Szklanka uderzyła o posadzkę i rozbiła się na miliony błyszczących kawałków.
- Dajcie kolejne! – głos Thora rozszedł się po pomieszczeniu w którym i tak grała już muzyka. Wszyscy, wzdychając i przewracając oczami, rzucili mu karcące spojrzenie.
- Na litość Boską, to już czwarty raz, Thor! – powiedział Clint, upychając nogą stłuczone szkło pod stół. Sprzątaczki Starka się tym zajmą. Tony udawał, że tego nie widzi, dyskretnie wysyłał jednak tej dwójce mordercze spojrzenia.
- Ale w Asgardzie jest to na porządku dziennym...
- To przełącz się na Midgard, bo policzę ci za to koszty. Tym sposobem zaraz stracę całą zastawę – rzucił gospodarz Stark Tower i upił łyk piwa z butelki. Zaraz obok niego, na kanapie, siedział Steve oraz Natasha, zaś na mniejszych, dwuosobowych wypoczynkach po bokach stolika ulokowali się Thor z Clintem oraz Bruce i Rhodey.
Impreza trwała już od dłuższego czasu, oprócz nich w ST było kilkaset ludzi, jednak nikt nie zawracał sobie nimi głowy.
Avengersi zasiadali przy swoim ulubionym stoliku, rozmawiając, żartują oraz przytykając sobie nawzajem. Mieli już za sobą kilka kolejek, przez co Thor rzucał naczyniami, Banner oświadczył się wieszakowi na płaszcze a Clint pomylił rum z szumem, i przez kilkanaście minut przystawiał ucho do szuflady, chcąc usłyszeć czy upragniony napój się tam znajduje. Zabawa trwała w najlepsze.
- SHAWARMA! – krzyknął Gromowładny i popatrzył z oczekiwaniem na towarzyszy. Widząc jednak, że nikt nie załapał o co mu chodzi, wyjaśnił – Udajmy się kiedyś do pomieszczenia serwującego Shawarme. Jak za starych dobrych dziejów!
- Mówiąc stare dobre dzieje, masz na myśli inwazję kosmitów na Nowy Jork? – zaśmiał się Kapitan i przystawił do ust szklankę ze szkocką.
- Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru po raz kolejny wywalać atomówki w kosmos – dodał Tony, a przyjaciele roześmiali się.
- Nie bój się Tony. Zostaniesz zapamiętany jako Iron Man Władca Nuklearny – Rogers puścił mu oczko.
- Bardzo zabawne... Nie przesadzasz może z alkoholem? Jakoś za bardzo wygadany jesteś jak na Chodzącą Flagę – odciął się Pan Nuklearny. Nagle Natasha wyskoczyła z pomysłem.
- Zróbmy karaoke – i jak na komendę nad stołem rozniosły się miliony okrzyków, zarówno tych, który uznali to za genialny plan, jak i tych którzy nie byli przekonani.
- Wow, Natasho, chociaż raz masz jakiś dobry pomysł – Romanoff wysłała mu serię morderczych spojrzeń – okej Avengersi, nowa misja! Musimy podbić parkiet.
Hawkeye ożywił się, podniósł z kanapy i wskazał na Stevego.
- No to skoro Pan Ameryka jest taki rozgadany, to proponuję aby rozpoczął naszą zabawę – po czym stuknął swoim 'Żubrem' o 'Żubra' Rhodey'go.
- O Chryste... Jak na kogoś z takim celem, to gorzej trafić nie mogłeś. Na pewno zacznie śpiewać hymn Ameryki. Jeszcze z siebie zedrze bokserki i zacznie nimi machać jak flagą – dogryzł przyjacielowi.
Twarz Rogersa momentalnie stała się czerwona niczym włosy Czarnej Wdowy.
- Naprawdę masz bokserki z flagą? – Warmachine starał się nie śmiać, jednak nie za bardzo mu to wyszło, tak jak pozostałym.
- O-oczywiście, że nie! *czerwony jak burak* Zresztą, może i przykładam niewielką wagę do patriotyzmu i jestem trochę staroświecki, ale nie śpiewałbym hymnu na karaoke! To w końcu świętość narodowa, coś takiego ubliżyłoby szacunku temu – w blondynie aktywował się tryb moralny i zaczął coś gadać o fladze i honorze.
- I o tym właśnie mówiłem... - Iron Man przewrócił oczami, a niebieskooki natychmiast zamilczał.
- Stevie, nie bierz tego do siebie, ale twój poziom patriotyzmu jest tak wysoki, że za każdym razem gdy uprawiasz seks, wykluwa się mały orzeł.
Kapitan speszył się do granic możliwości, i już miał jakoś odpowiedzieć, gdy znowu dobił go Stark.
- To dlatego są na wyginięciu – wszyscy przyjaciele się zaśmiali. Tylko nie Kapitan. Odłożył swoją szklankę ze szkocką z taką siłą, że szklany blat stolika pokrył się pęknięciami.
- Mam dość. Wychodzę – powiedział tylko, wstał z wypoczynku, po czym udał się do wyjścia. Jednak nawet to nie powstrzymało lawiny śmiechu.
- Nie przejmuj się, Cap! W twoim wieku to nic złego być dziewicą – krzyknął za nim Tony. Wszyscy goście skierowali na Stevego zdziwione spojrzenia. Niektóre kobiety nawet chichotały, zakrywając usta dłońmi. To upokorzyło go jeszcze bardziej. Przyspieszył kroku i zniknął za drzwiami.
Zaś nad stolikami roznosił się brzdęk zderzanych w toaście szklanek. Gdy wszyscy jakoś się już uspokoili, Tony otarł łzy z kącików oczu i powiedział
- No dobrze, możesz już wrócić – jednak nikt nie odpowiedział, nie mówiąc już o wracaniu. Wszyscy się uciszyli. Tony trochę bardziej niepewnie, rzucił głośniej.
- Steve? Nie wygłupiaj się, wracaj – jednak i tym razem blondyn nie wychylił się zza drzwi. Do Avengersów dotarło, że tym razem trochę przesadzili.
- Brawo Tony, udało ci się upokorzyć najbardziej nieskazitelnego obywatela USA – powiedziała Nat, sącząc powoli swoje piwo. Iron Man zacisnął jedynie ręce w pięści, i bez słowa odszedł od stolika.
- Idzie do niego? – zapytał Thor.
- Idzie do niego – odpowiedział Clint, zdając sobie sprawę, że jeżeli ta dwójka spotka się razem w jakimś odosobnionym miejscu, to raczej długo ich nie zobaczą.~
- No i na co się gapicie?! – warknął na wszystkie osoby, ciekawie patrzące na rozwój sytuacji i zgromił ich wzrokiem. Miał wrażenie, że kilka razy nawet usłyszał jakiś żart o Kapitanie. Cholera jasna, to miało wyjść zabawnie i sprowokować blondyna do wyjścia na scenę. Nie wiedział, że sytuacja tak się potoczy. Gdy tylko wyszedł z Sali zaczął szybko i nerwowo przeszukiwać Stark Tower.
- Do chuja pana, na jaki czort mi taki wielki wieżowiec?! – klnął cicho pod nosem, nawołując przyjaciela i mijając czterdzieste puste pomieszczenie. Gdzie on mógł pójść?
Przecież patrzył już chyba wszędzie, nie licząc...
Tony uderzył się dłonią w czoło. Niby był geniuszem, a nie wpadł na to, aby iść do jego pokoju...
Po paru chwilach stał już przy drzwiach Rogersa.
Zapukał lekko.
- Steve? Jesteś tam? – jednak zamiast odpowiedzi usłyszał jedynie wściekłe uderzenia, prawdopodobnie w worek treningowy. Westchnął... Mógł się tego spodziewać. Można mieć jedynie nadzieje, że nie przyczepił tam jego zdjęcia. Chwycił za klamkę i nacisnął ją, popychając lekko drzwi.
Kapitan stał na środku swojej sali. Miał na sobie jedynie zwykłe, szare dresy oraz białą bokserkę. Dłonie owinął bandażami. Stał do niego bokiem. Zadawał mocne, chaotyczne ciosy w worek, jednak nie to przykuło uwagę miliardera. Patrzył się na napięte mięśnie 'przyjaciela', nie mogąc oderwać wzroku. Przełknął powoli ślinę, i starając się nie przybrać koloru dorodnego pomidora wszedł do pomieszczenia. Cap nawet na niego nie spojrzał.
- Czego chcesz?
- Chcę abyś zszedł do nas, impreza bez ciebie to nie to samo – uśmiechnął się do niego. Chciał jakoś go ułaskawić, uspokoić.
- Bo nie masz się już z kogo śmiać? – odpowiedział chłodno blondyn.
Cholera, słodzenie komplementów nie działa.
- Uh, nie denerwuj się tak. Wiesz, że nie byłem poważny – podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu. Ten jednak spiął się, i odepchnął ją.
- Doprawdy? Wytłumacz to wszystkich zebranym gościom. Pewnie sam nie wiesz kogo tu zaprosiłeś, chociaż przespałeś się z połową zebranych kobiet. Ale cóż ja mogę o tym wiedzieć – powiedział z goryczą. Tony zastygł. Czy... Czy Steve był zazdrosny...?
- Jeżeli to już wszystko co chciałeś powiedzieć, to możesz wyjść, tam są drz... - miał już dokończyć, gdy Stark mu przerwał.
- To o to ci chodzi – Rogers spojrzał na niego, nie wiedząc o co temu chodzi.
- Co...?
- Chciałbyś już mieć to za sobą, co Kapitanie? – powiedział Tony, szczerząc się przy tym w zadziornym uśmiechu. Steve upuścił aż na te słowa bidon z wodą, krztusząc się wodą i czerwieniąc do granic możliwości.
- N-nie wiem o-o czym ty mówisz – zaoponował paląc się ze wstydu.
- A więc mam rację. Wybacz Cap, ale kłamanie nie wychodzi ci najlepiej – niebieskooki już otwierał usta by jakoś zaprzeczyć, jednak jego towarzysz ściągnął z siebie marynarkę i rzucił ją w kąt pokoju.
- Nie przejmuj się, Tony Stark, twój prywatny nauczyciel edukacji seksualnej jest gotowy na zajęcia praktyczne – podszedł do niego z tym swoim uśmiechem. Serce Kapitana zaczęło bić tak szybko, że równie dobrze mógłby zejść teraz na zawał. Brunet przyparł go do ściany, i zarzucił mu ręce na kark. Patrzył zachwycony na usta 'przyjaciela', mając ochotę wpić się w nie jak jeszcze nigdy. Nie rozumiał dlaczego, jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego przy żadnej kobiecie z jakimi spędzał noce. Stevie patrzył na niego speszony, nie wiedząc co robić. Zacisnął oczy, i odwrócił lekko głowę, jednak jakaś część jego wciąż nalegała, aby objął Tony'ego. Nie mógł się powstrzymać, niepewnie objął mężczyznę i przyciągnął delikatnie do siebie. Czując to, miliarder zaśmiał się lekko.
- Jesteś uroczy – powiedział, prowokująco patrząc mu w oczy.
Cap otworzył buzię aby jakość zaoponować, jednak nie udało mu się to, bo Tony wykorzystał sytuację aby skraść mu całusa. Złączył ich usta w delikatnym, pełnym emocji pocałunku. Przejechał językiem po jego dolnej wardze, lekko ją przygryzając. Blondyn nie wiedząc co robić uchylił lekko usta. Starał się, nieśmiało i nieporadnie, odwzajemnić pieszczotę.
Pocałunek trwał jeszcze tylko kilka chwil, jednak dla nich był jak cała wieczność. Kiedy wreszcie się od siebie oderwali, oddychali niespokojnie, patrząc sobie w oczy i opierając się czołami.
- Czy to twój pierwszy pocałunek od 1945? – zachichotał lekko, nie mogąc uwierzyć w fakt, że dorosły mężczyzna będący teraz przed nim mógłby być tak słodki.
- A-aż tak źl-le? – speszył się Cap i odwrócił wzrok.
- Jeśli chcesz, to pomogę ci nabrać wprawy – odpowiedział, a w jego oczach tańczyły iskry rozbawienia, jak i długo skrywanego pragnienia. Stevie również lekko się uśmiechnął, i z większą pewnością przytaknął.
- W takim razie odrobimy zaległe zadania domowe – rzucił zadziornie, i po raz kolejny wpijając się w jego usta, skierował ich w stronę łóżka...~x~x~x~
Wiem, że wyżyny literatury to może nie są, ale podczas pisania dialogów miałam taki ubaw, że musiałam to opublikować xD Mam nadzieję, że choć trochę was to rozbawiło. No i Kapitan taki uroczy AwAw *w*
Wybaczcie za przecinki przed "i", nie mogę wyzbyć się tego nawyku ;_;
CZYTASZ
Flaga W Stark Tower
FanficStark Tower... Idealne miejsce na imprezę miliardera. A także idealne miejsce, aby wyprowadzić Kapitana Amerykę z równowagi. Po wypowiedzeniu o kilka żartów za dużo, Tony będzie zmuszony udobruchać tę chodzącą flagę. ~~ Rodzaj: Yaoi Typ: Fluff Parin...