8. Rozdział: Mamy mało czasu.

809 56 1
                                    

*Kai

Idę do swojego pokoju po swoje zabawki. Nie odpuszczę sobie Lloyda. Jedna tabletka i jest mój. Ale dla jasności zazwyczaj tego nie używam. Ludzie sami pchają mi się do łóżka. Kiedy wszedłem do pokoju chciałem je szybko wziąć i ruszyć do kociaka, ale na łóżku coś leżało. Było to czerwone origami łabędzia. Moja matka często je robiła, kiedy ja i Nya byliśmy mali. Zawsze kiedy się nimi bawiliśmy zapominaliśmy o smutku, o wszystkim. Ja osobiście lubiłem kiedy leciały. Puszczałem je daleko tak by odleciały jak najdalej mogły, a potem za nimi biegłem, chciałem być jak one. Nigdy nie wiedziałem gdzie wylądują i to było w tym najlepsze, być może dlatego tak pragnę Lloyda. Jego natura jest inna, on jest inny. Wziąłem go do ręki, ale kiedy to się stało spłonął. Nie poparzył mi dłoni,  być może dlatego, że władam ogniem. Została po nim mała skrzyneczka, która bez żadnego problemu mieściła się w mojej ręce. Był na niej symbol czerwonego smoka, ale miałem wrażenie, że jest niedokończony. Jego oko było puste, a wgniecenie świadczyło o tym, że coś tam wcześniej było. Jestem ciekawy czy inni też to dostali. Poszedłem w stronę pokoju mojej siostry. Jaki sens ma poście do Lloyda skoro za chwilę wszyscy będą konsultować to co dostali. 

-Nya, ty też dostałaś to pudełko?-Zapukałem do drzwi i mało nie dostałem zawału kiedy moja siostra zjawiła się za mną.

-Jakie pudełko?-Poszła przebrać się w piżamę, więc jeszcze tego nie widziała. Zaciągnąłem ją do pokoju. Na jej łóżku leżało origami. Myślałem, że będzie niebieskie, w końcu woda i te sprawy, ale nie. Było czerwone. Nya wzięła je do ręki, a ono zaczęło parować. Na końcu została taka sama skrzyneczka jak moja, ale z niebieskim smokiem. Też nie miał oka.

-Choć do Mistrza, niech nam to wyjaśni.-Zgadzam się z Nya, w końcu nie dostaliśmy tego bez powodu.

Poszliśmy do mistrza, a cała nasza rodzinka już tam była. Wu wyglądał jakby coś się stało, a Lloyd trzymał go za rękę.

-Źle się dzieje moi uczniowie, to nie miało być teraz nie jesteście gotowi.-Mówił, jakby miał płakać. Przytulał Lloyda, tak jakby miał zniknąć.

-Co się stało mistrzu? To ma związek z tymi skrzynkami?-Pytał Zane.

-Dlaczego wszystkie były czerwone? Przecież każdy ma inny żywioł.-Cole wyprzedził moje pytanie. 

-Wujku połóż się, ja im to wyjaśnię.-Pierwszy raz widzę, by Lloyd był tak poważny. Wu wyszedł, kiedy przeszedł koło mnie miałem wrażenie, że z jego oka spadła samotna łza. 

-Usiądźcie.-Powiedział Lloyd, a wszyscy w milczeniu wykonaliśmy prośbę.

-To że origami jest czerwone oznacza, że coś złego się stanie. Czerwony to kolor krwi.-Popatrzył na Jaya, który zaraz po tym wyszedł. Nie wiem o co chodzi, ale chyba ma to z nim związek.-Coś złego się zbliża, ale nie powinno. Zostało to przepowiedziane za dwa lata.-Mówił coraz bardziej nerwowo.-Nikt nie wie co to jest, ale "TO" ma dotrzeć do nas w ciągu dwóch miesięcy. Nie zdążycie do tej pory opanować materiału z dwóch lat! A Jay......-Zaciął się.-Nie ważne. Te skrzyneczki, nie zgubcie ich. Są ważne. Pomogą nam, ale muszą być kompletne. Żeby je otworzyć potrzebujemy kilku ważnych rzeczy. Musimy je jak najszybciej znaleźć, więc wstańcie przed świtem. Wyruszamy na poszukiwanie.

-Czego szukamy? I o co chodzi z Jayem?-Od razu widać, że Cole czuje miętę do Jaya.

-To coś szuka mnie i Jaya.-Tego się nie spodziewałem.

-Rozumiem, że ciebie. Jesteś w końcu mistrzem, ale czemu Jay?-Nawet Nya się dołączyła.

-Cole.... Kiedy "Spróbowałeś"Jaya....Czy zauważyłeś, że jego krew jest inna?-Nic już nie rozumiem.

-Tak, jest bardzo....

-Pociągająca? Wręcz hipnotyzuje prawda?

-Lepiej bym tego nie ujął.

-I tak prędzej czy później się dowiecie o co chodzi, ale lepiej jeśli teraz nic się nie dowiecie.-Po co zaczyna, skoro i tak nie kończy?-Dla waszego dobra.-To brzmi strasznie.-Bądźcie gotowi z samego rana i.....

-Co i ? Dlaczego nam wszystkiego nie mówisz? Jesteśmy rodziną prawda?-Nie wytrzymam. Jest słodki, ale muszę wiedzieć, wszyscy musimy wiedzieć.

-Cole....krew Jaya cię bardzo wzmacnia, wiec pij ją, ale z umiarem. Jay sam wyznaczy ci granice.-Powiedział i wyszedł. Chciałem pójść za nim, ale Zane mnie powstrzymał.

-Daj mu chwilę. To musi być dla niego trudne.

-Taaa, chyba masz rację.-Nie wierzę, że zgadzam się z tym blaszakiem, ale ma rację.

*Cole

Stoję przed pokojem Jaya. Wampiry mają doskonały słuch więc wiem, że płacze. O dziwo te ściany dobrze zagłuszają. Człowiek na pewno nic by nie usłyszał. Wejść, czy nie? Kłócę się sam ze sobą.

Właź debilu, on cię potrzebuje.

A jeśli woli pobyć sam?

To powiedz, że jesteś głodny. Lloyd sam kazał ci go jeść.

Nie będę go wykorzystywał! Jest zbyt niewinny.

Tym bardziej idź żreć, nie będzie się bronił.

Nienawidzę cię wampirzy zmyśle.

Często ci pomagam, beze mnie już dawno ssał byś kwiatki od spodu.

To było RAZ! Zapomnij o tym i daj mi spokój.

ZAWSZE BĘDZIESZ MORDERCĄ! A ja pomogę ci to zrozumieć, a ten rudy dzieciak mi pomoże.

ZAMKNIJ SIĘ! NIGDY NIE PROSIŁEM CIĘ O POMOC! DLACZEGO MUSZĘ BYĆ WAMPIREM! NIENAWIDZĘ CIĘ, NIENAWIDZĘ się......

Niechcący kopnąłem drzwi, on chyba to usłyszał, bo zaczął iść w moją stronę.

Brawo idioto.

Ehhh

-O Cole, to ty...-Nie wygląda na zachwyconego, a jego oczy są czerwone od płaczu. Jego rękaw jest mokry co oznacza, że wytarł w niego łzy.

 -Dlaczego to coś chcę ciebie i Lloyda?

-Lloyd jest mistrzem, jego moc jest w stanie stworzyć jak i wszystko zniszczyć.

-A dlaczego chce ciebie?-Nie odpuszczę, muszę to wiedzieć, by lepiej go chronić.

-Wejdź.-Wciągnął mnie do pokoju.

-Ja.... ja....-Przytuliłem go, a on się we mnie wtulił.

-Spokojnie, jeśli chcesz to nikomu nie powiem.-Pogłaskałem go po głowie, a on się ode mnie odsunął. Podniósł prawą rękę. Miał na niej bandaż, którego wcześniej nie zauważyłem.

-Naprawdę chcesz to zobaczyć?

-Tak.

Zdjął opatrunek, a na jego dłoni, zaraz przy palcu wskazującym widniała mała ranka. Nie sączyła się z niej krew, ale mogłem wyczuć ten zapach. Nagle z jego ręki krew zaczęła sączyć się strumieniami, a po chwili zamieniła się w miecz.

-Co to jest?

-Przeklęta moc. Lloyd też ją ma, ale dzięki temu, że jest silniejszy jego moc jest opanowana. Moja jest bardzo destrukcyjna i.....i nie panuję nad nią czasami. 

-To dlatego nie mogłem się od ciebie wtedy oderwać?

-Tak i obawiam się, że kolejnym razem już się nie opanujesz. Dlatego chcę cię o coś prosić.

-O co chodzi?-Zaczynam się stresować, chyba bardziej niż on.

-Długo nad tym myślałem......Cole...-Zbliżył się do mnie chowając miecz.

-Chcesz to ze mną zrobić?


Wybaczcie, że wczoraj nie było rozdziału, ale moja przyjaciółka miała operację na nogę, więc trzeba było ją wesprzeć po szkole. A dziś tylko jeden, bo chłopak też wymaga uwagi :3. Dostałam od niego piękną róże!!!! Kocham go, ale dzięki niemu mam pomysł jak rozwiną tą historię, co zmieniło moje plany CAŁKOWICIE. Dlatego muszę w głowię jeszcze raz przeanalizować plany na tą historię. Buziaki :*

Czerwone Origami: Bruiseshipping / GreenflameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz