Prawa noga w przód.
Lewa w tył.
Lekkie podskoki i powoli idziemy w lewą stronę.
Obrót.
Skok.
Upad na kolana i głowa do tyły.
— Dobra, na dzisiaj koniec. — odparłam normując oddech i podnosząc się z podłogi.
— Jezu... kobieto dałaś nam dzisiaj popalić. — powiedział Noah również wstając w tym samym czasie co ja.
— Oj, nie marudź. Na siłowni ćwiczysz dwie godziny codziennie, wymagasz od siebie więcej niż ja... No ludzie. — warknęłam lekko na niego i wzbiłam ręce w powietrze.
— Noah, Ari ma rację, od siebie wymagasz dużo, duuużooo więcej niż ona od ciebie. — powiedziała Kamiko kładąc rękę na ramieniu blondyna.
— Kamiko, nie obraź się, ale... — zaczął.
— Ale Noah ma dziewczynę. — odparła groźnym tonem rudowłosa dziewczyna, która stała w progu sali.
Ruda o brązowych oczach i ubrana jak jakaś dziewczyna spod latarmi gromiła moją przyjaciółkę morderczym wzrokiem. Reszta grupy kiedy ją zobaczyła szybko zmyła się z sali pozostawiając tylko mnie, Kamiko, Noaha i Cartera — czarnowłosego chłopaka. Nie wiem czego się oni bali, ona tylko szczeka, a nie gryzie.
— Lucy, sorry, ale to była... — zaczął Noah.
— Sorry Lucinda, ale zabierz te swoje gibkie nogi i odpłyń. Zrobisz tym wszystkim przysługę, kotku. — ostatnie słowa podkreśliła, a rudowłosy plastik zaczął iść w naszą stronę.
No to będzie ciekawie...
Eh...
— Lucy wyjdź stąd, przeszkadzasz nam. — zgromiłam ją.
— Spokojnie, tancereczko, jestem pewna, że te nóżki też się już nie raz otwierały i to nie przy robieniu szpagatu.
— Zaczynasz przeginać, ruda. — syknęłam.
Zaczęłam podchodzić do niej, ale Carter złapał mnie za rękę. Kiedy poczułam jego dotyk cała złość ze mnie zeszła. Nienawidziłam tego uczucia i w jaki sposób na mnie działa. Chciałam dokopać, ale nie mogłam kiedy ON jest w pobliżu. Nie potrafiłam.
— Zostaw Ari, nie warto. — powiedział łagodnym tonem. — Ona już taka jest. Nie zmienisz tego. Nie przejmuj się. Najważniejsze jest to co twoim przyjaciele mówią o tobie, a nie szkolne dziwki.
Stałam ciągle do niego tyłem. Nie chciałam, żeby widział, że w rogu moich oczu zaczęły zbierać się łzy. Nie z tego powodu, że kto powiedział złego o mnie, ale z tego, że on o mnie dba, że się troszczy.
— Lepiej słuchaj swojego pana. Twoja obrażona na szyi w końcu coś oznacza. — powiedziała Lucy.
W tym momencie przegięła. Coś we mnie pękło. Wyrwałam się przyjacielowi i wymierzyłam w nią pięścią. Dziewczyna upadła na podłogę, a po chwili na obolałym miejscu znalazła się jej dłoń. Ukucnęłam obok niej i powiedziałam cichym, ale pełnym wrogości głosem.
— Powiedz tak jeszcze raz, a dostaniesz o wiele mocniej.
Przyglądałam się jej jeszcze przez chwile. Nie byłam zadowolona z tego co zrobiłam, ale nie pozwolę do siebie tak mówić. W podstawówce mnie przezywano, prześladowano, nie chce, żeby to się znowu stało. Nie byłam nigdy osobą "twardą" psychicznie tylko wręcz przeciwnie. Dzięki moim przyjaciołom jakoś się jeszcze trzymam. Wstałam, wzięłam torbę sportową i wyszłam szybkim krokiem z sali. Jedynie co jeszcze mogłam dostrzec przed przekroczeniem progu to jak Carter idzie za mną oraz powstrzymującą go w tym Kamiko. Dobrze, że go zatrzymała. Chciałam teraz pobyć sama. Tylko ja i muzyka, no i może jeszcze fajki.
Weszłam na drugie piętro szkoły i otworzyłam drzwi do łazienki. Zamknęłam kabinę, a torbę położyłam na muszli klozetowej. Wyciągnęłam białą, luźną bluzkę, a koszulę którą miałam zawsze podczas treningu upchnęłam w róg torby. Postanowiłam nie zmieniać spodni dresowych, bo nie widziałam w tym jakiegokolwiek sensu. Różowy ręczniczek ułożony w prostokąt rozłożyłam i wytarłam twarz oraz kark. Po tej czynności jeszcze rozwiązałam włosy i je uczesałam. Niestety niewielka ilość włosów przylepiła mi się do szyi.
Jak ja tego nie cierpię.
Kiedy miałam już wychodzić z kabiny dostałam SMS-a. Odblokowałam telefon i zobaczyłam, że napisała do mnie Kamiko.
Kami: Hej, wszystko oki?
Ja: Tak, jest ok. Przebrałam się i chce iść do salki
Kami: Carter cię szuka, pyta się mnie ciągle o ciebie
Ja: Powiedz, że poszłam do domu. Nie chce z nikim gadać, Kami
Kami: Spoczko rozumiem. Będzie ci potrzebne towarzystwo?
Ja: Wiesz co... Chyba na te 20 minut nie, ale później możesz do mnie przyjść to ułożymy układ na następne zajęcia ;)
Kami: Rodzice po mnie przyjeżdżają, więc chyba nie bardzo dam radę, ale pogadam z nimi ^_^
Ja: Spoczko. Będę tam jeszcze z godzinę, więc przyjdź po prostu
Kami: Oki doki. A ja ci radzę, żebyś powiedziała Carterowi co czujesz. A jeżeli on cię kocha?
Ja: Jakby mnie kochał to by powiedział coś Lucy, a nie mnie zatrzymywał.
Kami: Sądzę, że nie chciał stawać pomiędzy dwiema wkurzonymi laskami. Zresztą jeśli nie powiesz mu o swoich uczuciach, nie dowiesz się o jego.
Ja: Możliwe, że masz rację, ale nie zrobię tego. Za dużo ryzykuję i mogę go stracić.
Kami: Ale bez ryzyka nie ma życia. Czasem trzeba pójść na głęboką wodę żeby postawić na swoim i wiedzieć na czym się stoi. Poza tym umiesz okazać złość i nienawiść do tej Rudej Szmaty, a nie potrafisz pokazać serca Carterowi ? Przemyśl to kochana.
Ja: Ehh ... Dobra przemyślę to, ale niczego nie obiecuje.
Kami: To najwyżej ja mu powiem i każę mu z Tobą pogadać ^^
Ja; Nawet się nie waż !
Przyjaciółka już nic nie odpisała. Świetnie, po prostu świetnie. Miejmy nadzieję, że się zgrywała, a Carter o niczym się nie dowie.
Wzięłam kluczyk od mojej sali i szłam w jej stronę. Otworzyłam drzwi i ujrzałam duże pomieszczenie o kolorze kremowym. Przy oknach były przyczepione małe belki, żeby się rozgrzać. Okna te były otwarte, a firanki tańczyły podczas powiewu wiatru. Na parapecie stał duży magnetofon, a w każdym rogu sali wisiał czarny głośnik. Zamknęłam drzwi na klucz, aby nie było przeciągu. Podeszłam do magnetofonu, podłączyłam swój telefon do urządzenia, a po chwili cała sala dosłownie "żyła" muzyką. Po krótkim rozciąganiu i rozgrzewce, zaczęłam tańczyć, starając się wyzbyć negatywnych emocji.
YOU ARE READING
First Dance
Teen FictionOpowieść pełna pasji, miłości, tańca i dramatów. Zapraszamy na pierwszy tom naszej powieści First Dance, abyście mogli poznać historię Arissy i Cartera. Dwójki 19 letnich ludzi, których uratował taniec.