Rozdział 3

223 10 7
                                    

*PERSPEKTYWA DIANY*

- Pospiesz się! - usłyszałam krzyk brata.

- Już idę! - zobaczyłam jak Kuba biegnie do auta. - Gdzie tak pędzisz? - zapytałam.

- Wiesz, która jest godzina? - zapytał.

- Yyyy....

- Jest 7:20! Twoje lekcje zaczynają się o 7:30, a droga do szkoły zajmuje ci 20 minut! Już jesteś spóźniona! - krzyknął w biegu.

- Mam to gdzieś.... - odparłam.

- Diana, posłuchaj mnie. - podszedł do mnie brat. - Ja wiem co ty czujesz... Ale mam do ciebie prośbę...

- Jaką?

- Nie poddawaj się. Nigdy się nie poddawaj! Zrób to dla mnie... - powiedział, a ja przypomniałam sobie jak ostatniej nocy płakał.

- Dobrze, ale wiedz, że robię to tylko i wyłącznie dla ciebie.

- Dziękuje. - powiedział. - A teraz rusz się, zabierz plecak i biegiem do auta!

- Okeeej. - powiedziałam z uśmiechem, po czym wzięłam torbę i pobiegłam do samochodu.

Całą drogę myślałam o tym, co mnie spotka dzisiaj w szkole. Będą mnie wyzywać? Pewnie tak, ale cóż zrobić... Nawet się nie zorientowałam, kiedy już byliśmy pod szkołą. Z zamyślenia wyrwał mnie Kuba.

- To wysiadasz, czy nie? - spytał.

- A muszę? - powiedziałam z uśmiechem.

- Musisz. - odpowiedział.

Wyszłam z auta i ruszyłam w stronę szkoły. Już byłam przy wejściu, gdy nagle ujrzałam Martę. Marta jest... A zresztą, sami zobaczcie. Podeszła do mnie i popchnęła mnie. Nie zdążyłam się czegokolwiek złapać i wylądowałam na asfalcie. Dłonie miałam całe we krwi. Szkło, które znajdowało się na ziemi pocięło mi nogawki, ale mniejsza z tym. Z trudem wstałam, kiedy za swoimi plecami usłyszałam głos Marty:

- Ojej. Księżniczka się przewróciła... Pobiegnij do braciszka i się poskarż.

W tym momencie po moich policzkach popłynęły łzy. Z wielkim trudem zaczęłam biec w stronę wejścia. Wszyscy się patrzyli na moje dłonie. Słyszałam za sobą śmiech Marty. Ona nie była w tym momencie ważna... Nagle podbiegł do mnie pewien chłopak. Nie interesowało mnie to. Pewnie znalazł się kolejny, który zamierzał się ze mnie śmiać. Właśnie weszłam do szkoły i pierwsze co chciałam zrobić to pobiec do pielęgniarki. Niestety nie mogłam tego zrobić, bo chłopak złapał mnie za rękę i odwrócił moją twarz w swoją stronę. Zobaczyłam go. To był Karol. Najprzystojniejszy chłopak z całej szkoły. Wszystkie dziewczyny za nim szalały. Tak, czy owak zobaczył moje łzy. Już widziałam oczami swojej wyobraźni jak się ze mnie śmieje, ale nie zrobił tego. Zamiast tego zapytał się mnie co się stało. Opowiedziałam mu wszystko. Poczułam się jakbym znała go od lat. Otwarłam się przed nim jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Non stop patrzył mi się w oczy. Tonęłam w jego niebieskich oczach. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale niestety moje kolana i krwawiące ręce dały o sobie znać. Zareagował natychmiast. Wziął mnie na ręce w stylu ''panny młodej''. Zaniósł mnie do pielęgniarki i opowiedział jej całą historię. W tym samym czasie założyła mi bandaże na kolana. Przemyła mi wodą utlenioną dłonie i nałożyła mi bandaże. Zamieniałam z nią jeszcze parę słów i poradziła mi, abym poszła na lekcję. Posłuchałam jej, a Karol odprowadził mnie na lekcję. W związku z tym, że zostało jakieś 15 minut lekcji postanowiłam, że usiądę sobie na ławce przed klasą i poczekam na dzwonek. To chyba był najlepszy czas w moim życiu. Te 15 minut minęło niemożliwie szybko. Karol dał mi swój numer telefonu, po czym poszedł pod swoją klasę. Pozostałe lekcje minęły niemożliwie szybko. Jadąc do domu mój brat powiedział, że porozmawiamy w domu. Całą drogę myślałam o Karolu i o tym, dlaczego tak właściwie do mnie podszedł. Dlaczego zwrócił akurat na mnie uwagę, skoro tyle dziewczyn się za nim ugania? Dlaczego?

-----------------------------

600 słów

Heyo ziemniaczki! Sorka, że tak długo nie było rozdziałów, ale miałam 2 konkursy! A teraz szybko! Leć zostawić komentarz i gwiazdkę! Bayo!

PS: Kolejny rozdział też nie będzie zbyt szybko, bo przede mną jeszcze 1 konkurs z polskiego :)

Inna niż inne...Where stories live. Discover now