1. We've been dancing with Mr Brownstone

334 36 93
                                    

Tym razem przedawkował. Osunął się z hukiem na ziemię, rozbijając przy tym leżącą obok do połowy pustą butelkę wódki. Do połowy pełna strzykawka spadła na pożółkłą, poplamioną tanim winem kanapę, na której spała Anastasia. Jedyne co chłopak miał przed oczami to ciemność. Zdążył usłyszeć jedynie połowę rozmowy dziewczyny z operatorem telefonu alarmowego.
-Kurwa, Duff! Czyś ty ochujał do reszty? Za 4 dni jedziemy w trasę a ty taki cyrk odstawiasz?- krzyczał Axl do siebie. Starał się zachować spokój, lecz czuł, że to niemożliwe w jego wykonaniu. Był wyjątkowo nerwowy w sytuacjach w których nie mógł nic zdziałać, potrafił pobić przechodni za nic, by się wyżyć. Trzy miesiące temu stwierdzono u niego psychozę maniakalno-depresyjną, ale nie zgadza się z diagnozą.

Na oddziale panowała całkowita cisza. Członkowie Guns N Roses i najbliżsi przyjaciele Duff'a, którzy przyjechali aż z Seattle do Los Angeles, tłoczyli się kontemplując nad życiem oraz starając się nie rozkleić, myśląc o ciężkim stanie blondyna. Steven nie wytrzymał, łzy mimowolnie spływały po jego opadniętych i bladych policzkach. Nikt nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę. Zwłaszcza, że nie spali dwie noce. Nagle drzwi sali 114 otwarł wysoki, mulat o czekoladowych, lekko przekrwionych oczach.
-Nie chcą mi nic powiedzieć, ale jest nadzieja, że z tego wyjdzie.
-Nadzieja?! Slash, żartujesz!?
- Spróbuje porozmawiać jeszcze z Panią Leth, zrobię wszystko, żeby choć którykolwiek z nas mógł go zobaczyć.

-Kim jest pan dla pacjenta?- rzekła znudzona Amanda Leth: pulchna blondynka z ubrana w czystą i idealnie wyprasowaną bordową marynarkę oraz czarną ołówkawą spódnicę.
-Emm...- Saul musiał działać szybko, dziewczyna nie mogła podejrzewać, że kłamie. Sprawa była zbyt poważna. Po chwili wachania palnął- jestem jego kuzynem- ,,Kurwa, trzeba było powiedzieć, że bratem''- skarcił się w myślach
-A rodzice Pana Mckagan'a są?
-Tak.
-Muszę pana zmartwić; tylko najbliższa rodzina, czyli rodzice, jeśli są obecni na oddziale, mogą wejść na salę.- powiedziała, a mulat zrezygnowanie opuścił gabinet, następnie szybkim krokiem udając się w kierunku matki i ojca basisty.

W następny wieczór wszyscy zgodnie postanowili wybrać się do Rainbow. Gdy dobiła dwudziesta pierwsza, wszyscy byli już trochę wstawieni, oprócz Slash'a który leżał w łazience na ziemi. Zauważył go Rose, przechodzący obok.
-A ty co? Starczy nam już problemów, jeśli wylądujesz w szpitalu przez herę, wylecisz z Guns N' Roses na zbity pysk.-szepnął oburzony Axl do ucha leżącego Slash'a. Patrzył się na niego jeszcze przez chwilę i coś w nim pękło. Nie zdołał opanować emocji, to był czysty impuls. Decyzja którą podjął mógł później żałować. Najpierw delikatnie musnął usta mulata, nie budząc go przy tym. Po chwili wpił się w wargi Saula, wplatając ręce w jego bujne kruczoczarne. Po chwili mulat budząc się nieświadomie odwzajemnił pocałunek i obydwaj topili się w swoich ustach. Ocknąwszy się po paru minutach, dotarło do niego co zrobił. Na szczęście Slash jak gdyby nigdy nic, spał dalej.
-Ty cipo, gdyby ktoś to zobaczył, to nie mógłbyś spojrzeć na siebie w lustro!- pomyślał z pretensjami sam do siebie. Wyszedł niepewnie z łazienki czując na sobie wzrok ludzi.
-Gdzie Slash? Wódka mu stygnie.- spytała oschle siedząca przy barze Anastasia.
-Kotku, nie denerwuj się, leży w kiblu.- tak naprawdę każdy chciał uwieść tą rudowłosą dziewczynę. Była jedyną dobrą przyjaciółką chłopaków z zespołu; opiekowała się nimi, leczyła z kaca, czasem ugotowała obiadek.Nie raz Gunsi spotykali się przy piwie, tylko po to aby obgadać sposoby jej poderwania. Problem polegał na tym, że nie była łatwa,
-Przecież ty przed chwilą tam byłeś, napewno go widziałeś. Co mu zrobiłeś? Albo raczej, co z nim robiłeś?- ale napewno była inteligentna.
Kurwa- pomyślał- czy ona czyta mi w myślach?
-Upił się, więc zasnął. Wszedłem tylko sprawdzić, czy żyje.- powiedział jak gdyby jednym tchem.
-Aha, jak tak to spoko- jednak rybka połknęła haczyk.

W Hellhouse panował hałas i zamieszanie jakiego dawno nie było. Czwórka muzyków biegała po domu, co chwile czegoś szukając. Pierwszy koncert w Sacramento miał odbyć się za 5 godzin, a czekała ich 4 godzinna podróż.
-To mam, to mam i to też mam... ok ruszamy.Chwila gdzie jest Steven?- spytał Axl, jak gdyby sam siebie.
-Stevie, jeszcze!!!- dochodziły odgłosy dziewczyny blondyna- Adrianny z łazienki
-Kończcie tam już, bo autokar już czeka.

Podczas drogi Izzy brzdękolił coś na akustyku, a reszta rozmawiała popijając Jim Beam. Gdy wszyscy oprócz Izzy'ego byli już mocno wstawieni, dojeżdżali już na miejsce. Nagle 'świetną zabawę' przerwał telefon. Slash zerwał się z łóżka.
-Ja odbiorę.- uprzedził Stradlin, wiedząc, że może się to skończyć tylko niezrozumiałym dla odbiorcy bełkotem. Podniósł czerwoną lekko wytartą słuchawkę od telefonu. Już gdy usłyszał, że telefon pochodzi ze szpitala, z jego ciemnych jak smoła oczu można było wyczytać strach, połączony ze zdziwieniem. Przerażony zdobył się tylko na obszerne wypowiedzi, dogłębnie wypełnione różnorakimi emocjami.
-Nie pierdol...no zróbcie coś...to nie prawda...gdyby tak było, to teraz byłby z nami...
Wszyscy zamarli. Jedynymi dźwiękami był warkot silnika oraz nie stabilne oddechy czterech rockaman'ów.
-Jego stan się pogorszył.- rzekł ostro rytmiczny
-To znaczy?-spytał zaniepokojony Slash.
-Nie żyje

Witam wszystkich! Tak mi wyszedł pierwszy rozdział mojej pierwszej książki! Aha i przypominam, że to nie jest one shot, nie długo następny rozdział a w nim... nie mogę wam niczego zdradzić, ale łooohoo będzie się działo. I wgl ta książka będzie ostro pojebana (ostrzegam). Im więcej komentarzy i gwiazdek tym szybciej next. Komy są dla mnie bardzo ważne, więc śmiało konstruktywnie skrytykuj i powiedz co było 👍🏻 , a co 👎🏻.
Wasza Juweiz (dawniej Izkaxl)

Don't Damn Us| GN'ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz