Morning

600 139 21
                                    

Przypomnijcie sobie scenę z jakiegoś horroru, który oglądaliście. Tę, w której główna postać ignoruje krzyki widowni w kinie - "nie wchodź tam!" - i robi wszystko na opak, by podnieść widzom ciśnienie. Wydaje się być wtedy najgłupszą istotą na świecie. Jeśli faktycznie tak o niej pomyśleliście - lepiej róbcie miejsce na podium dla mnie. 

Nie miałem pojęcia, co mną kierowało. Nie był to strach. Strach zatrzymałby mnie w miejscu, mięśnie odmówiłyby posłuszeństwa lub wręcz przeciwnie - spięłyby się i umożliwiły dalszą ucieczkę. Tymczasem ja ruszyłem za nim, jakbym wybrał się na spacer kolorową uliczką pełną straganów. 

Przełknąłem głośno ślinę, gdy weszliśmy w jedną z tych słynnych bocznych uliczek, tak wąskich i ciemnych, że nikt nie chciałby tam zaglądać. Takie miejsca zwykle służyły do wyrzucania śmieci z zaplecza... albo gwałtów i brutalnych morderstw. 

Na samą myśl o tym poczułem, jak kolana mi miękną, zwłaszcza na kolejne wspomnienia krwi kapiącej na podłogę i ostrych kłów. Miałem wrażenie, że zaraz zacznę krzyczeć o pomoc, nieważne jak niemęsko będzie to brzmiało, ale wtedy Yoongi zatrzymał się i westchnął, skupiając na sobie moją uwagę. Jego twarz znów zasłaniała maska i tylko brudne palce były dowodem jego występku.

- Hoseok, ja.. - zaczął, chowając dłonie w rękawach, a ja zamrugałem kilka razy. 

Chwila, moment, stop. Czy on był zakłopotany?

Ten sam Yoongi, który chwilę wcześniej bardziej przypominał krwiożerczą bestię, niż człowieka... teraz stresował się rozmową ze mną? Choć wciąż moje serce biło jak oszalałe od biegu i emocji, pozwoliłem sobie nieco odetchnąć. Zresztą, wiedziałem już, że z jakiegoś powodu nie mam szans przed nim uciec, a pod ręką nie miałem też niczego, czym mógłbym się obronić. Nie pozostało mi nic innego, jak spróbować się dogadać ze swoim niedoszłym mordercą. 

- Przepraszam, zachowałem się nietaktownie. 

W tej chwili miałem ochotę parsknąć śmiechem. Nerwowym i niepewnym, ale jego słowa mnie rozbawiły. Krwawiłem z szyi, przez niego, a na plecach miałem pewnie siniaki od tego jak mocno mnie popchnął, a on nazwał to nietaktem

- Nietaktowne byłoby, gdybyś wziął kawę i nie podziękował. To co ty zrobiłeś jest... chore, cholera - wymamrotałem i spojrzałem na niego z wyrzutem.- Masz ze sobą jakieś problemy czy co? Rzuciłeś się na mnie jak zwierzę, a teraz jeszcze mnie gonisz. 

- Przepraszam. 

- Ty chyba naprawdę oszalałeś - rzuciłem, dłoń przykładając do szyi, z której wciąż sączyła się krew. W dodatku zaczęło szczypać.- Powinienem to zgłosić na policję, ktoś taki jak ty...

- Nie! - wyrwał się nagle, podchodząc do mnie bliżej, a ja wpadłem plecami na ścianę. Czyli na pół metra byłem w stanie uciec, dobrze wiedzieć.- Błagam, nie. 

Pokręciłem głową i odtrąciłem jego dłonie, gdy wyciągnął je w moim kierunku.

- To nawet nie podlega dyskusji, takie zachowanie nie jest wytłumaczalne. Naprawdę mogłeś zrobić mi krzywdę. Albo komuś innemu. Naprawdę myślałeś, że daruję ci konsekwencje tylko dlatego, że przeprosisz? Albo dlatego, że dzięki tobie zdam to zaliczenie?

- Ale to ty niepotrzebnie za mną poszedłeś! - jęknął zmartwiony.- Mówiłem ci, że poradzę sobie sam. Dlaczego tam wszedłeś? Miałeś iść do siebie. Nie wydarzyłoby się nic, gdybyś zajął się sobą. 

- Przepraszam, że chciałem ci pomóc? - powiedziałem, patrząc na niego z niedowierzaniem, bo ten chłopak naprawdę był walnięty. Moją winą było to, że mnie zaatakował?- Poważnie, bierzesz na to jakieś leki? Co jest z tobą nie tak? 

Bloody kiss - JHSxMYGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz