Wiele niewytłumaczalnych rzeczy dzieje się w dzisiajszym świecie. Nic nie jest w nim takie, jakie nam się wydaje. My, ludzie, próbujemy wszystko sklasyfikować, unormować; sprawić, by nazwane i dokładnie opisane przez nas, było nam posłuszne. Zauważyliśmy tę cechę już wiele tysięcy lat temu, twierdząc, że to właśnie była rola biblijnego Adama. Jednak czy to słuszne spostrzeżenie? Czy powinniśmy wszystko kwalifikować?
Większość z nas za to może potwierdzić, robienie zamków z zupełnie wysuszonego piasku, jest tą samą czynnością co przesypywanie go z miejsca na miejsce. Zdążyła się już o tym przekonać Blanka. Znużona sześciolatka zostawiła wiaderko i łopatkę na boku i zaczęła dokładniej przyglądać się otaczającemu ją światu. Mama zrobiła jej rano dwa kituszki, które wciąż są na swoim miejscu, co sprawdziła rączką. Na zielonej spódniczce lata czerwony motylek. Dziewczynka nagle odwraca głowę w bok i -ojejku- biegnie ile sił w nogach by złapać takiego samego co na spódniczce motyla! Przecież są takie podobne!
Biegnie wgłąb parku ile sił w jej wątłych krzywych nóżkach, już prawie pewna, że ten motylek uciekł z jej spódniczki, bo pokłócił się z tym drugim! I mija wszystkich, rowerzystę z balonami, pana z lizakami, inne bawiące się dzieci, bo musi złapać motylka, by ten wrócił na jej fartuszek. Nagle, jakiś złośliwy kamyk znajduje się między jej stópkami i nie mija chwila, kiedy Blanka spada na gęstą trawę. A już, już była tak blisko! Spojżała na swoje kolanka i łokcie. Nie miała żadnych obtarć i nic jej nie bolało, czas podnieść głowę wysoko, poprawić kitki i wracać do Mamy. Kiedy Blanka odwraca się, by ruszyć w powrotną drogę, staje na skrzyżowaniu dróżek. Jej oczom ukazuje się brukowy chodnik, którym tu zawędrowała oraz polna ścieżka, będąca na pozór równoległa do chodnika. Rządna przygód Blanka, rusza na pozór w powrotną drogę, wybierając ścieżynkę. Zagłębiała się w coraz to odleglejsze czeluście parku, który nagle zmienił się w las. Nie było już słychać gwaru rozmawiających ludzi, dzwonków rowerów, tylko uroczysty i prześmiewczy świergot kolorowych ptaków. Ich pióra fascynowały sześciolatkę. Chciała je złapać, dotknąć, pogłaskać, mieć tylko dla siebie, a one prowadziły ją dalej i dalej w głąb drzew. Ścieżka była porośnięta trawą i mchem, dawno nikt jej nie odwiedzał. A las, mimo że wcześniej tak gęsty, teraz rzedniał przed dziewczynką i pokazał jej skrywaną przez wieki tajemnicę, jaką był marmurowy klasycystyczny pałac. Kolorowy ptak zniknął z oczu Blance, więc rozejrzała się wokół siebie. Dopiero teraz spostrzegła brak wszechogarniającego gwaru. Stała na łące otoczonej zewsząd gęstym lasem, a w jej centrum stał wielki biały pałac. Nic już się nie liczyło, motylek, ptaki odeszły w zapomnienie, jej celem stały się marmurowe drzwi. Zachichotała z radości i niczym młoda łania skocznym krokiem pobiegła w stronę monumentalnej budowli. Kiedy dotarła do białej furtki, przekroczyła ją i stanęła. Stanęła na marmurowej ścieżce prowadzącej do schodów przed drzwiami, jednak to nie to sprawiło jej oszołomienie, lecz to, co znajdowało się po obu stronach dróżki. Szare marmurowe płyty wielkości człowieka położone w równych odległościach. Przelękła się, kiedy wróciły jej wspomnienia związane z podobnym miejscem, pogrzeb dziadka. Chciała już uciekać, uciekać byle dalej i byłaby to zrobiła, gdyby drzwi pałacu nie otworzyły się, a kolorowa postać nie pomachałaby jej z sugestią, by weszła. Ile sił w nogach szybciutko przebiegła po chodniczku, wbiegła po schodkach i stanęła przed kobietą. Pastelowe koronki, gorset, krynolina, pantofle i gigantyczna biała peruka, chusteczka w dłoni. Jej twarz sprawiała wrażenie przezroczystej, tak jak jej dłonie, a jej oczy były puste. Kobieta wzbudzała w Blance niepewność, dziwna mechaniczność ruchów i sztuczny uśmiech nie sprawiały, że była skłonna jej zaufać.
- Oh. Blanka. Czekaliśmy na ciebie. Długo. Nie spieszyłaś się. Szkoda. Wejdź, na pewno jesteś zmęczona wycieczką.- głos nie był wypełniony pogardą, smutkiem, złością czy jakąkolwiek inną emocją. Tylko ostatnie zdanie brzmiało naturalnie.
CZYTASZ
ONIRYZMY
Krótkie OpowiadaniaOniryzmy- opowieści pisane na podstawie wizji sennych autora, zawierają głębszy przekaz, często należy interpretować utwory pod siebie (indywidualnie).