją zwykłą końcową przemowę o naszej technice.
- I pamiętacie musicie bardziej rozumieć te konie. Przynajmniej spróbujcie - powiedział po czym dodał - kiedyś zrobimy sobie jeszcze taką jazdę, ale na następnej jeździe jedziemy w teren.
Odprowadziliśmy konie do stajni, gdzie zaczęłam gadać z Karo która była zachwycona pomysłem p. Marcina z terenem.
- Będziemy galopować po polach! - podniecała się. - jak w filmach!
- To dopiero za tydzień - uspokajałam ją gdy wychodziłyśmy ze stajni i szłyśmy na przystanek. - a pamiętaj, że jurto mamy sprawdzian z polaka.
- Uhhhhh - zaczęła marudzić. - czemu życie jest takie okrutne!?
- Bo to życie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - ono zawsze takie jest.
______________________
Wstałam rano i gdy spojrzałam na budzik obok łużka to się załamałam. 6.30. Co ja będę robić? - zapytałam się zegarka i wstałam - Ja nie chce!
Zaczęłam się ubierać. Jak to w czerwcu zielono-miętowy t-shirt i jeansowe szorty. Szybko się spakowałam i zaczęłam powtarzać materiał na polski.
Gdy skończyłam zeszłam na śniadanie. Gdy zniwu spojrzałam na godzinę to się podknęłam. Jest 8.15. Do szkoły jadę 20min bo lekcje mam na 8.30.
W pośpiechu wepchnęłam do ust kanapkę, wzięłam plecak i szybko wybiegłam z domu.
W szkole spotkałam Karo i razem zaczęłyśmy biec korytatzem w stronę naszej sali lekcyjnej. Dotarłyśmy do niej akurat jak zadzwonił dzwonek. W pewnym sensie nie było co się śpieszyć bo to wychowawcza. Lecz lepiej tego nie robić i tak mam za dużo spóźnień.
- Dobry dobry klaso - rzucił nauczyciel wchodząc za nami. - Dziś chcę wam przedstawić naszego nowego ucznia.
Z ławki niedaleko mojej i Karo podniósł sie nie kto inny jak Casper.
- Co on tu robi? - zapytała przyjaciółka szeptem rówbie zaskoczona co ja.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam również szeptem.
Pod koniec lekcji gdy wyszłyśmy przed szkołę stanęłyśmy przy schodach wejściowych i zaczęłyśmy gadać o sprawdzianie, treningach i innych pierdułach.
- A ty kiedy zdajesz BOJ? - zapytala sie mnie przyjaciólka - bo ja gdzieś w wakacje. Może uda mi się namówić rodziców na kupno Prince'a!
- Ja raczej nie zdaje - powiedziałam - moja mama mi nie pozwoli. Ona nadal myśli, że jeżdżę w kamizelce!
Za sobą usłyszałyśmy śmiech. Jak się odwrociłyśmy zobaczylyśmy naszego nowego "kolegę" z klasy.
- No co? - zapytał gdy zauważył, że mu się przyglądamy.
- To prywatna rozmowa - syknęła w jego stronę Karo
- Jakoś tego nie widzę - powiedział i machnął ręką na około - stoicie na schodach, w szkole. Bardziej prywatnego miejsca nie było co?
- Może i masz rację - powiedziałam - ale nie masz prawa się wtrącać.
- Spoko - podniósł ręce w obronny m geście. - tak dla pocieszenia powiem, że moi rodzice nawet nie wiedzą, że jeżdżę w sekcji.
- A ja myślałam, że zdałeś BOJ'a! - zawołała Karo .
- No cóż to się myliłaś - odpowiedział - dobra to ja z tąd spadam. Nie mam zamiaru przebywac w tym budynku dłużej niż to konieczne.
Na te słowa odwrócił się od nas i ppszedł tylko w sibie znanym kierunku.
- To widzimy się jutro - Karo pomachała mi i też poszła do domu.
CZYTASZ
Galopem po szczęście
Historia CortaJest to historia 14-sto letniej Asi i kuca Miętka. Nie lubią się, ale kilka wydarzeń w ich życiu połączy ich losy Miętek - gniady koń huculski. Uwielbia skakać, ale jest bardzo uparty i psotny. Asia - niska blondynka o kręconych włosach. Dziewczyna...