30. Powrót do Helios

147 11 4
                                    

FRANKA

Gdy byłam już na zewnątrz, Asmodeusz wraz z Dragonem, wzbijali się w powietrze. Nie chciałam go gonić, więc postanowiłam poczekać. Nagle dopadła do mnie Rea.
-Coś ty mu zrobiła?!?-naskoczyła na mnie.
-Co zrobiłam ją?!?-zapytałam retorycznie.
Diablica machnęła ręką i wróciła do swojego namiotu. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko ruszyć w jej ślady. Zrezygnowana, wróciłam do łóżka.

ASMODEUSZ

Nie mogłem. My nie mogliśmy. To nie powinno w ogóle się wydarzyć. To tylko i wyłącznie moja wina. A może tej dziwnej wojny... Właśnie. Wojna. Skierowałem smoka w stronę Wszechoceanu, skąd dochodziły, nikłe już, odgłosy walki. Moim oczom ukazał się następujący widok:
Wojska Nieba i Piekła otoczyły trzy potwory z drugiego końca oceanu lawy. Dwa z nich były ranne. Postanowiłem wkroczyć do akcji. Nim jeden z nich znalazł się w zasięgu mojego miecza, padł nieżywy z powodu odniesionych ran. Drugim zajęli się inni. Natarłem więc na ostatniego. Z grzbietu Dragona trochę trudno było mi zadawać jakiekolwiek ciosy, ponieważ smok był duży, a co za tym idzie-mało zwrotny. Jednak w końcu udało mi się dostać na tyle blisko, by móc zaskoczyć z wierzchowca i walczyć z potworem z ziemi. Walka nie trwała długo, ponieważ nawet taka kreatura ma świadomość, że sama nie zdziała zbyt wiele. Po kilku minutach i on został pokonany. Na polu niedawnej bitwy, trwał teraz rozgardiasz. Nikt nie wiedział, co robić dalej. Każdy się przekrzykiwał, inni biegali w tę i nazad. W końcu Lucyfer postanowił to zmienić. Wzleciał dość wysoko na swoim bojowym smoku i krzyknął diabelskim głosem:
-Spokój!
Wtedy wszyscy się opamiętali. Anioły stanęły w jednym szeregu, demony w drugim. Po chwili zapadła względna cisza.
-Tak lepiej.-stwierdził ojciec.-Niech anioły zajmą się zatapianiem statków, a diabły w tym czasie zrobią porządek z ciałami. Sanitariusze, proszę wziąć kilka zwierząt i zabrać rannych, niezależnie od miejsca zamieszkania, do zamku i tam się nimi zająć. Po skończeniu zadań nad Oceanem, wszystkich zapraszam na wielką ucztę. Wszyscy walczyliśmy dzielnie w obronie swoich terytoriów. Przez kilka dni odpoczniecie w moim domostwie, po czym każdy wróci do siebie.-tym zakończył przemowę. Anioły i demony rozeszły się, by wykonać przydzielone zadania. Z namiotów szpitalnych przyszło kilka osób i zabrali smoki, by przetransportować najbardziej poszkodowanych. Wkrótce pierwsze "karetki" wyruszyły w podróż do zamku Otchłani.
Skorzystałem z okazji, zagwizdałem na Dragona, po czym podleciałem do Króla.
-Kiedy zamierzasz wracać?-zapytałem go.
-Zaraz po uporaniu się z tymi potworami. Zajmie to maksymalnie sześć, może siedem godzin. Czy z Tobą wszystko w porządku?
-Jak widać. Potrzebna Ci moja pomoc?
-Nie. Ty zabierz Frankę i Reę do zamku. Tam się spotykamy.
Taki miałem zamiar, więc jego decyzja była mi na rękę.
Niezwłocznie skierowałem się w stronę obozu dziewczyn.

FRANKA

Po kilku godzinach diabeł wreszcie wrócił. Oświadczył, że musimy wracać na zamek, gdyż wojna została zakończona. Obie byłyśmy zadowolone z tego obrotu sprawy. Namioty po chwili zniknęły, spakowałam Atenę do klatki, po czym dosiadłam smoczycy. Książę i Rea podróżowali na Dragonie. Wkrótce dotarliśmy do zamku, gdzie niebiańscy i piekielni sanitariusze pomagali rannym, a kucharze przygotowywali wielką ucztę na cześć zwycięstwa nad Wieczną Ciemnością. Smokownia szybko została odbudowana i zwierzęta miały gdzie mieszkać. Około godziny dwudziestej, rozpoczęła się uczta. Wszyscy byli bardzo zadowoleni z tego, że zapanował pokój. Zamieszanie było takie, że nie mogłam znaleźć chwili, by spokojnie porozmawiać z Asmodeuszem. Poza tym, Rea nie opuszczała go na krok. Wkrótce byliśmy tak najedzeni, że pozostało jedynie udać się do własnych komnat i odpocząć. Następnego dnia po śniadaniu, przyszła poczta zaadresowana do mnie. Odebrał ją Lucyfer i po moim przyzwoleniu, otworzył ją.
-Mam niezbyt dobre wiadomości.-powiedział, gdy skończył czytać.-W związku z tym, że nie panuje już niebezpieczeństwo wojny i wszystko wraca do normalnego funkcjonowania, za dwanaście godzin masz być znów w swoim domu w Helios.
Byłam zaskoczona i rzeczywiście, było mi trochę przykro. Pobyt na zamku, z wyjątkiem kilku chwil, był naprawdę przyjemny. Mogłam stwierdzić, że zaprzyjaźniłam się z rodziną królewską.
Milczenie przedłużało się, w końcu Król Otchłani powiedział:
-Podróż do Czyśćca trwa niecałą godzinę. Mamy jeszcze czas.-położył mi dłoń na ramieniu. Spojrzałam na niego. Ciepło się do mnie uśmiechnął, po czym spojrzał gdzieś ponad moją głową.
-Czy możesz zostawić nas samych? I zająć czymś Reę?-zapytał Książę.
Lucyfer spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Kiwnęłam lekko głową, po czym diabeł odszedł.
-Wyjdziemy na zewnątrz?-zaproponował.
Zgodziłam się, po czym wyszliśmy na jeden z tarasów.
-To co zdarzyło się między nami, nie powinno mieć miejsca.-zaczął prosto z mostu.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Przecież sam zacząłeś.-przypomniałam mu.
-Tak, wiem. Gdybym nie był w prawdziwej postaci, nigdy by się to nie zdarzyło.
-Co chcesz przez to powiedzieć? Że to niby moja wina?
-Nie. Po prostu mam pewne zasady. Rea zostanie moją żoną, a ty opuścisz zaświaty. Zapomnisz o tym, co się tu wydarzyło. Nie chcę jej zdradzić.
Mogłam to zrozumieć. Nie mogłam się jednak powstrzymać od dopowiedzenia:
-Asmodeuszu... muszę Ci coś powiedzieć. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że coś do ciebie czuję. I to nie jest tylko wdzięczność za opiekę.
Diabeł uśmiechnął się lekko, po czym posmutniał.
-To nic nie zmienia. Ale też Ci coś powiem. Gdyby to mogło coś zmienić, gdyby nie było Rei, moglibyśmy być razem. Ale to niemożliwe.-spojrzał mi w oczy, po czym podszedł bliżej i jakby nigdy nic, pocałował.
Palce wplótł w moje włosy, drugą rękę położył na plecach i przyciągnął jeszcze bliżej.
G

dy wreszcie mnie puścił, popatrzyłam na niego z wściekłością.
-Jak możesz?!? Chcesz, żebym cierpiała jeszcze bardziej???-po czym wbiegłam do środka, nie czekając na odpowiedź.

HEAVEN OR HELLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz