Rozdzial 1

45 11 10
                                    

Cześć! Nazywam sie Victoria. Mam szesnaście lat. Jestem zwyczajną nastolatka pasjonującą się piłką nożną. Niektórzy mogą twierdzić, że nie jest to sport dla dziewczyn ale ja uważam inaczej. Okiwałabym nawet niejednego chłopaka.
Aktualnie mieszkam z rodzicami w Norwegii ale juz jutro przeprowadzamy się do Kalifornii. Nie jestem zadowolona z tej decyzji ale cóż, moje zdanie nie jest zbytnio brane pod uwagę. Moje życie będę musiała zacząć od nowa.

31 sierpnia, godzina 5:45

Obudził mnie mój ukochany budzik, czujecie ten sarkazm? Wczesne wstawanie to zdecydowanie jedna z najgorszych rzeczy na świecie. Jednak należę do tych osób, które nastawiają jeden budzik a potem miliony drzemek. I tym razem tak było. Po chwili byłam już pogrążona w głębokim śnie.

Szłam szkolnym korytarzem i już z daleka mogłam dostrzeć bandę dziewczyn, które każdemu potrafiły uprzykrzyć życie. Stały tuż przed wejściem do toalety. Jednak musiałam z niej korzystać z pewnej przyczyny. Gdy już przekraczałam próg, moje ciało wylądowało na podłodze. Nie było to miękkie lądowanie. Nie dałam im satysfakcji i powoli się podniosłam, lecz nie na długo bo znów moje usta stykały się z podłogą a obcas jednej z nich mający zaledwie piętnaście centymetrów jak nie więcej znajdował się na moich plecach. Oby w tych butach jej się nogi połamały. Nagle...ujrzałam cień przed sobą. Podniosłam głowę ku górze. Zobaczyłam chłopaka o ....

-Victoria! Wstawaj bo się spóźnimy a samolot nie będzie czekał. Znając życie nie wyrobisz się. - powiedziała moja rodzicielka zrywając ze mnie kołdrę.

Wyjęłam telefon z pod poduszki i spojrzałam na godzinę. Była 6:45. Wzięłam szybko ubrania przyszykowane wczoraj i skierowałam się do łazienki wykonać poranna rutynę. Pomalowałam wyłącznie rzęsy a na usta nałożyłam matowa szminkę. Nie zajęło mi to długo i po chwili byłam gotowa znieść walizki na dół.
Moja rodzicielka stała juz przy drzwiach a tato pakował walizki do taxowki. Dziwne uczucie mnie ogarnęło. Ostatnie chwilę w moim rodzinnym domu. Szkoda było mi oposzczać to miejsce, tyle wspomnień się tu zebrało. Decyzji jednak się nie da zmienić trzeba zacząć wszystko od nowa.

Droga na lotnisko zajęła nam zaledwie piętnaście minut. Postanowiłam wstąpić do starbucksa po kawę która postawi mnie na nogi. Ku mojemu zaskoczeniu nie było kolejki bo zazwyczaj nie widać jej końca. Szybko złożyłam zamówienie i usiadłam na krześle. Po chwili juz trzymałam swój napój i mogłam spokojnie się rozkoszować. W pewnej chwili usłyszałam dosyć głośne okrzyki. Spojrzałam w prawą strone i ujrzałam grupę nastolatków. Jak się domyśliłam po chwili, drużyny sportowej. Zapewne były to okrzyki radości po wygranym meczu. Oczywiście byli głównym zainteresowaniem ludzi siedzących na lotnisku, nie ma się co dziwić.
Szybkim krokiem udałam się w stronę rodziców. Glosy były coraz bliżej wiec przyspieszyłam krok, lecz na darmo. Po chwili leżałam na podłodze. Przyznam nie było to miękkie lądowanie. Mój napój leżał kilka metrów ode mnie. No to pieniądze poszły w błoto. Powoli wstałam i ujrzałam przed sobą chłopaka, podajze z tej drużyny sportowej.

-Mógłbyś trochę uważać? - powiedziałam bardziej opanowanym głosem.

- Spokojnie, nic się takiego nie stało. Mogę zapłacić za ten napój. - odparł z pedofilskim uśmieszkiem.

Cham i prostak

- Wystarczyłoby zwykle przepraszam, ale cóż to nie ja cie wychowałam. - odpowiedziałam po czym skierowałam się w stronę rodziców. 

Podryw na starbucksa, lepszy od podrywu na kasztana przynajmniej. Ale nie czepiajmy sie szczegółów.

💫💫💫
Lot był bardzo długi i wyczerpujący. Cała podróż przespałam. Wylądowaliśmy mniej więcej o trzynastej. Razem z rodzicami skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Tam czekała juz na nas taxowka.  
Nasz nowy dom znajdował się trzydzieści minut z tad. Cala jazdę przeznaczyłam na przemyślenia o nowym domu, jutrzejszym rozpoczęciu szkoły i mniej więcej o moim nowym życiu.
Za nim się obejrzałam pojazd się zatrzymał. Ujrzałam ogromny dom z ogrodem.

-Tato? Czy my nie pomyliśmy dzielnic? - zapytałam z trochę z niedowierzaniem.

-Spokojnie córciu, to nasz dom.

- To już nie chce wiedzieć, jaki będzie rachunek za prąd. - odparłam.

Po krótkiej rozmowie, skierowaliśmy się w stronę ścieżki, która prowadziła do naszego nowego domu. Gdy zatrzymaliśmy się przy drzwiach, tato wręczył mi klucze.

-Tato, nie chce cię martwić ale drzwi najwidoczniej są otwarte. - powiedziałam ciągnąć za klamkę

Hejka!
Witam Was w pierwszym rozdziale!
Mam nadzieje, że Wam się spodobał.

Jak myślicie, kogo zastaną w domu?
Czy życie tej rodziny obróci się o 180 stopni ?

💫💫💫

One step to loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz