01. can't pretend

295 32 4
                                    

Londyn, 20 września 2001

             Drogi Draco,

             Na wstępie; Nigdy nie miałbym pojęcia, że kiedykolwiek napisałbym do Ciebie taki list. Fakt, minęło już sporo czasu od kiedy ostatnio się widzieliśmy, nie wspominając o tym, kiedy jakkolwiek rozmawialiśmy. Dwa lata? A może trzy? Czas tak szybko leci, a z nim dojrzewamy my. Skoro dojrzałem, nie powinienem mieć z napisaniem tego listu najmniejszego problemu, nieprawdaż? Nadal jednak wygląda na to, że jestem niedojrzały. Przynajmniej emocjonalnie. Aby być czystym, nie liczę nawet na to, że odpowiesz mi na ten list, bądź listy, o ile po raz kolejny nie wytrzymam... Możesz go spalić, zakopać, czy też schować w szufladzie. Nie wiem, cokolwiek, co Ci przyjdzie na myśl i chęć. Owszem, jestem zdenerwowany. Boję się Twojej reakcji na mój list po tylu latach. Ja jednak obiecałem sobie, że nie skreślę ani jednego słowa z tej kartki, nawet, jeżeli wyjdzie zbyt emocjonalnie. Zbyt dziecinnie.

              Ot, tak. Żeby być szczerym — i ze sobą, i z Tobą.

              Pytam: Co u Ciebie?, ponieważ niegrzecznie byłoby nie zapytać, patrząc tylko na swoje problemy. W ostatnim czasie chciałem wpoić sobie, że powinienem być bardziej egoistyczny, pozwalać sobie na więcej uwagi sobie. Pewnie jak się domyślasz, nadal nie potrafię. I nie będę potrafił. Jestem obrzydliwy. To życie i przeznaczenie mnie zniszczyło. I znowu niszczy.

              Dlaczego to brzmi tak dramatycznie?

            Jeżeli chodzi, mam się w miarę dobrze. W miarę to za dużo powiedziane, ale nie chcę brzmieć, ani dawać o sobie takiego strasznego wyobrażenia, jakim jest wrak człowieka, który umiera wewnętrznie, sekunda po sekundzie. Wyniki moich ostatnich badań są gorsze od tych wcześniejszych, lekarze dają mi coraz mniej nadziei. Mogę umrzeć w każdej chwili.

            A jeszcze dwa lata temu kochaliśmy się namiętnie w damskiej ubikacji, nie myśląc, co będzie jutro. Nie do pomyślenia, jak drastycznie się zmieniliśmy. Ach, faktycznie. Ja się zmieniłem.

           Słyszałem, że masz zamiar się żenić. Och, to wspaniale, serio! Astoria musi być najszczęśliwszą kobietą na świecie, wiedząc, że będzie miała przy swoim boku takiego faceta jak Ty. Ostatnio dosłyszałem też, że spodziewacie się dziecka. Cieszę się, naprawdę się cieszę, że wyszedłeś na prostą po tylu latach wojny. Wojny ze samym sobą, Voldemortem, ojcem... Naprawdę przepraszam, że to przeze mnie zginął Twój ojciec. 

           Naprawdę cholernie przepraszam, że zniszczyłem Ci życie.

          Co do Twojego ojca, składam najszczersze kondolencje do Twojej matki. Mam nadzieję, że pani Malfoy trzyma się ciepło i zdrowo. 

           Pewnie zaraz powiesz, że co ja mogę wiedzieć o tym, jak może się czuć Twoja matka. Szczerze, nie obchodzi mnie Twoja matka. Chociaż... dalej będę miał u niej dług wdzięczności w postaci nie wyjawienia Czarnemu Panu, że żyję, nie zostałem zamordowanym. Było jedno ale, nie ukrywam. Musiałem jej przysiąc, że żyjesz. 

           Chciałbym zobaczyć się już ze swoją matką. Widziałem ją we snach, wyobrażałem ją sobie. Chciałbym ją wreszcie zobaczyć, dotknąć, zapytać, jak się czuje. 

           Teraz wiem, że będę miał na to okazję. Już za nie długo. 

          Tak bardzo cholernie się cieszę.

         Tak cholernie się cieszę, że ją zobaczę. 

         Och, pewnie zaraz powiesz, że powinienem walczyć. Walczyć do końca.

        Ja jednak nie potrafię.

       Bardzo Ci dziękuję, że dotrwałeś do końca. Musiałem się komuś zwierzyć. Teraz zdecydowanie jest mi lżej.

      Dziękuję za wszystko,

Harry

     P.S.: Nadal powtarzam, że nie musisz odpowiadać na ten list. Na serio. To tylko forma terapii. 

 ☀ ☀ ☀

       — Już skończyłeś? — zapytała mnie znad biurka kobieta, która wbrew woli pomagała mi przejść przez to piekło. Kiwnąłem potwierdzająco głową, dając jej zaadresowaną kopertą. Ku mojej uldze, nie otworzyła jej — To teraz tylko czekać na odpowiedź.

     — Nie oczekuję od niego odpowiedzi. Przecież to tylko forma terapii... 

    Ta tylko pokiwała zrozumiale głową, obracając w palcach list.

    Ale ja dobrze wiedziałem, że w głębi duszy pragnąłem tej odpowiedzi.

 ☀ ☀ ☀  

609 słów

  ☀ ☀ ☀  

Hej, hej! Witam Was wszystkich w moim pierwszym fanfiction — przynajmniej na tym profilu. W mediach jest piosenka nikogo innego niż chłopca z pianinem, czyli Toma Odella, która według mnie doskonale oddaje nastrój tego rozdziału. Lubię Odella, więc będzie często towarzyszył przy rozdziałach.

Jak widzicie, pomiędzy wierszami Drarry swoje epizody w przeszłości miało. Po drugie — odebrałam z uniwersum magię towarzyszącą mu. Ech, nie będę się zdradzać, więc do następnego! Liczę na waszą opinię i uwagi, które są i będą dla mnie bardzo ważne.

|rozdziały będą pojawiały się najprawdopodobniej raz na tydzień|

disgusting; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz