Rozdział 22

577 47 35
                                    

Obudziła się wtulona w chłopaka i spojrzała na niego - spał. Ostrożnie wyślizgnęła się z łóżka, tak aby go nie obudzić i weszła do łazienki z zamiarem porannego prysznica. Nie spieszyła się. Dokładnie obmyła swoje ciało chcąc pozbyć się dotyku chłopaka z klubu. Mimo uspokajającego wieczoru z Maddoxem czuła się niesamowicie brudna. Wyrzucając z głowy nieprzyjemne wspomnienia dokończyła szorowanie swojego ciała i ubrała się w czyste ubrania. Wyszła z łazienki i zauważyła, że Mad już nie spał, nie wiedząc jak się zachować rzuciła krótkie "dzień dobry" i przeszła przez pokój do swojej walizki. Zapakowała wczorajsze ubrania do osobnej reklamówki i wstała spoglądając na niego. Chłopak w tym czasie nie spuszczał Vanessy z oczu, zastanawiał się, dlaczego jest tak bardzo zdystansowana w stosunku do niego. Wstał z łóżka i podszedł do niej powoli, mając na uwadze ostatnie wydarzenia, nie chciał jej wystraszyć.

- To jak gotowa? Idziemy na śniadanie? - zapytał a ona skinęła głową nie odpowiadając mu ani słowem. Wyszli z pokoju i idąc korytarzem do restauracji oboje milczeli. W pewnym momencie dziewczyna przystanęła i spojrzała na niego poważnym wzrokiem.

-Słuchaj, chciałabym ci podziękować. Może się wcześniej pokłóciliśmy, ale- zaczęła mu tłumaczyć. Chciała wyjaśnić to wszystko a nie dusić w sobie. Długo zbierała się w sobie, aby wygłosić tą przemowę, a kiedy już zaczęła chłopak jej przerwał.

-Daj spokój. Nie ma czego tłumaczyć mała - uśmiechnął się do niej w swój firmowy sposób i ruszył przed siebie łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą. Ruszyła w milczeniu za nim. Gdy już znaleźli się w restauracji dojrzeli resztę chłopaków przy jednym ze stolików i podeszli do nich. Pierwszy odezwał się Rayly.

- Jak się masz mała? Głodna? - spytał podstawiając siadającej na krześle Vanessie bułkę pod nos. Postanowiła odpuścić to całe spięcie i pokazać, że już wszystko jest z nią w porządku. Z uśmiechem na twarzy przyjęła od chłopaka pieczywo.

- Jak wilk - odparła i zaczęła przygotowywać sobie kanapkę. Inni widząc, że się jakoś trzyma postanowili wrócić do przerwanych rozmów a Maddox się do nich dołączył. Z wielkim apetytem zjadła dwie bułki i wypiła filiżankę gorącej kawy.

- Co dzisiaj planujecie? - zapytała biorąc łyk cudownego napoju.

- Po południu chcemy zrobić próbę i przećwiczyć nową piosenkę, ale poza tym to dzień wolny - odpowiedział jej jeden z chłopaków a Rayly nagle się rozpromienił.

- Wiecie co? Słyszałem, że dzisiaj w tym mieście jest jakiś festyn, może się tam wybierzemy? - dziewczyna rozpromieniła się nieco i skinęła głową.

- Dobry pomysł - odpowiedziała i spojrzała po chłopakach, którzy zgodnie kiwali głowami akceptując pomysł swojego prekusisty.

- No to postanowione, tylko pamiętajcie, że próba jest dzisiaj najważniejsza, bo inaczej skopie wam wasze tyłki - Maddox uśmiechnął się sadystycznie i wbił widelec w swojego naleśnika. Pech chciał, że sosu, którym były wypełnione, było całkiem sporo i pod mocnym naciskiem widelca odrobina wylądowała na jego nosie. Przy stole rozniósł się głośny śmiech a chłopak zniesmaczony wytarł twarz serwetką.

- Tak, bardzo śmieszne - odpowiedział. Vanessa jednak nie potrafiła pohamować śmiechu za co oberwało jej się bitą śmietaną w twarz. Spojrzała zszokowana na swojego prześladowcę.

- Jeszcze się policzymy, czekaj no tylko- wygrażała mu palcem.

- Tylko na to czekam tancereczko - mruknął i podarował jej swój firmowy uśmiech. Gdy zjedli śniadanie, wszyscy rozeszli się w swoje strony. Vanessa postanowiła, że uda się do parku, ponieważ pogoda dzisiaj dopisywała a ona uwielbiała przebywać na świeżym powietrzu. W drzwiach zatrzymał ją nie kto inny jak brązowowłosy sadysta.

- Gdzie się wybierasz? - zapytał zagradzając jej wyjście ręką.

- Na spacer do parku, zobacz, jak słońce świeci - wskazała na okno.

- Chyba nie myślisz, że puszczę cię tam samą?

-Tak właśnie myślę - założyła ręce na piersiach - Przepuścisz mnie? - zapytała nie mając aktualnie ochoty na kłótnię z nim.

- Tylko pod warunkiem, że będę ci towarzyszył kotku - powiedział zakładając jej kosmyk włosów za ucho. Zarumieniła się, bo gest chłopaka był dość niespodziewany, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.

- Jak sobie chcesz, ale tylko spróbuj zepsuć mój spokój lub przerwać ciszę to sama skopię ci tyłek tak jak ty to wcześniej sugerowałeś chłopakom - spojrzała na niego z uniesioną głową.

- To groźba czy propozycja - zapytał przepuszczając ją w drzwiach na co ona tylko warknęła i ruszyła przed siebie.

-Palant - rzuciła wychodząc z budynku.

Kopciuszek w dżinsach (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz