I

123 17 10
                                    

Właściwie słowa Starszej Pani były zachęceniem do odwiedzenia jej w niedzielę, jednak dziewczyna nie wiedziała czy to dobry moment. Na podjeździe należącym do jej posesji stały dwa auta. Bała się, że będzie przeszkadzać.

Przez niemalże trzy tygodnie unikała kontaktu z tutejszymi mieszkańcami niczym ognia, a teraz czuła, że własnowolnie pchać się w paszczę lwa. Zdawała sobie sprawę, że będzie zasypywana ciekawskimi pytaniami o przeszłość. To zabawne, bo nie miała pojęcia co wyjawi w odpowiedzi.

Odetchnęła głęboko i nacisnęła palcem wskazującym na dzwonek. Przecież nie będzie aż tak źle!

Może odda tackę i szybko ucieknie do domu, z którego nie będzie wychodzić przez kolejne najbliższe tygodnie, aż do momentu w którym nadejdzie najwyższy czas, aby znaleźć pracę i uzyskać stały dochód?

Magda słyszała głosy i śmiechy dochodzące z ogrodu i zastanawiała się czy nie powinna się wycofać, jednak po chwili z tamtej strony wyszła około trzydziestoletnia kobieta.

Blondynka uśmiechnęła się do Magdy i zapytała przyjaźnie - Ty jesteś tą nową sasiadką, którą zaprosiła mama?

- Dzień dobry. Chyba tak... - odparła niepewnie, jednocześnie delikatnie przygryzając dolną wargę.

W tym momencie była zmieszana i wiedziała, że straciła ostatnią szansę na zrealizowanie jej zachęcającego swoją atrakcyjnością kilkutygodniowego planu na przyszłość.

- Gdzie moje maniery, przepraszam! Po prostu mamuśka miała rację, jesteś śliczna. Wchodź, zapraszamy!

- Nie chcę przeszkadzać... - próbowała ostatni raz się wykręcić, bo to przecież wygląda na rodzinne spotkanie.

- Nie będziesz. Aneta jestem, a ty? - przedstawiła się jednocześnie ciągnąc zestresowaną dziewczynę w stronę dobrze się bawiącej rodziny.

- Magda. - Kobieta przejęła tackę i prowadziła na tyły.

- Miło mi cię poznać - w tym momencie Magda stała przed dziesiątką wpatrujących się w nią z zaciekawieniem par oczu. Każdy jej ruch obserwowała dwójka kobiet, piątka dzieci i trójka mężczyzn, nie licząc stojącej obok Madzi nowopoznanej córki jej miłej sąsiadki.

Aneta objęła nowoprzybyłą ramieniem i oznajmiła wszystkim - Mamy dzisiaj bardzo sympatycznego gościa.

Starsza Pani wstała i powiedziała - Mówiłam wam, że zaprosiłam do nas swoją nową sąsiadkę, prawda?

Jeden z mężczyzn uśmiechnął się znacząco i poklepał drugiego po plecach, mówiąc - To twoja szansa, stary.

Ten natomiast w odpowiedzi zrzucił jego rękę z siebie i zwracając się do Magdy powiedział - Nie słuchaj ich, to banda idiotów.

- A co to idiota? - wyłapała mała dziewczynka, która siedziała tuż przy Starszej Pani.

- Idiotą jest twój wuja... - wyszeptał konspiracyjnym tonem kolejny z trójki mężczyzn.

- Ale który wuja?!

- Wuja Tomek, kochanie - odparł uśmiechając się szelmowsko.

- Tata żartował - powiedziała pośpiesznie druga z kobiet, jednak mówiąc to, ledwo panowała nad swoim uśmiechem.

Jej wargi drżały próbując się nie unieść, natomiast mężczyzna, który nazwał wszystkich bandą idiotów wyglądał jakby miał zaraz całą rodzinę po kolei, jednego za drugim, pozabijać.

- Bądź poważny, tato! - poprosiła dziewczynka z wyrzutem słyszalnym w jej głosie.

- Uspokójcie się! - sąsiadka wzięła sprawy w swoje ręce i zapanowała nad towarzystwem jednocześnie poleciła - A ty kochanie, usiądź obok Tomka.

Aneta zajęła miejsce obok jednego z mężczyzn i nim odłożyła tackę na rosnącą pod nimi trawę, dała mu buziaka w policzek na co on zaczął się szczerzyć dumny z siebie. To było urocze. Natomiast nieco przytłoczonej dziewczynie przypadło siedzieć obok najwidoczniej jedynego singla w rodzinie. Miała ochotę parsknąć śmiechem, gdy sobie uświadomiła, że oni próbują ich zeswatać.

***

Atmosfera jaka towarzyszyła spotkaniu rodziny Kobnackich była magiczna. Jeszcze nigdy tak dobrze się nie bawiła rozmawiając i żartując z grupką ledwie poznanych osób. Nie męczyli jej trudnymi pytaniami. Czuła się swobodnie. Nawet Tomek się rozluźnił i dzięki kilku piwom uśmiechał się. Nie przeszkadzały mu docinki, za to co rusz wysyłał Madzi wymowne spojrzenia i śmiał się popijając alkohol. Każdy opowiedział o sobie kilka faktów. Pani Łucja, bo tak ma na imię gospodyni spotkania, zaprosiła swoich dwóch synów i córkę wraz z rodzinami. Marek, Tomasz i Aneta wspólnie odwiedzają matkę co drugi weekend. Jednak wizyt może spodziewać się każdego dnia, ponieważ dzieci wraz z wnukami uwielbiają rozmawiać, zwierzać się i radzić Pani Łucji, która okazała się niezwykle pomocną i zaradną pod tym względem osobą.

Ojciec rodzeństwa zmarł pięć lat temu, a to przeżycie sprawiło, że zbliżyli się do siebie jeszcze mocniej. Magda usłyszała mnóstwo komplementów na temat Tomka. Teraz otwarcie się z nich śmiała, ale mężczyzna był dumny niczym paw, gdy go wychwalano. Na trzeźwo obraziłby się, jednak będąc pod wpływem alkoholu czerpał pewność siebie ze słów rodziny. Wyłącznie Pani Łucja milczała kręcąc głową, gdy usłyszała jakąś niedorzeczność. Ta sympatyczna kobieta okazała się dla dziewczyny wielkim wsparciem, gdy Tomasz uparcie prosił ją o tańczenie podczas kolejnych piosenek. Na jej nieszczęście trafiały im się same wolne, dlatego starała się wymigać od szóstej, bądź siódmej melodii. Tomek pomimo alkoholu we krwi tańczył dobrze, pewnie. Na początku czuła się lekko skrępowana, lecz oddała się muzyce i pozwoliła, aby partner nią dyrygował i prowadził.

Około dwudziestej pierwszej dzieci już spały w domu Pani Łucji, a ona próbowała podziękować, grzecznie się pożegnać i zakończyć wizytę. Tomek zaproponował, że ją odprowadzi, a ona się zgodziłam. Przy policjancie czuła się bezpieczniej. Nie był pijany, ale lekko wstawiony dzięki czemu miał dobry humor, lecz wciąż myślał trzeźwo.

Boże, to jeden z najlepiej przez nią spędzonych wieczorów od kilku lat!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 29, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Miasteczko MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz