- Dzień dobry, panie Kwon.
- Dzień dobry.
- Czy rzeczywiście jest pan gotów na opowiedzenie tej historii? Może to trochę niegrzeczne pytanie, jednak nadal jestem w wielkim szoku. Tak nagle zadzwonił pan do naszej redakcji...
- W porządku. A moja odpowiedź brzmi - tak, jestem gotowy. Minione lata pomogły mi z ułożeniem myśli. A wspomnienia, jak na złość, stały się jeszcze bardziej wyraźne. To znak, że muszę wszystko z siebie wyrzucić. Najwyższa pora.
- Dobrze... W takim razie zacznijmy od samego początku, panie Kwon. Jak to się stało, że dwunastego listopada, dokładnie dziesięć lat temu, spotkał pan na swojej drodze Choi Seunghyuna?
- Właściwie opowiadałem już o tym policji, jednak emocje związane z wydostaniem się na wolność sprawiły, że pominąłem parę szczegółów. Ja... tamtego dnia pokłóciłem się z rodzicami. To nie była zwykła sprzeczka - wyrzuciłem z siebie zdecydowanie zbyt wiele niemiłych słów, a następnie trzasnąłem drzwiami. Poszło o mój nowy kolor włosów. Czerwony. Ojcu kompletnie nie przypadł do gustu, co teraz nie wydaje mi się dziwne - w końcu miałem odziedziczyć jego firmę, a powoli zbliżałem się do dwudziestki. Matka dorzuciła swoje trzy grosze, wypominając mi wszystkie złe rzeczy, których dopuściłem się w przeszłości. Zdenerwowany do granic możliwości, jak i pełen chęci rozładowania wszystkich negatywnych emocji, zadzwoniłem do swojego najlepszego przyjaciela. Youngbae przyjechał po mnie bez jakichkolwiek pytań, a następnie zabrał do siebie. Oczywiście nie pożegnałem się z rodzicami. Do domu powróciłem po pięciu latach, kiedy oboje zdążyli uznać mnie za martwego.
W mieszkaniu Youngbae nie spędziliśmy zbyt wiele czasu. Dość szybko złożyłem przyjacielowi pewną propozycję. Dokładniej chodziło o to, aby wybrać się do jednego z pobliskich klubów. Pamiętam... doskonale pamiętam, że miałem ogromną ochotę na alkohol, jak i spędzenie tej nocy z kimś nieznajomym. Youngbae był świetnym przyjacielem. Nadal nim jest. A wtedy zgodził się na moje wszystkie zachcianki, dobrze wiedząc, że tylko pójście do klubu poprawi mi humor.
To właśnie tam zobaczyłem Seunghyuna. Siedziałem na kanapie w kącie sali, powoli kończąc pierwszego drinka.
- Jaki był?
- Niesamowicie przystojny. Wyróżniał się na tyle innych mężczyzn, co oczywiście powinno dać mi do myślenia. Zwrócił na mnie uwagę parę sekund później, tym samym odwzajemniając spojrzenie. Zrobił to w taki sposób... poraziła mnie siła, którą włożył w samo spojrzenie. I jeszcze posłał mi uśmiech.
- Co wydarzyło się później?
- Pomyślałem, że najzwyczajniej w świecie spodobałem się temu mężczyźnie. Nie spuszczał ze mnie wzroku. A Seunghyun po prostu znalazł kolejną ofiarę. Przeprosiłem Youngbae, jakby nigdy nic podchodząc do baru, gdzie siedział nieznajomy. Zapytałem z szerokim uśmiechem na ustach, czy postawi mi drinka. Bez słowa kiwnął barmanowi. Tak nagle stał się poważny.
Dlatego wziąłem sprawy w swoje ręce. Rozpocząłem rozmowę, jednocześnie kusząc mężczyznę na wszelkie możliwe sposoby - dłoń zaciskałem na jego kolanie, co jakiś czas przygryzałem wargę, a w pewnym momencie ułożyłem głowę na jego ramieniu. Byłem pijany i chciałem się zabawić. Dlaczego Seunghyun nie odczuwał tego samego?
Wyciągnął mnie z klubu tak nagle, że gdyby nie jego ramiona, zapewne przewróciłbym się o własne nogi. Był taki tajemniczy. Wepchnął mnie na tył samochodu, a następnie odpalił silnik. Pojechaliśmy do jego mieszkania.
- Czy...
- Nie, nie uprawialiśmy seksu. Pamiętam, że ze złości wyrzuciłem z siebie jakieś przekleństwo, jednak nie zapytałem, dlaczego położył mnie na łóżku, skoro nie miał na nic ochoty. Dłonią gładził moje świeżo pofarbowane włosy, a do ucha szeptał słowa, których nie potrafiłem odpowiednio zinterpretować. Coś o tym, że postara się być najlepszym opiekunem na świecie. Wydało mi się to dziwne, jednak ciągle byłem pod wpływem alkoholu.
CZYTASZ
nameless liberty {gtop}
FanficWywiad z Kwon Jiyongiem, który po pięciu latach odważył się opowiedzieć o przeżyciach związanych z Choi Seunghyunem.