Rozdział 1 "Rozstanie"

495 34 17
                                    

Obudziłem się z wrzaskiem, cały zalany potem. Przyśnił mi się koszmar.. sam nie wiedziałem czy to była kolejna przepowiednia czy jednak zwyczajny zły sen. Podniosłem się do siadu i starałem się powoli wyrównać swój oddech, dobiegł mnie dzwięk głośnego chrapania, więc automatycznie zerknąłem w stronę łóżka na którym spał mój przyrodni brat. Tego to naprawdę ciężko obudzić.. to aż dziwne, że nigdy go nie obudziłem ani na chwilę. Rozejrzałem się nerwowo po pomieszczeniu i spojrzałem na zegarek. Była godzina 3:03.. Nie miałem czasu do stracenia, koszmar czy przepowiednia, jeden kij. Najwyżej wszyscy wezmą mnie za idiote, ale naprawdę nie chciałem, żeby to się spełniło! Zerwałem się szybko z łóżka, zarzucając na siebie bluze i wybiegłem z domku, księżyc mocno świecił.. aż za mocno, nie podobało mi się to, ale nie miałem czasu na zastanawianie się nad tym czy to coś próbuje mi przekazać. Rzuciłem się biegiem prosto do domku Ateny, nie zapukałem tylko od razu wbiegłem zdyszany do środka. Ogarnąłem wzrokiem całe pomieszczenie, aby odnaleźć dziewczynę której szukałem.. jest! Podszedłem szybkim krokiem do jej łóżka i potrząsnąłem ją za ramiona. Ręce trzęsły mi się niczym alkoholikowi, ale nic na to w tym momencie nie poradzę.
- Annabeth! Annabeth zbudz się! - starałem się mówić głośno, ale szeptem, tak aby nie obudzić wszystkich dziewczyn. Jasnowłosa otworzyła swoje zaspane oczy i spojrzała na mnie z dość dużym zdziwieniem, w sumie to nigdy nie zdarzyło mi się, abym obudził ją w środku nocy w moich morskich oczach widniało spore przerażenie.
- Percy? Co się stało? - zapytała zaspanym głosem, ale ja nie miałem czasu jej teraz wszystkiego wyjaśniać.
- Musisz mi zaufać.. - tylko tyle zdarzyłem jej powiedzieć po czym pociągnąłem ją za rękę, wyciągając tym samym z łóżka, pozwoliłem jej jedynie coś na siebie zarzucić bo noc nie była dzisiaj zbyt ciepła. Wybiegliśmy z domku, a ona na chwilę się zatrzymała, więc zerknąłem na nią.
- Glonomóżdżku wyjaśnij mi o co chodzi! – zmrużyła delikatnie oczy, ale ja rzuciłem jej tylko błagalne spojrzenie i pociągnąłem za nadgarstek.
- Miałem sen.. - odpowiedziałem na szybko, w moim głosie było słychać strach. Gdybyście widzieli to co ja, też byście się bali..
- Sen? Percy! Dokąd idziemy? - zapytała, ale gdy jej nie odpowiedział, zrozumiała, że sprawa jest naprawdę ważna, albo po prostu totalnie zwariowałem.
- Chejron.. tak Chejron! Musze go szybko o tym poinformować, nie mamy czasu! - powiedziałem swoje myśli na głos i pobiegłem z dziewczyną prosto do miejsca w którym przebywał centaur. Wpadłem do środka jak poparzony, Chejron najwidoczniej nie spał bo spojrzał na mnie nieco oszołomiony.
- Percy? Co cię tutaj spro... - nie dałem mu dokończyć i mimo zadyszki zacząłem mówić.
- Musi mnie pan uważnie posłuchać! Miałem sen! Sen, który mówił o tym, że.. - nie skończyłem ponieważ nagle niedaleko obozu rozległ się potężny trzask, najprawdopodobniej był to wybuch. Spojrzałem na Annabeth i Chejrona nieco spanikowany, ich wyraz twarzy również diametralnie się zmienił.
- Co ci się przyśniło Percy? - zapytał mnie poważnie a ja tylko przełknąłem ślinę.
- Cały obóz.. równo o czwartej czeka zagłada! - ledwo przeszły mi przez gardło te słowa, które wypowiedziałem, byłem tak spanikowany, że mój umysł niezbyt trzeźwo myślał, przecież mogłem zaczać wszystkich budzić! Chejron spojrzał na mnie po czym na Annebeth.
- Mów dalej Percy.. - odezwał się w końcu, a ja tylko modliłem się w myślach, żeby nie domyślił się, że nie powiedziałem mu wszystkiego.
- Ale.. jeśli.. jeśli oddam się w łapska sprawców to odpuszczą.. - cały momentalnie pobladłem jeszcze bardziej, Annabeth ścisnęła moją dłoń patrząc na mnie z niepokojem. W jej oczach mogłem dojrzeć stanowcze „Nie zgadzam się".
- Percy.. znajdziemy inny sposób, odeprzemy ich atak – zaczął, ale ja tylko pokręciłem głową na boki ze słabym uśmiechem na ustach.
- Nie.. jeśli tego nie zrobię to mój sen na pewno się spełni. Nawet jeśli cały obóz zostanie zniszczony to będziecie mieć więcej czasu na ucieczkę, gdyby oni nie dotrzymali obietnicy. - odpowiedziałem, sam do końca nie wiedziałem kim było „oni" ale na pewno nikim przyjemnym.
- Dam sobie radę – zapewniłem, choć nie byłem tego ani trochę pewny, kto chciał zniszczyć cały obóz? Mieliśmy na karku wojnę z Kronosem, która niedługo miała się zacząć.. Ale to na pewno nie był on. Jeszcze za wcześnie, jutro mieliśmy wybrać się do labiryntu, aby odszukać Dedala.
- Dobrze.. nie mamy czasu, Percy, Annabeth, obudźcie obozowiczów i każcie im schować się w bezpieczne miejsce z dala od obozu! - wydał nam polecenie, Annabeth chciała zaprotestować bo Chejron tak jakby zgodził się na to co chciałem zrobić, ale ona najwidoczniej sobie tego nie wyobrażała. Powstrzymał ją jednak gestem ręki i obydwoje wyszliśmy szybko na zewnątrz, aby zająć się budzeniem wszystkich. Nie było to jednak konieczne.. bo wybuch najwidoczniej wszystkich pobudził. W obozie panował jeden wielki zamęt i chaos. Wszyscy panikowali.. nikt nie wiedział co się zaraz stanie, oprócz mnie.
- Uwaga wszyscy! Chejron kazał nam się udać w bezpieczne miejsce z dala od obozu! - krzyknęła Annabeth zaciskając przy tym moją rękę. Wszyscy momentalnie się zatrzymali i zapanowała cisza, wszystkie oczy były zwrócone ku nam. Nie trwało to jednak długo bo po zakomunikowaniu, wszyscy zaczęli uciekać z obozu, niektórzy wracali się do domków, aby zabrać swoje pamiątki i inne pierdoły. Dla mnie było to troche bezcelowe.. w końcu własne życie było ważniejsze od materialnych rzeczy, ale każdy ma inne priorytety i nie mnie tu oceniać. Grover zatrzymał się przy nas, widac było, ze dopiero się obudził.
- Annabeth, Percy.. co się dzieje? - zapytał patrząc to na mnie to na córke Ateny, nerwowo przechodził z kopyta na kopyto.
- Annabeth wszystko ci wyjaśni.. - odezwałem się na co ona od razu mnie poprawiła.
- Razem z Percym
- Nie Annabeth.. - spojrzałem na nią a ona zerknęła na Grovera, aby jej pomógł w przekonywaniu mnie.
- No stary.. co ja bez ciebie zrobie? - spróbował zażartować, ale sytuacja była tak poważna, że nawet jemu to nie wyszło. Z oddali dało się usłyszec kolejny wybuch.. a zaraz po nim kolejny, tylko z tą różnicą, że tuż u bram obozu. Niektórzy właśnie przez bramę przebiegali.. więc niestety nie obejdzie się bez ofiar. Wszędzie zaczął unosić się dym, w końcu staliśmy dość blisko wejścia. Grover spojrzał z przerażeniem w tamtą stronę, my z Annabeth również.
- Uciekajcie! - krzyknąłem do nich na co obydwoje zaprzeczyli.
- Nie ma mowy Percy! Nie zostawimy cię! Idziesz z nami! - stwierdził Grover a Annabeth mu przytaknęła.
- Nie, zrozumcie. Obóz jest ważniejszy.. wszyscy zginiecie jeśli tam nie pójde! - krzyknąłem. Grover spuścił głowę w dół i cicho westchnął.
- Percy.. dobrze – zaczął a Annabeth lekko pchnęła go w ramie.
- Ale obiecaj mi, że wrócisz! - spojrzał na mnie na co ja słabo się uśmiechnąłem. Nie miałem pojęcia czy wrócę.
- Grover pomóż! - usłyszeliśmy jakiś krzyk więc satyr na pożegnanie szybko mnie objął i pobiegł w stronę owej osoby. Jasnowłosa stanęła na wprost mnie i spojrzała przenikliwym spojrzeniem prosto w moje oczy. Widziałem w nich smutek.. po chwili z jej oczu popłynęły łzy. Nie dziwiłem jej się ani trochę bo sam czułem jak zbiera mi się na płacz.
- Percy.. nie chce.. - spojrzała w dół, a ja chwyciłem delikatnie jej twarz w dłonie i starłem łzy z policzków.
- Annabeth – zdołałem jedynie wydusić jej imię, głos mimowolnie mi się łamał.
- Nie wrócisz? - zapytała cicho, bojąc się odpowiedzi.
- Nie wiem – odpowiedziałem szczerze, choć szło się domyślić, że raczej już nie.. Jeśli to już nasze ostatnie spotkanie to musiałem do czegoś jej się przyznać.
- Annabeth Chase.. kocham cię, dlatego proszę.. obiecaj mi, że dożyjesz szczęśliwie późnej starości – powiedziałem cicho, patrząc prosto w jej oczy. Ona najwidoczniej się zdziwiła, ale na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
- Ja ciebie też glonomóżdżku.. - odpowiedziała mi, naprawdę się tego nie spodziewałem, myślałem, że wyjdę na debila.. cholernego debila, ale wyszło na odwrót. Teraz tym bardziej chciałem ją ratować, ale najchętniej nigdy bym jej nie opuścił. Przybliżyłem swoją twarz do jej i delikatnie pocałowałem, ona oddała mi pocałunek i starła łze, która spłynęła po moim policzku. Sięgnąłem do kieszeni bluzy po swój długopis i wcisnąłem jej do ręki. Spojrzała na niego a potem na mnie.
- Zachowaj to.. - uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem ją w czoło, chciała coś powiedzieć, ale już jej nie pozwoliłem.. Grover akurat wrócił i chwycił ją za nadgarstek.
- Zaopiekuj się nią! - krzyknąłem za nimi i posłałem uśmiech. Grover tłumił łzy a Annabeth.. Annabeth płakała, tak jak i ja... To był najgorszy dzień w moim życiu a zarazem najwspanialszy..

_______________
Nie wiem czy będzie kontynuacja, zależy czy wam się spodoba :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 26, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

[PJ] Percy x Annabeth "Muszę odejść.."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz