Wszystko zaczęło się jakoś pod koniec maja, niedługo przed zakończeniem roku szkolnego. Wtedy moja mama została zwolniona z pracy, ponieważ zamknięto firmę, w której pracowałam. Naszym jedynym ratunkiem była jej siostra, a moja matka chrzestna Alicja. Jest trochę nieogarnięta oraz zwariowana i za to ją kocham, zawsze ma jakiś sposób na nudę. Są z mamą bardzo podobne do siebie z wyglądu. Oczy mają praktycznie takie same tak jak i figurę, tylko rysy twarzy je różnią no i ciocia jest trochę wyszcza. Charakteru nie mają jednak takiego samego, jak wspomniałam ciocia jest szalona i trochę nieogarnięta po prostu wulkan energii, zaś mama jest bardziej spokojna i poukładana, ale pomimo różnic charakteru świetnie się dogadują. Ciotka Alicja był naszym chyba jedynym kołem ratunkowym w tej chwili, nawet znalazła mamie pracę w sklepie znajomej. Miała tam zacząć prace jak najszybciej. Mimo wszystko mama nie chciała za bardzo jechać to tego miasta. Grinsen to jej rodzinne miasto, urodziła się tam i wychowała. Dawniej, gdy byłam mała częściej jeździłyśmy do babci, która, tam mieszkała. Uwielbiałam tamto miejsce, mieszkała na obrzeżach miasta w dworku, który stał pośrodku ślicznego ogrodu. Było w nim jakby magicznie, pełno kolorowych kwiatów i wijących się krzewów po drzewach oraz płocie. Kamienne ścieżki prowadziły do różnych zakamarków, po których lubiłam się chować. W jednym z nich mieściła się huśtawka nad którą rosło olbrzymie stare drzewo, a po nim pięły się pędy się róże, na dole zaś rosło pełno stokrotek. To było zdecydowanie moje ulubione miejsce na świcie, czułam się w nim jak księżniczka w swoim królestwie. Gdy byłam mała, było to naprawdę magiczne miejsce, byłam ciekawa, jak bardzo się zmieniło. Gdy miałam 9 lat, okazało się, że babcia cierpi na bardzo poważną chorobę niestety parę miesięcy później umarła. Od tej pory mama już nigdy nie chała jechać do Grinsen, ale teraz nie miała za bardzo wyjścia.
Miałyśmy mało czasu do spakowania, a bardzo dużo rzeczy, no ale jakoś się udało. Najgorzej było mi się pożegnać z przyjaciółmi, było to bardzo płaczliwe i długie pożegnanie, ale obiecałam, że niedługo przyjadę w odwiedziny i na zakończenie roku. Gdy wszystko było spakowane do auta przewozowego, pojechałyśmy do cioci. Po drodze czułam smutek i strach z powodu wyjazdu, ale też podekscytowanie ponieważ zaczynałam nowy rozdział w życiu i liczyłam, że będzie lepszy od poprzedniego. Droga była długa i większość przespałam, a gdy się obudziłam, byłyśmy już na miejscu. Od razu naprzeciw wyszła nam ciocia z wielkim uśmiechem, było widać, że jest bardzo szczęśliwa z naszego przyjazdu.- Hej jak dobrze was w końcu widzieć stęskniłam się za wami, Lili jak ty wyrosłaś dziecko kochane, pamiętam cię o połowę mniejszą. Wchodźcie do środka, zrobię wam herbatę i coś do jedzenia pewnie jesteście zmęczone po podróży- Powiedziała pełna energii.
- Hej ciociu a ty za to nic się nie zmieniłaś cały czas taka sama i wesoła- Poszłam i uściskałam ją
- Oj nie jestem, jaka jak kiedyś, parę siwych włosów mi przybyło.-zażartowała
-Eeee gdzie tam nie widać ich- Obie wybuchłyśmy śmichem.
- No właśnie nie widać ich więc nie ma o czym gadać – Dodała mama
- Anna jak dobrze cię w końcu widzieć – Ciocia poszła uściskać mamę – Chodźmy, droga siostrzyczko muszę ci zrobić porządną kawę, bo widać, że podróż trochę cię zmęczyła.
- Przydałaby się.
- No to chodźmy.
Wszystkie poszłyśmy do domu cioci. Mieszkała sama, ponieważ nie mogła sobie znaleźć odpowiedniego partnera, czasem się śmiejemy, że zostanie starą panną z kotem, ale jej to nie przeszkadza. Jej dom był niewielki, pomalowany żółtą farbą.Weszłyśmy do środka, o dziwo było bardzo czysto co oznacza, że ciocia dokładnie posprzątała przed naszym przyjazdem, bo u niej bałagan to norma i coś mi się wydaje, że ten porządek nie utrzyma się długo, znając jej i moje możliwości. Poszłyśmy do dużego nasłonecznionego salonu. Był on biały w olbrzymimi oknami, za którymi było widać średniej wielkości ogród, w którym po rosły róże, była w nim tak, że mała jabłoń, grządka i miejsce na ognisko. Cze ba przyznać, że ciocia świetnie go urządziła, tak jak cały dom wszystko jest takie przytulne. Usiadłyśmy przy stole i nagle do pokoju wbiegł wielki, puchaty, biały pies, który ślizgał się na świeżo wypolerowanych panelach.
- A to, co za słodziak ? -zapytałam
- To mój pies Diament- odparła ciocia.
- Oooo, jaki fajny mogę go pogłaskać?
- Tak jasne
Wstałam i poszłam pogłaskać psa, a on zaczął radośnie merdać ogonem i się przymilał
-Chyba pójdę się rozpakować- powiedziałam bawiąc się z psem.
- Dobrze chodź, pokaże ci twój pokój mam nadzieje, że ci się spodoba- Odparła podekscytowana .-Na pewno jest wspaniały.
Alicja zaprowadziłam mnie do pokoju, który od dziś miał być mój, nie mogłam się doczekać, aż go zobaczę. Gdy ciocia otworzył dziwi do pokoju, moim oczom ukazało się duże pomieszczenie . Ściany miały kolor jasny róż i biały, meble były koloru jasnego brązu. Zboku pod ścianą stało wielkie łóżko , wyglądało na bardzo wygodne. Były też okna na jednym było miejsce do siedzenia oraz drzwi do balkonu
- To naprawdę mój pokój? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. Podoba ci się ?- zapytała ciocia trochę rozbawiona.
- Oczywiście, że tak jest prześliczny, dziękuje.
- Nie masz za co, miałam nadzieje, że ci się spodoba.
- Jest boski.
- No to ja cię zostawiam a ty się tutaj już żądzisz.
- hahaha dziękuje.
Ciocia poszła do mamy, a ja po pudła ze swoimi rzeczami. Gdy przyniosłam wszystkie, okazało się, że jest ich trochę więcej niż myślałam. Po rozpakowaniu połowy rzeczy i ułożeniu ich na miejsce poczułam się padnięta. Położyłam się i nie wiem, kiedy zasnęłam.
YOU ARE READING
Na górze róże na dole stokrotki
AventuraNazywam się Lilianna, moje nazwisko nie jest ci potrzebne. Mogę tylko jeszcze powiedzieć, że mam 18 lat, ale nie jestem do końca tego pewna. To trochę skomplikowane, zresztą, jeśli będziesz ciekawy i chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o mnie oraz p...