Goodbye Mr. Holmes

280 42 24
                                    

GOODBYE MR. HOLMES

          Kto by pomyślał, że dzień, który przeistoczy go we wrak człowieka, zacznie się tak niewinnie? Od filiżanki herbaty, porannej gazety i papierosa. Jak można od tych trzech rzeczy przejść do procesu totalnej destrukcji? No, tak. Był jeszcze telefon. Rozmowa, z której niewiele pamiętał, bo już nic nie wydawało się istotne. Świat się skończył, więc czemu ludzie żyją dalej i udają, że nic się nie stało? Czemu wydają się równie beztroscy jak jeszcze tego, jakże nudnego i spokojnego ranka? A spadek w dół zaczął się od zwykłego telefonu...

***

          –Tak, Lestrade? – spytał detektyw po odebraniu połączenia.

          – Słuchaj, jest sprawa. Jesteś potrzebny do identyfikacji ciała, to rozkaz z góry... – Głos inspektora był wyraznie spięty, ponieważ MI5 nie ma w zwyczaju ingerować w identyfikację randomowych ludzi.

          – Wiadomo po co jestem potrzebny MI5, o tak wczesnej porze? – spytał Holmes i zaciągnął się papierosem. Nie zbyt podobała mu się wizja opuszczania mieszkania, a już szczególnie nie na polecenie jego brata.

          – Nie mam pojęcia, ale sypią się głowy, więc sprawa musi być poważna. Nawet nie wiem jak wygląda osoba, którą masz identyfikować – wszystko ściśle tajne. Nie wpuścili mnie do pomieszczenia.

          – Wiadomo dlaczego potrzebny jestem akurat ja? Ofiara na pewno miała rodzinę, przyjaciół...

          – Znaleziono przy ciele list... Jest zaadresowany do ciebie.

***

          Pamiętał szok, który przeżył kiedy wszedł do pomieszczenia. Nogi się pod nim ugięły, a mimo to cały czas stał. Serce stanęło, a mimo to cały czas żył. Oczy zaczęły piec, a mimo to cały czas pozostały suche. No i triumfująca mina Mycrofta, który z satysfakcją przyglądał się jego cierpieniu. Ukrytego pod maską obojętności i spokoju. Ale to tylko pozory. Bo prawdą jest, że tamtego dnia Sherlock Holmes umarł.

***

          – Poznajesz, prawda? – spytał Mycroft Holmes,  jednak było to pytanie retoryczne. Oczywiście, że poznał, mimo że nie chciał. Blade usta, które jeszcze nie tak dawno przybierały krwistoczerwony odcień, hebanowe włosy, które utraciły swój blask, niebieskie oczy, zakryte powiekami, które już nigdy się nie otworzą. Sherlock przed oczami miała martwą Irene Adler.

           – Prosiłem cię abyś się w to nie mieszał, pamiętasz? – kontynuował niezrażony starszy Holmes. – A ty zignorowałeś moją prośbę. Jak zawsze. I jak zawsze wykazałeś się wybitną głupotą. Pojechałeś za nią do Karachi i ocaliłeś jej marne życie. Jednak od losu nie da rady uciec, drogi braciszku. Tacy ludzie jak ona nie giną śmiercią naturalną, a Irene Adler stanowi tego najlepszy przykład.

          Nie zareagował. Dla niego słowa brata nie miały znaczenia. Dźwięki nie układały się w słowa, nie przebijały się przez warstwę smutku, która oplotła detektywa ciasnym kokonem.

          Zanim Mycroft opuścił pomieszczenie, zostawił na blacie kopertę, która była wyraznie zaadresowana do niego.

          – Nie będę wam przeszkadzał – skwitował krótko i trzasnął za sobą drzwiami.

          Przez chwilę nie wiedział co miał ze sobą zrobić. Z oczu zaczęły płynąć łzy. Jedna, druga, trzecia, jakby ktoś zniszczył tamę, która je blokowała.

          – Oh, Irene... – W końcu zdobył się na te marne dwa słowa i już całkowicie zaniósł się płaczem.

***

          Szanowny Panie Holmes. (Drogi Sherlocku)

          Obawiam się, że to mój koniec. Zginę niebawem i słuch o mnie zaginie, a ja mam jeszcze tyle Panu do powiedzenia. Głupi czas, głupia śmierć!

          Chciałabym mieć nadzieję, że nie przejmie się Pan takim drobnym wydarzeniem jak moja śmierć, w końcu sentyment to jedynie zbędny defekt chemiczny. Jednak, ponieważ wiem, że tak się nie stanie, a ja mam świadomość, że nie mam wiele czasu powiem to prosto z mostu: Kocham Pana, Panie Holmes.

          Mogłabym tu teraz zacytować cały tekst przysięgi małżeńskiej, jednak wers „I dopóki śmierć nas nie rozłączy" wybrzmiałby zbyt cynicznie, więc się powstrzymam. Wystarczy, że napiszę, że pokochałam Pana od chwili kiedy rozbroił Pan mój sejf. Nieco dziwna chwila, ale tak się stało i nie żałowałam tego przez ani sekundę, mojego dobiegającego końca, życia.

          Powtórzę to jeszcze raz: Kocham Pana, Panie Holmes. Do widzenia.

(zawsze)Twoja Irene

***

           – I ja panią kocham, panno Adler – powiedział Sherlock Holmes, kiedy po raz kolejny przeczytał list – jedyną pamiątkę po Tej Kobiecie. Niestety osoba, która była najbardziej zainteresowana tym zdaniem, nie usłyszała go. Zamiast tego zrobiły to gwiazdy, które, jak na ironię, świeciły tej nocy niesamowicie jasno.

_______________________________________________________________________________

Naszło mnie objawienie. I tak powstał ten One Shot. Jeśli jeszcze mnie nie znasz, a ci się to spodobało, zapaszam na moje inne dzieła o adlocku i nie tylko ;)

See ya!

Goodbye, Mr. HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz