Prolog

95 11 3
                                    

Z jej policzków spływało morze łez. Właśnie została bez domu i środków do życia. Co miała teraz zrobić? Nikt z rodziny jej nie pomoże, ojciec już się o to postarał. Wszyscy się od niej odwrócili, nawet najbliżsi jej mamy, którzy ponoć tak bardzo ją kochali. Jak miała sobie teraz poradzić? Owszem z ojcem było ciężko, bo pił i często przez to nie chodził do pracy, ale miała chociaż dach nad głową i coś do zjedzenia. Mogła przynajmniej w miarę normalnie chodzić do szkoły. Teraz jedyne co pozostało, to rzucić szkołę i zacząć pracę, ale czy ktoś przyjmie kogoś takiego jak ona? Bez doświadczenia, bez perspektyw. Zawsze może spróbować, ale wątpliwe żeby coś z tego wyszło. Pracodawcy wolą kogoś, kto im cokolwiek z siebie da, a ona nic nie umiała. Może i znała się na na gotowaniu czy sprzątaniu, ale w dzisiejszych czasach liczy się przede wszystkim doświadczenie, którego ona nie miała. Po raz ostatni spojrzała w stronę swojego domu, od którego coraz bardziej się oddalała. Nie, teraz to już nie był jej dom. To był dom jej ojca. Ona jest bezdomna. Na tę myśl oczy jeszcze bardziej zaszły jej łzami. Nigdy nie spełni swoich marzeń. Nigdy nie zostanie policjantką. Nigdy nie będzie ratować ludzi, nawet jeśli tak bardzo tego pragnęła. Skierowała się w stronę miasta, chociaż nie bardzo miała po co tam iść. Była późna godzina i większość miejscowych przedsiębiorstw była już zamknięta. Poza tym o tej porze mogła tylko marzyć o tym, że ktoś by się nią zainteresował. Wszystkich obchodzi cudze życie, ale i tak nigdy nikomu nie pomogą. Wolą się wyśmiewać lub współczuć, ale na tym ich uczucia się kończą. Już nie raz wszyscy jej mówili, że nic nie osiągnie. Nigdy w to nie wierzyła, przecież była marzycielką. Sprzeciwiała się im, chciała zrobić na przekór, ale ojciec nawet to jej zabrał. W mieście było nadzwyczaj cicho jak na piątkowy wieczór. Zazwyczaj miasto szalało do upadłego. Na jesień zawsze wszystko zamiera. Na policzku poczuła kroplę deszczu. Widocznie cały świat sprzysiągł się przeciwko niej. Nie miała wyboru, musiała skierować się w stronę opuszczonej fabryki, gdzie często nocowali bezdomni. Jak była mała nie rozumiała takich osób. Myślała, że oni tak po prostu lubią, że żyje im się tak lepiej i wygodniej. Nie chcieli szukać pracy, bo mogli żyć za pieniądze innych, ale potem zmarła jej mama i wszystkie myśli i wyobrażenia o świecie zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. Budynek wyglądał jakby miał się zaraz zawalić, a wszystkie okna były powybijane. Wyglądał jak opuszczony szpital psychiatryczny, a nie jakaś fabryka.
- Zgubiłaś się kochanieńka? Czego tu szukasz - odezwał się starszy pan, który palił przed budynkiem papierosa.
- Szukam domu, ale nie wiem, czy gdziekolwiek go jeszcze znajdę - słowa ledwo przechodziły przez jej zmarznięte usta.
- Wszyscy szukamy domu, jednak tutaj na pewno go nie znajdziesz. Możesz natomiast się tutaj przespać. Uważaj tylko, różne niebezpieczne typy się tutaj kręcą - od początku zdawała sobie z tego sprawę. Teraz już nie było odwrotu. To jej jedyne wyjście. Życie z dnia na dzień i nie zastanawianie się, co przyniesie jutro.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 14, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Za wszelką cenęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz