Przedmiot

12.8K 1K 120
                                    

– Co tu się dzieje? – niedaleko mnie nagle pojawiła się Rose, zdziwiona zamieszaniem panującym wokół. Deszcz już prawie ustąpił, lecz mecz i tak został odwołany. Na murawie było pełno kałuż i błota, a i humory już były dużo gorsze. Dziewczyna rozglądała się, najprawdopodobniej dostrzegając Harrego i Alana, gdyż ruszyła w ich stronę. – Więc?

– Lunęło – westchnął Alan.

– Raczej nienaturalnie – dopowiedział Harry, mrucząc pod nosem.

– Jak to? – zdziwiła się dziewczyna, dlatego Alan postanowił jej wszystko wyjaśnić.

– Pogoda była świetna, ale nagle znikąd... – wzruszył ramionami.

– Kiedy mniej więcej to się wydarzyło? Bo... – chyba miała jakąś teorię, lecz zamilkła spoglądając gdzieś za siebie. Były to rejony gdzie stałam ja i teraz już coraz więcej schodzących się osób. – jest sprawa. –  Ostatnie zdanie skierowane do wampirów, wypowiedziała w swojej głowie.

– Jakieś piętnaście minut temu. –  Alan czekał aż dziewczyna się odezwie. Harry robił to samo, jednak ciągle pozostawał milczący.

– Bo tak się składa, że mniej więcej właśnie w tym czasie zabiłam kogoś – powiedziała normalnie, bez nawet odrobiny poczucia winy w swoim głosie. Nie mogłam uwierzyć, że można było być aż tak bezdusznym. Kpiąco potrząsnęłam głową.

– Możliwe, że nie jest to powiązane, ale ta sytuacja jako pierwsza mi się skojarzyła, gdy usłyszałam o tym deszczu. Może to on jakoś wpłynął na pogodę.

– Kogo zabiłaś? – Harry wyraźnie się zaciekawił. Wszystkie wampiry tak lekceważąco podchodzą do kwestii zabójstwa?

Skąd mam wiedzieć? – zaśmiała się. – Mogę wam tylko powiedzieć, że był to chłopak z naszej szkoły.

– Alan, sprawdź go – rozkazał brunet i nie czekając na odpowiedź zniknął szybko, zostawiając ich samych w tyle.

Ja też w końcu postanowiłam stamtąd iść. Żegnając się wcześniej z Amy, ruszyłam do siebie. Już lekko się ściemniało, gdyż wszystko trochę się zeszło. 

W końcu wgrzebałam z mojej kieszeni klucze od domu. Chciałam otworzyć nimi drzwi, jednak zastygłam czując się obserwowana. Spojrzałam na puste ulice, uświadamiając sobie, że chyba serio mi odbija. Kiedy już weszłam do środka, ruszyłam na górę, prosto do mojego pokoju. Zapaliłam małą lampkę stojącą na biurku. Otworzyłam drzwi balkonowe, by wleciało trochę świeżego powietrza i postanowiłam się przebrać. Kiedy to zrobiłam, podeszłam do stolika koło mojego łóżka i podłączyłam telefon do ładowarki.

Nagle przez uchylone okno dosłyszałam jakieś głosy na ulicy. Cicho podeszłam do niego i wyjrzałam, rozglądając się po okolicy. Wytrzeszczyłam oczy widząc Harrego i jakąś dziewczynę. Z boku to wyglądało jakby wcale nie była zainteresowana rozmową, a wręcz starała się uciec.  Dlaczego ostatnio tak często go spotykałam? Co on tu w ogóle robił?

– Nie pomogę ci! – dziewczyna krzyknęła i spojrzała na wampira z wyrzutem.

– Ach, tak? – brunet był zdenerwowany.

– Nie znoszę wampirów! Możesz mnie zabić i tak nie pomogę! – krzyknęła i zaczęła biec gdzieś przed siebie. Czułam, że chłopak chciał ruszyć za nią, ale podniósł swój wzrok i wtedy dostrzegł mnie. Całe moje ciało zamarło, więc dopiero po chwili ogarnęłam się i schowałam w cieniu mojego pokoju. Ukryłam się za zasłonką, wyglądając lekko w stronę ulicy. Był tam jeszcze?

Mroczny Świat (w trakcie poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz