Dzisiaj jadłam truskawki. Niby nic takiego, ale to ulubiony owoc mojej babci, która odeszła odemnie 4 miesiące temu. Powiecie zdarza się, ludzie odchodzą, a ja o tym doskonale wiem ale i tak tak cholernie trudno jest pogodzić się z jej śmiercią. Mieszkałam z nią, była dla mnie jedną z najbliższych osób w moim życiu, ale tak po prostu z dnia na dzień mnie zostawiła. Ostatni miesiąc swojego życia spędziła w szpitalu, tam miała lepszą opiekę, odwiedzalam ją co drugi dzień, trzymałam za rękę i powtarzalam będzie dobrze babciu, wyjdziesz z tego, przecież musisz wyzdrowiec bo z kim będę jadła truskawki ? Dzis ten owoc jem sama. Dużo płakałam przy jej łóżku, ale tylko wtedy gdy spala, nie chciałam żeby widziała mój smutek. Chciałam żeby mnie zapamietala taką jaką byłam czyli radosną pełną życia zawsze pomocną. Jednak ona wiedziała że nie mogę pogodzić się z tym że odemnie odejdzie. Na zawsze. Mówiła ze tak będzie lepiej, że ona zgadza się z wolą Pana i ze nigdy mnie nie opuści, zawsze będzie przy mnie lecz już nie ciałem a duchem. Pewnego dnia kiedy jak zwykle przyszłam do niej po szkole zapytała mnie kim jestem. Nie wiedziałam co mam zrobić, przez chorobę zaczęła mylić fakty i zapominać ludzi, wiedziałam ze to efekt choroby Ale i tak cholernie mnie to zabolało. Osoba którą kocham całym sercem, zapytała mnie kim jestem, ja tylko zlapalam ją za rękę i pocalowalam w czoło. Nie musiała wiedzieć już w tym okresie kim ja jestem, najważniejsze było to ze wiem kim ona była dla mnie. Pewnego razu, kiedy rozmawiałam z nią jak zwykle o wszystkim i karmilam ją ona zapytała czemu jeszcze nie przedstawilam jej swojego męża. Zasmialam się na te słowa, jestem młoda i nie mam nawet chłopaka, co więcej nigdy nie byłam w powazym związku, ale ona tak bardzo upierala się przy tym ze chce poznac mojego wybranka. Wtedy obiecałam jej że pozna mojego ukochanego. Obiecałam ze p rzyprowadze do niej mojego chłopaka i ją przedstawię. Ona bardzo się ucieszyła. Obietnicy nie dottzymalam, następnego dnia w szkole dostałam telefon, wyszlama z lekcji i rozmawiałam z lekarzem na pustym korytarzu. Dowiedziałam się ze zmarła przez sen. Rozlaczylam się i wpadłam w szloch. Zaczęłam płakać i z braku sił po prostu kleknelam na ziemi. Schowalam twarz w dłoniach i próbowałam się uspokoić ale nie udawało mi się. Po chwili szybko wstałam otarlam łzy i szybkim krokiem kierowalam się do wyjścia. Łzy dalej ciekły mi ciurkiem, minelam kilka osób, lecz nie zwracalam na to szczególnej uwagi. Wychodząc głównym wejściem miałam rozmazany obraz i wbieglam na kogoś. Bez słowa wtulilam się w jego tors a on odwzajemnil uścisk. Na początku nie miałam pojęcia kogo przytulam ale po chwili rozpoznalam ten zapach perfum, był to mój dobry kolega, zawsze mi się podobał, ale nie należę do osób które potrafią przyznać się do swoich uczuć. Staliśmy tak chwilę a ja ciągle płakałam w jego bluzę, on nic nie mówił tylko mocno do siebie tulił i pocieral moje plecy właśnie tego wtedy potrzebowałam nic więcej. Po chwili zapytał co się stało ale ja jeszcze nie chciałam o tym rozmawiać poslalam mu słaby uśmiech i powiedziałam ciche dziękuję i chciałam odejść. Nie pozwolił mi na to złapał mnie za rękę i dalej pytał czy na pewno wszystko okey, nie było okey w żadnym kurwa c holernym stopniu nie bylo okey ale chcialam przez chwile pobyć sama. Powiedziałam ze jeszcze porozmawiamy i pobieglam przed siebie. Weszłam na górkę parę set metrów za szkołą siadlam na samej górze i płakałam. Wspomniałam każdą chwilę z babcią. Patrzyłam w niebo i zastanawiałam się czy mnie widzi. Siedziałam tak jakąś godzinę i w końcu odebrałam telefon który dzownil przez ten cały czas. Była to moja najlepsza przyjaciółka. Powiedziałam jej tylko gdzie jestem a po 15 minutach ona już była na miejscu. Po prostu siadla obok mnie i przytulila.
-Odeszła? -zapytała cicho a ja tylko przytaknelam.
Siedzialysmy w ciszy widziałam jak jej też poleciała pojedyncza łza, też znała moją babcię. Siedzialysmy tak jeszcze chwilę a potem odprowadzila mnie do domu.
Mija już 4 miesiąc od kiedy jej nie ma. A ja dalej o niej myślę. Często chodzę na jej cmentarz i wymieniam świeże kwiaty. Kochała kwiaty. Babciu obiecuje ze poznasz mojego ukochanego, nie poznalas go za życia Ale ja przyprowadze go na cmentarz. Przepraszam ze nie dotrzymalam obietnicy, przepraszam za wszystko co zrobiłam źle, ale chce żebyś wiedziała ze bardzo Cię kocham i nigdy o tobie nie zapomnę. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu. Kocham Cię babciu.
CZYTASZ
Pamiętnik
Teen FictionJest to opis mojego życia. To co mnie otacza, to co czuje, myślę, robię. więcej dowiesz się czytając.