#1 Nie umiem pływać

11 1 0
                                    

Słońce powoli chowało się za budynkiem straży pożarnej. Ognisko buchało co chwilę, rozświetlając twarze ukrytych po kątach, całujących się par. Cheerleaderki w rozpuszczonych włosach śmiały się i zachęcały chłopaków do gry w butelkę.
Na początku było niewinnie.
Dopiero później, gdy nauczyciele zrezygnowali z nadzorowania nastolatków, herbaciane przyjęcie zmieniło się w konkurs picia alkoholu i konkurs rzygania pod stołami. I wszyscy starali się wygrać.

Sabrina tańczyła z jednym z Wilczurów. Jej bązowe włosy skakały w rytmie Fade into Darkness. Czarna, obcisła mini ledwo zakrywała pośladki dziewczyny, przyciągając wzrok każdego chłopaka. Trzy srebrne bransoletki brzęczały przy każdym jej ruchu.
Pachniała winem i wanilią.

Jughaed lubił zapach wanilii. Kojarzył mu się z dzieciństwem, przypominała o starych, nieco zakurzonych wspomnieniach. Sam nie wiedział czemu tak się dzieje.
Przyszedł jedynie ze względu na Kevina. Mimo tylu różnic, które ich dzielą, łączyła ich najsilniejsza, braterska więź jaką widziało Grovecity. Jeden zrobiłby dla drugiego wszystko, jeśli zauważyłby, że jest to dla niego ważne.
Ta impreza było ważna dla Kevina, a szczęście brata znaczyło dla Jugg'a więcej niż spokój.
Nie zamierzał tańczyć. Nie zamierzał palić. nie zamierzał z nikim rozmawiać. Zamierzał siedzieć obok rudego dziwaka, z słuchawkami na uszach i modlić się aby nikt go tutaj nie zobaczył.

Rudy dziwak miał na imię Sasha. Miał rozciągnięty sweter o kolorze odcień ciemniejszym od jego cery i charakterystyczne glany, całe ubrudzone w błocie.
Różnił się od innych.
Stał, podpierając się o ścianę i przeglądał facebook'a.
Nie rozumiał mody na alkoholizm. Kiedy cała szkoła znajdowała najróżniejsze sposoby na przemycanie wódki, mu wystarczały napoje energetyczne i kawa, które utrzymywały go przy normalnym funkcjonowaniu.
Był chuderlawy, szalenie rudy i miał sine wory pod oczami.
Zawsze pomocny, anioł stróż każdej osoby w potrzebie.
Sam nie umiejąc znaleźć swojego anioła.

Rebecca stała w kącie.
- Od kiedy pijesz? - ciemnowłosy mulat uniósł brwi, zwracając się do Rebecci.
- Od kiedy pamiętam.
Przechyliła butelkę, wypijając trzy łapczywe łyki wódki. Przymknęła oczy czując ciepło wypełniające jej ciało. Odstawiła butelkę.
- To dla mężczyzn - uśmiechnął się chłopak - wy wolicie drinki lub słodkie wina...
- Ty pijesz whiskey z colą - przerwała mu, znów sięgając po butelkę - to ja tu jestem bardziej męska - wypiła jeszcze jeden łyk i ruszyła w głąb tłumu, trzymając w ręce napój.

Jeśli chodzi o alkohol, Rebecca Butterheel była jedną z mocniejszych zawodników na tej imprezie. Kiedy Wilczóry z Grovestate wraz z cheerleaderkami odpływali, robiąc rzeczy co najmniej nieprzyzwoite, ona wciąż trzymała się na uboczu, wywracając oczami i co jakiś czas sięgając po coś mocniejszego.
Było tak dopóki nie zauważyła zbliżającego się do niej, niepokojąco wesołego szatyna.
Dobra, Becca, kontakty międzyludzkie wcale nie są aż takie trudne.
Odwróciła się do niego plecami.
- Co robisz w miejscu takim jak to, Butterbread? - wyszczerzył się do niej, zawieszając swoje ramię wokół jej szyji.
Kevin Pieprzony Idiota Stanley, nowy nabytek elity, był jedyną osobą w szkole, która nie odbierała zachowania Rebecci jako sygnał alarmujący problemy. Śmiał się z niej, lubił ją denerwować i zachowywał się w stosunku do niej jak do każdej innej osoby. Był przyjacielski.
- Upijam się - chciała wzruszyć ramionami, lecz ramię chłopaka uniemożliwiło jej to.
- Wydajesz się smutna
- Nie jestem smutna - wywróciła oczami - za to ty powinieneś się trochę zabawić - uśmiechnęła się sztucznie, na co ten uniósł brwi ze zdziwienia - sam - dodała, a jej twarz znów przybrała oziębły wyraz.
- Oj no weź, Butterfly, nie musisz być taka oschła.
- Nie musisz mi mówić co mam robić - warknęła, chcąc ruszyć w przeciwną stronę.
- Chyba nie myślisz, że możesz mnie olać... prawda, Butterfinger? - Prychnęła, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała.
- Grozisz mi? - zmrużyła oczy, podchodząc do niego bliżej. Jak śmie?
- Jestem w elicie, Buttercup, to ty musisz mi się podporządkować. Jesteś na dole hierarchii...
Z całej siły przywaliła mu w twarz. Była czerwona na całej buzi, kaptur spadł jej przy zamachu, odkrywając jej krótkie włosy z równo ściętą grzywką. Ręce miała zaciśnięte w pięści a w środku gotowało jej się sto razy bardziej, niż gdyby nie wypiła tyle alkoholu.
Wybrałeś zły moment, Kevin. Cholernie zły.
Chwycił się za policzek, zmuszając swój mały mózg do przetworzenia tej nawałnicy faktów.
Ktoś mu się sprzeciwił. To była dziewczyna. Uderzyła go. Uderzyła osobę z elity.
Był wstrząśnięty, nie do końca zrozumiał co właśnie zaszło. Wszystkie oczy dookoła zwrócone były na niego. Zdawał sobie sprawę, że jako elita nie może jej tego odpuścić. Musiał wymyślić karę. Uderzając Kevina, Becca uderzyła całą elitę. I tego jej nie mógł darować.
W mgnieniu oka przerzucił ją przez ramię, nie zwracając uwagi na jej wyraźny sprzeciw i wiązanki przekleństw.
- Spierdalaj - szarpała się, kopiąc go kolanami po torsie.
Szedł w stronę basenu.
- Nie umiem pływać -skamieniała, gdy się zbliżali -cholera, Kevin, mówię serio!
Nie obchodziło go to, był wściekły.
Wtedy usłyszeli wrzask.
Jedna z Cheerleaderek siedziała na brzegu basenu, cała przemoczona.
Jej biała suknia miała czerwone plamy.
Woda w basenie też była czerwona.
Ktoś unosił się na jej powierzchni, miał otwarte oczy.
Nie oddychał.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 14, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Grovestate riddlesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz