Słońce wlewało się do sali przez zasłony w kolorze ciemnego błękitu, więc miało niebieskawy kolor.
Harry usiadł tuż przy Hermionie. Czuł się z nią bezpieczny.
Właściwie to nie była to miłość. Byli tylko przyjaciółmi, nic więcej.
Harry nałożył sobie na talerz naleśnik z syropem klonowym i zaczął go kroić nożem, kiedy paczki wleciały to sali.
Nad jego głową pojawiło się mnóstwo sów każdego ubarwienia i gatunku. Nie spodziewał się paczek, bo w końcu kto miałby mu ją wysłać.
Jednak ostatnia sowa, która wleciała do sali najwidoczniej leciała w jego kierunku.
Kiedy doleciała zauważył, że nie był to żaden list, tylko wiązka kwiatów.
***
zapraszam na moje pierwsze ff na tym profilu. ✨