Rozdział II

33 5 1
                                    

- Miłego zwiedzania szkoły! - zakończyłam kilkuminutową przemowę. Zainteresowani opuścili świetlicę i rozeszli się po budynku. Kiedy ostatni chłopak wyszedł z sali, weszłam za parawan, za którym nagłośnienia pilnowała reszta i usiadłam na jednym z foteli. - Mam dość.

- Nie martw się. Jeszcze tylko godzina sprzątania i około dwóch chodzenia po szkole - pocieszyła mnie Ola, opierając się o ławkę. Jęknęłam, uderzając głową o oparcie.

- To ja tu mam gorset - wtrącił od razu Bartek. - W naszym związku to ty nosisz spodnie. - Szturchnął Patryka łokciem.

- Najpierw zaproś mnie na randkę - zaśmiał się blondyn. Przetarł twarz, też zmęczony dzisiejszym dniem. Patryk, tak jak Krzysiek będzie teraz w klasie maturalnej. Wychowywał się w domu pełnym kobiet - mama i dwie młodsze siostry. Ojciec zostawił ich, gdy chłopak miał sześć lat i od tamtej pory nie utrzymuje kontaktu z rodziną. Pani Weronika po rozwodzie wróciła do panieńskiego nazwiska - Doryńska - i dzieci też je przejęły. Patryk nienawidzi niepotrzebnych kłótni. Jest najspokojniejszy z ich Wielkiej Trójki.

Krzysiek za to, to bardzo ambitny chłopak. Nic dziwnego, pochodzi z rodziny inteligenckiej. Państwo Orszyńskich to dość znane w naszym mieście małżeństwo. Nauczycielka i prawnik. Krzysiek czasem wpadnie na jakiś dziwny pomysł, który wpakuje nas wszystkich w kłopoty, ale poza tym to on najczęściej wymyśla, jak z nich wyjść.

No i zostaje jeszcze Bartek Pogrzebany. Świetny aktor, co wiele razy udowodnił. Większość głównych ról w szkolnych przedstawieniach należy właśnie do niego. Poza tym nie traktuje zbyt wielu rzeczy poważnie, do wszystkiego ma dystans. Jest w wieku moim i Oli. Ma dwóch braci - starszego, który wyjechał i młodszego.

Nie mogę też zapomnieć o mojej najlepszej przyjaciółce. To pewna siebie dziewczyna, która uwielbia być w centrum uwagi. W szkole nie ma osoby, która nie słyszałaby o Aleksandrze Kosowskiej. Kocha fizykę i geografię, czego całkowicie nie mogę zrozumieć. Ma brata bliźniaka, z którym świetnie się dogaduje.

- Sprzątamy? - zapytał Krzysiek po chwili milczenia.

- Sprzątamy - westchnął Patryk i podniósł się z fotela. Poszliśmy w jego ślady. Ola rzuciła mi szczotkę, ustawiliśmy krzesła, ogarnęliśmy kable i po czterdziestu paru minutach wszystko wyglądało tak, jak kilka dni temu.

- Bartek, nie wziąłeś nic na przebranie? - Patryk najwyraźniej od kilku minut chciał zadać to pytanie. Lady Tinklewide podrapała się po głowie, na której nie było już kapelusza ani peruki, i pokręciła głową. - Dlaczego?

- Zapomniałem, że będziemy tu dłużej siedzieć - jęknął. Wyciągnął ze swojej torby płyn do demakijażu. - Zaraz wracam - burknął i wyszedł z sali.

- Powiedzieć mu, że mam ze sobą dres? W końcu miałem iść później na siłownię, nie wiem, czy pamięta...

- Leć za nim - zaśmiałam się. Patryk złapał swój plecak i poszedł za Bartkiem.

Postanowiliśmy, że na nich poczekamy i pójdziemy sprawdzić, jak mają się sprawy na poszczególnych stanowiskach. Podzieliliśmy się salami, aby skończyć jak najszybciej. Chłopaki wrócili i mogliśmy zrealizować plan. Ja dostałam trzy sale na pierwszym piętrze. Wspięłam się szybko po schodach i zajrzałam do pierwszej z nich. Antek właśnie podpalił kawałek materiału, który zajął się zielonym płomieniem. Zamknęłam cicho drzwi, aby nie przeszkadzać mu w pokazie. Lawirując między ludźmi, skierowałam się do następnej sali. Daria ustawiała potrzebne jej narzędzia na ławce. Zapytałam, czy u niej wszystko w porządku. Zapewniła, że jest świetnie i w tym samym momencie stłukła żarówkę. Przesunęła ją butem pod swoje krzesło, udając, że nic się nie stało. Pokręciłam głową i pożegnałam się z nią. Została mi jedna sala na drugim końcu korytarza. Jedna z dziewczyn zatrzymała mnie na korytarzu i zapytała, gdzie znajdzie łazienkę. Wskazałam jej odpowiedni kierunek, a sama ruszyłam w swoją stronę. Weszłam do klasy, w której powinni być Paweł z Jakubem. Nie było tam jednak ani jednego, ani drugiego. Potrzebny im sprzęt leżał ustawiony pod ścianą.

- Nareszcie przyszłaś - usłyszałam od strony tablicy. Natychmiast się odwróciłam i stanęłam twarzą w twarz z hologramem, który widziałam rano.

- Wow, to jakaś wyższa technologia, nie? Jakim cudem cię słyszę? - zapytałam Krzyśka, będąc pewna, że gdzieś w tej sali zamontowany miał mikrofon i głośnik.

- Z tego, co pamiętam, w twoich aktach nie było nic o tym, że jesteś głucha - mruknął chłopak. Dopiero to uświadomiło mi, że Krzysiek ma inny głos. Może jakiś syntezator czy coś.

- Czytałeś moje akta? - zdziwiłam się. - Jakim cudem dyrektor ci je udostępnił?

- Wasz dyrektor nie musiał mi niczego udostępniać - odpowiedział tajemniczo. Przez chwilę przyglądał mi się badawczo. - Nie wiesz, kim jestem, prawda?

- Hologramem stworzonym przez mojego przyjaciela. - Wzruszyłam ramionami. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Podszedł do mnie blisko.

- Tak jak myślałem - powiedział cicho. Przeszedł mnie dreszcz. Klimatyzacja się włączyła? Zaraz... W naszej szkole nie ma klimatyzacji.

Żarówki zamrugały i zgasły. Rolety powoli się opuściły, przez co sala wypełniła się przytłumionym, bordowym światłem. Rozejrzałam się niepewnie i odsunęłam od chłopaka, przyklejając się do ściany. Sięgnęłam do klamki, aby jak najszybciej opuścić pomieszczenie. To da się wytłumaczyć. Pewnie wszystko działa na pilot.

Jednak kiedy jedno z krzeseł uniosło się i uderzyło o drzwi obok mnie, nie byłam już tego taka pewna.

- Czym lub kim ty jesteś? - wydusiłam.

- Nazywam się Marcus. - Ukłonił się, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Jestem twoim Pomocnikiem. I, jak zapewne zauważyłaś, duchem.

- Pomocnikiem? - Wyszło mi to dość piskliwie, ale cóż... Miało prawo. - Duchem?

- Może najpierw usiądź? - zaproponował. - Zrobiłaś się trochę blada...

Skinęłam głową i podeszłam do stojącego przy ławce krzesła, omijając Marcusa szerokim łukiem. Opadłam na nie i na wszelki wypadek ustawiłam je tak, aby od ducha oddzielało mnie biurko. Nie miałam pojęcia czy to żart, czy prawda. Sen czy rzeczywistość. A może po prostu umarłam i tego nie pamiętam? Może w Ziemie uderzył meteoryt i teraz żyjemy sobie, jak gdyby nigdy nic w nieistniejącym świecie po drugiej stronie, nie wiedząc, że nie żyjemy... Nie, on wie, że jest duchem.

Światło zapaliło się, ale rolety pozostawały opuszczone. Marcus machnął w ich stronę ręką, ale nic się nie stało.

- Ja... Mam za sobą długą podróż... Ech - zmieszał się. - Nie odzyskałem jeszcze większej części energii.

- Zostaw to. - Pokręciłam głową. Czułam się, jakbym patrzyła na tę scenę z boku. Nie docierało do mnie, że właśnie spotkałam ducha. Gdybym wiedziała, że ta szkoła jest nawiedzona, poszłabym do technikum gastronomicznego.

Marcus jeszcze przez chwilę patrzył w stronę okna, po czym usiadł na krześle naprzeciwko mnie, opierając się łokciami o ławkę.

- Teraz się skup, bo cała ta sprawa jest dość skomplikowana. Spróbuję ci to wszystko wytłumaczyć najprościej, jak się da. W porządku? - zapytał. Skinęłam głową, a on kontynuował. - Powiedzmy, że za życia nie byłem przykładem wszelkich cnót. Większość ludzi zastanawiała się, jakim cudem jestem spokrewniony z Napoleonem... Zmarłem dość młodo. Po śmierci dostałem wybór. Albo pójdę do czyśćca, gdzie odpokutuję swoje winy, albo wrócę na Ziemię jako duch i zostanę Pomocnikiem szkolącym ludzi na Widzących. Bo widzisz... Raz na dziesięć lat granica między światami się zaciera. Demony, czyli Zamknięci mają szansę dostać się na Ziemię. Wystarczy, że znajdą kogoś, kto je wpuści. Obiecują wiele... Bogactwo, władzę, wieczne życie. Wracając. Widzący nie mogą dopuścić do przejścia Zamkniętych do tego świata. Na początku przechodzą trening pod okiem swojego Pomocnika. Później dostają konkretne zadania... Rozumiesz?

- Czekaj... Jedna rzecz jest dla mnie niejasna

- Zamieniam się w słuch.

- Jesteś krewnym Napoleona Bonaparte?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 12, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Duchy i DemonyWhere stories live. Discover now