Prolog

20 6 10
                                    

Sarah Stella Sullivan nigdy nie była zwykłą nastolatką. Nigdy nie nosiła włosów związanych w luźny koczek. Nigdy nie ryczała przy filmach z Dylanem O'Brienem. Nigdy nie sypiała z przypadkowymi facetami. Ale nie była nigdy również szarą myszką, która boi się iść do toalety w obawie przed przysłowiowymi sukami. Nie była również typem  zwalonej dziewicy, która nikogo normalnie nie może przytulić a potem w domu będzie oglądała pod kocykiem pornosy dla gejów. Wiem na pewno jedno. Jest niezaprzeczalnie wiele typów osoby, którymi Sisi nie była. Nie mam wątpliwości że mógłbym i tutaj wymieniać w nieskończoność. Z tym nigdy akurat nie miałem problemu. Mógłbym naprawdę długo siedzieć i wyliczać kim nie była i na pewno w bliskiej przyszłości nie będzie. Jednak co bardziej mnie martwiło, większy problem sprawiało mi powiedzieć  kim była. Co powinno okazać się banalne aczkolwiek ja od zawsze miałem z tym problem. Może to dlatego że ona nie była banalna. To chyba tutaj najbardziej pasuje. Nie była banalna. To może dlatego to wszystko takie trudne. No to jaka w takim razie była. Niebanalna czyli nietuzinkowa. Nieszablonowa. Niezwykła. Niestety zawsze jak próbowałem ją opisać pojawiało mi się to (i znów) nieszczęsne 'nie'. Po wielu obszernych rozwodzeniach na ten temat doszedłem do wniosku że ostatecznie można by ją nazwać wyjątkową. Wyjątkowa niezaprzeczalnie była. Ale też na swój sposób i na swoich zasadach.

Teraz zastanawiam się kim ja w takim razie jestem by opowiadać tą historię, skoro nie umiem nawet opisać jej jednym prostym słowem. Nie potrafię nawet nazwać tegi co chcę napisać. Więc jak mam się zabrać za resztę??. Gdy coś bełkocze bez sensu zawsze mówi: "Po prostu nazywaj rzeczy po imieniu."
"Ale co zrobić jak coś nie ma imienia?"
Pewnie uslyszałbym odpowiedź w stylu:
"To w takim razie to nazwij."
Czy nazywanie czegoś poprzez dochodzenie do tego drogą eliminacji też jest nazywaniem. Czy bardziej odkrywaniem. To chyba odpowiednie słowo. Odkrywać na nowo.
Poznawać i zjednać.  A więc mimo dwóch lat czegoś co mogło by podchodzić pod przyjaźń powinienem ją jeszcze odkryć poznać i zjednać. Nie ma co robię postępy.

Ogólnie jest człowiekiem trudnym do zrozumienia. Pamiętam gdy pierwszy raz ją zobaczyłem. W Starbucksie. Po prostu idealne miejsce na życiowe spotkania. Siedziałem przy barze na tych wysokich kolorowych krzesłach, którymi zawsze się jarałem jak byłem dzieckiem.  Piłem karmelową frapuccino, która od cukru powoli wypalała mi język. Moje ręce pocily w niemiłosiernie w upale a ja sam musiałem wyglądać jak mały buraczek w za dużych brylach. I wtedy weszła ona. Drzwi otworzyły się a do środka weszła wysoka dziewczyna o włosach pomieszanego lisa z czekoladą. Wtedy nigdy bym nie przypuścił że też zaczynała dopiero pierwszy rok. Wyglądała na co najmniej rok starszą. W porównaniu ze mną od początku było widać że wie gdzie jest i po co.

Moja mina musiała być dość dziwna. Bo gdy ciemne oczy zwróciły się w moją stronę nagle ich spokojny wyraz przemienił się w coś w rodzaju miny gdy nie możesz wysrać sushi, z przed tygodniowej imprezy u znajomej. (Znam ten ból.) Ale jeszcze do teraz zastanawiam się czy to jedno spojrzenie nie zaważyło na tym że teraz w ogóle się z nią znam. Może gdyby wtedy na mnie nie spojrzała dalej byłbym małym kretyńskim nerdem ale bez jakichkolwiek przyjaciół. Nie pamiętam już dużo wiem że się w nią wpatrywałam jak podchodziła do kasy. Spojrzała wymownie na zapatrzonego w telefon sprzedawce.

"-Mhm..- chłopak od wrócił wzrok i jak widziałem po jego minie był zaskoczony tym co zobaczył.
- Ach już w czym mogę służyć??
Przewróciła oczami.
- Piernikową latee poproszę.
- Z czekoladą??
- Na którym etapie rozwoju zgubił pan uszy??"

I w tym momencie nie wiedziałem kto był tym bardziej zaskoczony. Ja czy on?? Facet zaczął coś bełkotać ale ona już odeszła. A ja nie mogłem oderwać oczu od jej przykrótkawych shortów z wysokim stanem..

Teraz znów nie wiem jak nazwać taką sytuację. Skwitowanie materiału. Cięta riposta level hard. Max zawsze nazywał to czarnym humorem. Ale ja nie do końca się z tym zgadzałem. Gdy raz wspomniałem jej o tej hipotezie tylko spojrzała na mnie z pobłażaniem.
"Posłuchaj nie można się śmiać ze wszytskiego. Bo gdy będziemy wszystko uważać za śmiechu warte przestaniemy odróżniać co jest naprawdę śmieszne a co po prostu głupie."

To pokazywało mi że była inna. Miała własne zdanie w tym dziwnym świecie w którym z pewnością radziła sobie lepiej ode mnie. Zawsze wiedziała co zrobić by kogoś zadowolić. Zrobić to co dana osoba od niej oczekuje. Zawsze trafiała w dziesiątkę.

Tu chociażby mógłbym się odnieść do tego jak się nazywa. Nie wiem dlaczego zawsze narzekała na to jak się nazywa. Mówiła że za dwa imiona to za dużk i w dodatku oby dwa na 's'. Ale umiała je też nieźle wykorzystać. Mimo to że zawsze narzekała że Sarah jest zbyt zwyczajne a Stella zbym odjechane umiała nakierować to na swoją korzyść. Podziwiałem ją za to.

Gdy poznawaliśmy nowych ludzi ja zawsze podawałem rękę jako kulturalny i obyty człowiek. Za to ona tylko potakiwała głową i mówiła wybrane imię. Gdy przedstawiliśmy się wszelkim fame'om i gwiazdom było Stella. Reakcje były: jakie odjazdowe imię, pewnie takie mega jak właścicielka, ja też takie chcę i wow!!! Gdy za to przedstawialiśmy się jakimś grzecznym kujonom a co gorsza profesorom. Było "Dzień dobry, jestem Sarah. " I tam właśnie sprawiała że oby dwie strony były zadowolone. I nie było bata żeby ktoś znalazł na żadnym portalu jak nazywa się naprawdę bo wszędzie było tylko S&S. Co było bardzo sprytne i zmyślne. A za autora tego czegoś przypisuje sobie.

To wtedy jak wrzucałem nałogowo kupę naszych współnych zdjęć na Instagrama a gdy ja zacząłem ją namawiać by założyła sobie swojego tylko mnie wyśmiała. Zdawałam sobie sprawę że i bez tego jest dużo popularniejsza ode mnie. Wściekała się za selfie w wakacji. Wspólny wypad do Londynu. I razem robione kanapki. Ale raz to już chyba przegiąłem. Wstawiłem Jej zdjęcie na krórym przykryta jest kocykiem i  jedząca żelki w podpisem. "Okresowa kobieta". Może nie było to takie straszne ale pzrebrałem miarkę. Przez tydzień nie wchodzilem na Instagrama. Gdy odważyłam się zajrzeć tam czekając na autobus wyświetlił mi się nowy użytkownik. S&S. Na razie na profilu było jedno zdjęcie. Moje!!! Stałem przy znaku Stupid villlage. To gdy razem jeździliśmy po Angli i szukaliśmy dziwnych miejscowości. Na głowie miałem wielkie kolorowe sombrero. Twarz poplamiona ketchupem. Mina jak dałn. Próbujący zrobić jaskółkę. Ogarniacie?? Jakskółke!! Podpis brzmiał tak.
@greennnn_j a jednak okresowa jaskółka.

Od tego czasu ona jest SS a ja usunąłem Instagrama. I teraz każdy jest na swoim miejscu. I po czasie SS zamieniło się w Sissi.
Pisanym SisSi. Imię i imię, nazwisko i "i" na doczepkę.
Dobra STOP!!!
O tak już za dużo powiedziałem. Zagalopowalem się bez konia. Noramalnie Nobel mi się nakeży. A jest to dopiero jedna milionowa część tej historii.
Trzymajcie kciuki!!!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 30, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Little Red ScooterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz