Epilog

6 1 0
                                    

Słońce grzało go w pióra. Szybował w przestworzach napawając się swoją świetnością. Zaczął krążyć nad polaną. Spojrzał w dół. Ujrzał postać w szarej szacie z twarzą ukrytą pod kapurem siedzącą na ziemi. Zanurkował. Tajemnicza postać wyciągnęła rękę, a puchacz usiadł mu na ramieniu.

- Witajcie. - Powiedział zakapturzony. - Byliście świadkami niewzykłej histoii. Historii o miłości, zdradzie i zemście, która jest w stanie dosięgnąć swoje ofiary nawet z zaświatów. Oczywiście z małą pomocą... - W jego głosie dało się wyczuć nutkę rozbawienia. - Ale gdzie moje maniery? Przecież jeszcze się nawet nie przedstawiłem. Jestem Nyja. Słyszeliście o mnie, prawda? Czy też nie? A w sumie to nieważne. I tak o mnie zapomnicie. Jednak nie zapominajcie czego byliście tutaj świadkami. Bo kto wie czy i na was ktoś kiedyś nie będzie chciał się zemścić za krzywdy przez was wyrządzone. A zemsta ta potrafi być okrutna. Wiem coś o tym, uwierzcie mi. Zastanówcie się zatem nad każdym waszym decyzją, słowem i czynem. Ale to w sumie zależy od was. Możecie równie dobrze zignorować to co wam przed chwilą powiedziałem. To wy poniesiecie konsekwencje, a ja... Będę mieć ubaw oglądając to. Żegnajcie.


Gdy pucha puchaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz