- Alex wstawaj, bo się spóźnisz! - krzyknęła moja mama z parteru. Co jak co, ale ta kobieta ma potężny głos.
- Już chwila... - odparłam ociężale. Z trudem wstałam, ciągnąc za sobą bordowy szlafrok. Dlaczego poniedziałki są takie ciężkie? Zadaję sobie to samo pytanie od kilku lat. Podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać w celu znalezienia jakiegoś stosownego wdzianka na dzisiejszy dzień.Po kilku minutach zdecydowałam się na niebieskie przetarte jeansy, luźny biały T-shirt z napisem. Kiedy weszłam do łazienki, miałam wrażenie, jakby lustro miało posypać się w drobny mak, kiedy zaczęłam się w nim przeglądać. Światło padające spod lustra idealnie podkreślało moje podkrążone oczy, a o włosach to już lepiej nic nie będę mówić. Było to coś w stylu żeńskiej wersji Hagrida. Po umyciu zębów, twarzy i ogarnięciu włosów oraz ubraniu się zeszłam na dół do kuchni.
- O, Alex wreszcie jesteś. Śniadanie na stole - rzekła mama z uśmiechem, po czym spojrzałam na posiłek. Była to owsianka z owocami. Jak zwykle można jeść oczami bez końca.
- A tak w ogóle to co tam u Louisa? Wszystko dobrze? Ostatnio widziałam przez okno jak szedł smutny - zapytała ze zmartwieniem w głosie.- Wiesz córeczko, jakby tak spojrzeć 17 lat wstecz, gdy zaczęliście się przyjaźnić, to teraz praktycznie nie możecie bez siebie żyć - dodała ze śmiechem. To prawda. Jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. Łezka w oku kręci się, jak przypominam sobie dawne czasy, kiedy byliśmy małymi brzdącami spędzającymi ze sobą każdą wolną chwilę. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 7:30? No dobra trzeba się już zbierać. Do szkoły mam jakieś 15 minut drogi.
- Mamo ja już idę! - krzyknęłam wychodząc z domu. Po drodze mijałam liczne domy jednorodzinne. We wszystkim dało się wyczuć pewną monotonię. Nieme latarnie wyglądały na zmęczone tym wszystkim. Z biegiem czasu uświadomiłam sobie, że jest tak także z ludźmi. Wcześniej byli tacy jakby bardziej żywi, entuzjastyczni. Czerpali radość z każdego dnia, który przychodził, kiedy wschodziło słońce. Teraz to wszystko ma inny wymiar. Wszystko jest wplątane w pewną rutynę.
- Witaj budynku zwany szkołą - przeleciało mi przez głowę, kiedy zobaczyłam budynek z czerwonej cegły, gdzie trzeba przesiedzieć 7 godzin lekcyjnych przez 5 dni. Kiedy dotarłam na miejsce, w kieszeni zaczął wibrować mi telefon. Jak się okazało, napisał Louis.
- Hej Alex. Odwróć się - przeczytałam. Za moimi plecami stał on we własnej osobie.
- Hejka przyjacielu - uśmiechnęłam się i przytuliłam go na przywitanie.
- Jak tam? Wyspało się maleństwo? - droczył się ze mną, bo wie, że nie lubię jak ktoś tak na mnie mówi.
- Ała no dobra już przestaję - zaśmiał się, gdy sprzedałam mu kuksańca w bok.
- Wiesz co? Dziwię się tobie, że jeszcze ze mną wytrzymujesz - dodał, po czym obydwoje się zaśmialiśmy. Do bruneta podeszli koledzy. No nie powiem, było na czym zawiesić oko.
- Hej Alexandra - rzucił Tom, chyba najbardziej przystojny z nich wszystkich.
- Siemka - odpowiedziałam i wszyscy razem poszliśmy na lekcje. Tom cały czas przyglądał mi się. Nie dość, że wysoki, to jeszcze blondyn. Właśnie w takich gustowałam. Koło mnie w ławce usiadła Lucy. Całkiem ułożona dziewczyna. Zupełnie odstawała od tych wszystkich dziuniek.
- Hejka Alex - rzuciła z głupawym uśmieszkiem.
- Siadaj - poklepałam krzesło obok.
Do klasy weszła pani Smith. Jak mi wiadomo, od 5 lat uczy chemii, której nienawidzę.
- Witam moi drodzy Dzisiaj będziemy mówić o kwasach - rozpoczęła lekcję. Przebiegłam wzrokiem po całej klasie i odrazu wiedziałam, że będzie to niezbyt interesująca lekcja. Poczułam, jak coś uderzyło mnie w ramię. Spojrzałam na Toma, który rzucił we mnie kawałkiem kartki. Razem z Tomlinsonem siedzieli dwie ławki za mną. Obaj uśmiechnęli się do mnie, co ja odwzajemniłam.
Uwagę wszystkich zwróciła przewodnicząca samorządu
- Pewnie kolejne ogłoszenie - pomyślałam. Jak się okazało, miałam rację.
- W tym tygodniu, a dokładniej w piątek odbędzie się dyskoteka. Zacznie się o 19 i będzie trwać do 22. Cała impreza będzie na sali gimnastycznej - wyszła, a lekcja wróciła na odpowiedni tor.
- Panno Alexandro mam nadzieję, że pani nie przeszkadzam w pogawędkach - rzuciła nagle kobieta, na co ja zareagowałam przecząco.
- Ale ja przecież nie rozmawiam, nie wiem o co pani chodzi - wytłumaczyłam, a Lucy przytaknęła.
- Zawsze znajdzie się miejsce na twoje tanie wymówki, młoda damo - przewróciła oczami. Spotkałam się ze spojrzeniami całej klasy. Wszystkie pary oczu wyrażały zdziwienie a zarazem nutkę nienawiści do nauczycielki. Z tego, czego zdążyłam się dowiedzieć, to chemiczka nie cieszyła się sympatią uczniów. Była wyjątkowo
Zaczęłam patrzeć na tablicę w celu zrozumienia czegokolwiek. Zważając na to, że mój mózg nie ogarnia czegoś takiego jak fizyka, chemia, czy chociażby biologia, materiał przysparzał mi wiele kłopotów. Kiedy wreszcie zadzwonił upragniony dzwonek, ruszyliśmy korytarzem pełnym ludzi pod salę gimnastyczną, gdzie odbywały się zajęcia wychowania fizycznego. Początkowo myślałam, że nic nie może bardziej zepsuć tego dnia, ale zdałam sobie sprawę jak bardzo się myliłam. Tommo widząc Veronicę, szkolną "VIP" odrazu do niej podszedł. Stało się coś, czego żadna osoba z naszej paczki się nie spodziewała...
********************************************************************************************
Witam Was moi drodzy w pierwszej części fanfiction. Mam nadzieję, że historia napisana przeze mnie będzie przez Was lubiana, żebym miała dla kogo pisać. Zapraszam oczywiście do komentowania i oceniania oraz oddawania głosów. Dobrze byłoby poznać Wasze opinie na temat mojej pracy. Do zobaczenia w następnej części. :-*

CZYTASZ
Nadejdą lepsze czasy/ L.T
FanfictionOpowieść o tym, jak miłość potrafi być okrutna. Louis zakochuje się w Veronice, która nie jest zbyt dobrym wyborem dla niego. Jego przyjaciółka próbuje go wyprowadzić na prostą drogę, jednak nie udaje jej się tego dokonać. Jak potoczą się losy b...