I

132 14 1
                                    

(Przed rozpoczęciem radzę przeczytać opis historii 😊)

Dean rozkojarzony zaczął błądzić wzrokiem szukając zegarka. Trzecia w nocy. Westchnął. Co mogło go obudzić o tej porze? Zwłaszcza że wczoraj był na porządnym polowaniu. Rozejrzał się. W ciemności nic się nie poruszało. Zarysy przedmiotów były na swoich miejscach. Nagle usłyszał kapanie prawdopodobnie dobiegające z kuchni. "I tak chciałem się czegoś napić" pomyślał "od razu zakręcę ten cholerny kran." Wyszedł ze swojego pokoju i ruszył korytarzem w stronę kuchni. Nagle stanął jak wryty. Ciemna postać stała w kuchni. Dean instynktownie chwycił za nóż z którym dla zawsze spał. Utkwił wzrok na postaci próbując dostrzec jego twarz.
-Stój! Kim jesteś i co tu do cholery robisz?!
Postać poruszyła się i zrobiła krok do przodu. To z niej kapała woda.
-Dean...- wykrztusił
-Cass? Co ty tu robisz? I dla czego jesteś cały mokry?
Dean nie widział Castiela od dobrego miesiąca. Zapalił światło. Z przerażenia chciał krzyknąć ale głos utkwił mu w gardle. To nie była woda. Cass stał w dużej kałuży krwi. Dean podbiegł do niego ale ten się cofnął.
-Nie... Dean - zaczął mówić z wyraźnym bólem - przyszedłem się... Tylko.. pożegnać.. Tylko pożegnać...
Nagle nogi się pod nim ugięły. Dean w ostatniej chwili złapał Castiela, który ostatkami sił chciał protestować. Wyszeptał jeszcze tylko "Dean... Nie.. Uciekaj" po czym stracił przytomność.

Tym razem jest inaczej ~ DastielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz