chapter one: broken bike and chicken wings

49 12 1
                                    

Równomiernie naciska na oby dwa pedały. Szybko wymija budynek szkoły i ucieka. Jego zniszczony rower, co prawda nie pozwala mu na za wiele, jednak ma zbyt wielki sentyment by się go pozbyć.

Wtedy go widział, to dlaczego nie mógłby zobaczyć go teraz?

Łzy delikatnie zasłaniają mu widok na tą leśną drogę, więc zatrzymuje się być choć trochę się ich pozbyć. Wtedy, gdy ostatecznie mruga kilka razy, znów widzi samochód, tym razem jest czarny i jego stan jest o wiele gorszy, od poprzedniego. Znów przeciera oczy, dzięki czemu może lepiej mu się przyjrzeć. W przedniej szybkie powstało pęknięcie, spowodowane najprawdopodobniej uderzeniem w nią. Czarny lakier jest zdarty jakby zębami i paznokciami, choć to niedorzeczne. 

Za brudną szybą kierowcy siedzi blondyn, który na pewno nie jest Chanyeolem, i tylko tyle może o nim powiedzieć, ponieważ szyba jest w fatalnym stanie. Pomijając to pęknięcie jest cała umazana bliżej nieokreśloną lekko żółtą substancją. Baekhyun sam się dziwi, że kierowca cokolwiek przez nią widzi.

Samochód nie jedzie szybko, a wręcz delikatnie sunie po rozgrzanym asfalcie, równie delikatnie się przy tym trzęsąc. Baekhyun schodzi na pobocze i patrzy, jak rozwalająca się kupa złomu przejeżdża obok niego. Nie słyszy nic, choć widzi, że kierowca coś krzyczy, choć widzi, że jedna rura z podwozia ciagnie się po asflacie. Nic, tylko śpiew ptaków. Chce się obrócić, ta sytuacja wydaje się zbyt dziwna.

Ta sytuacja jest zdecydowanie przerażająco dziwna, do czasu gdy nie widzi chłopaka siedzącego na przyczepie wozu. Wtedy zapomina o swoim położeniu i zaczyna się w niego wpatrywać. Czerwone włosy z widocznymi czarnymi odrostami, rozwianymi przez wiatr, którego on nie czuł. Odstające uszy, pulchne polika – co prawda nie tak jak kiedyś – szerokie ramiona i... cholera, rozcięta warga i łuk brwiowy. Krzyczy, jest pewien, że to jego Chanyeol.

Mężczyzna nie reaguje, jest wycieńczony i drapie się po plecach czarnym karabinem. Młodszy jest przerażony, chce podbiec, ale nie może. Głośno krzyczy i sam nie wie czy z przerażenia, czy z bezradności.

     — Chanyeol! — krzyczy ostatkiem sił i patrzy na odjeżdżający samochód.

Traci nadzieje, gdy nagle mężczyzna zrywa się na równe nogi i blednie. Broń wypada mu z rąk, a ten pod wpływem chwili podnosi ją z powrotem, przeładowuje i celuje w blondyna.

Strzał.

Ptaki znów wznoszą się ku górze, a Baekhyun łapie się w miejscu, gdzie powinna sączyć się krew. Nie, nie, nie.

Nic takiego się nie dzieje.

Zaczyna panikować mocno przecierając materiał w miejscu domniemanego postrzału. Podnosi ją i łapie się nerwowo za skórę przy biodrze, gdzie powinna znajdować się rana. Boli go, jednak niczego nie widzi. Przeszywa wzrokiem swoją dłoń doszukując się na niej najmniejszego śladu własnej krwi, jednak nikt takiego się nie dzieje. Ten ból jest uciążliwy, lecz do wytrzymania, tak jakby dostał z kilkucentymetrowego kamienia wystrzelonego prosto z procy.

Gdy podnosi wzrok, samochodu już nie ma. Szybko wsiada na rower i z trzęsącymi się rękoma, stara się jak najszybciej go do gonić. Ma wrażenie, że pojechali do szpitala, ponieważ widział w jakim stanie znajduje się jego Chanyeol. Mimo, że po drodze przejeżdża wąską droga obok nienaruszonej tasiemki, to nadal wierzy w to, że tędy pojechali.

Jednak gdy tam dociera i pyta się kilku pielęgniarek, to nikt nic nie wie na temat czerwonowłosego chłopaka z rozciętą wargą i łukiem brwiowym.

Nie ma jak skontaktować się z Jiminem, ponieważ jego telefon okazał się faktycznie nie wytrzymać na deszczu, w jakim zostawił go kilka dni temu. Przez co już od kilku dni zdany jest na ten rower i jeżdżenie do przyjaciela.

I don't need to know .bbh&pcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz