Jak dokładnie to wyglądało?
Steve : Chodziłaś samotnie po muzeum, gdyż nie miałaś bo ze sobą zrobić. Twoją uwagę przyciągnęła wystawa poświęcona Kapitaniowi Ameryce. Wpatrywałaś się z zaciekawieniem i zafascynowaniem w zdjęcie mężczyzny. Czytałaś każde zdanie uważnie, wyobrażając sobie daną sytuację. Gdy miałaś już odejść, wpadłaś na kogoś. Podniosłaś głowę i doznałaś szoku. Przed tobą we własnej osobie stał Kapitan Ameryka! Tyle, że nie był ubrany w ten kolorowy strój, a szary t-shirt, jeansy, kurtkę i czapkę z daszkiem. Posłał ci rozbawione spojrzenie i przyłożył palec do swoich ust, dając ci do zrozumienia być byłą cicho. Pokiwałaś głową i dosłownie na sekundę odwróciłaś ją w stronę wystawy. Po chwili twoje spojrzenie znów padło na mężczyznę..... którego już przed tobą nie było. Tak jakby...rozpłynął się w powietrzu. Westchnęłaś rozczarowana i ruszyłaś do wyjścia z muzeum. Zaciągnełaś się świeżym powietrzem i miałaś już ruszyć przed siebie, gdy czyjąś dłoń złapała cię za nadgarstek. Odwróciłaś się zdezorientowana i po raz kolejny patrzyłaś zdziwiona na blondyna.
-Czy piękna pani zgodzi się na kawę? -
Odebrało ci mogę. I to dosłownie. Zdobyłaś się tylko na kiwnięcie głową, jednak w środku mówiłaś jak najęta.
-Jestem Steve -
Mężczyzna uśmiechnął się w twoja stronę.
-[T.I] - wyciągnęłaś w jego stronę dłoń, jednak on zamiast ją przyjąć, ucałował ją.Bucky : Zdenerwowana wparowałaś do sali treningowej, gdzie odbywały się lekcje boksu. Musiałaś się na czymś wyżyć, albo na kimś. Było ci to obojętne, byle by tylko się uspokoić. Dzisiaj dowiedziałaś się, że twój chłopak przespał się z twoją już byłą przyjaciółką. Trener widząc cię zaprzestał rozmowy z mężczyzną, którego teraz zobaczyłaś. Wyminełaś trenera i udałaś się do szatni. Po przebraniu się, wyszłaś na sale i założyłaś rękawice. Posłałaś trenerowi pośpieszające spojrzenie i weszłaś na ring.
Blake, bo tak nazywał się twój trener który nie był od ciebie dużo starszy podniósł wreszcie dwoje dupsko i stanął przed tobą. Trenujesz z Blake'em dlatego, że twoja poprzednia trenerka zamiast cię czegoś uczyć próbowała cie zniechęcić. Po prostu byłaś od niej lepsza, a ona ci tego zazdrościła. Zaczęliście walkę. Robiłaś uniki, i kilka razy nawet udało ci się trafić trenera w twarz. Byłaś z siebie dumna, ale powoli opuszczały Cię siły. Po godzinie, nastąpiła przerwa. Usiadłaś na ławce, a obok ciebie mężczyzna który wcześniej rozmawiał z trenerem.
-Nieźle sobie radzić, aczkolwiek mogło być lepiej- Spojrzałaś na niego jak na debila, jednak nie odpowiedziałaś. Piłaś powoli wodę i analizowałaś to co wyślę ci dobrze i źle. Faktycznie mogło pójść lepiej, ale teraz to mało istotne.
-Bucky - ponownie usłyszałaś głos mężczyzny, który wyciągnął w twoją stronę dłoń. Spojrzałaś kilka razy na nią, i na twarz Bucky'ego.
-[T.I] - również podałaś mu dłoń.Tony : Ostatni raz poprawiłaś swój strój i dumnym krokiem weszłaś do przestronnego pomieszczenia, gdzie odbywał się zlot. I to nie byle jaki. Razem ze swoim wujem staliście przy kilku starszych naukowcach. Nie dało się skłamać, że nudziło ci się. Byłaś znaną i cenioną osobą, z głową pełną pomysłów.... ale takie zloty to zdecydowanie nie twoi gust. Wolałaś spędzić czas z przyjaciółmi, pośmiać się..... A tymczasem stoisz i słuchasz rozmów w których nie bierzesz udziału. Ba. Nawet nie masz zamiaru się odzywać. Znudzona odeszłaś od tego jakże zacnego towarzystwa w stronę baru. Jedyne co teraz chciałaś zrobić to napić się czegoś mocnego, może to by poprawiło ci nieco humor. Poprosiłaś barmana o coś naprawdę mocnego. Najwyżej jutro będziesz umierać. Ale co tam, raz się zyje
Nawet nie zauważyłaś kiedy dosiadł się do ciebie mężczyzna. Dyskretnie spojrzałaś na niego i musiałaś stwierdzić, że był przystojny. Ale.... Skądś go kojarzyłaś, tylko skąd? Paznokciami stukałaś o szklankę, uporczywie próbując przypomnieć sobie godność mężczyzny. W końcu po tych wielu próbach udało ci się. Tony Stark! Jedyne o czym zdążyłaś pomyśleć to... Wow. Podziwiałaś tego człowieka za inteligencję, ale charakterkiem też nie grzeszył. Mogłaś nawet stwierdzić, że byliście podobni.
-Co taka piękność robi sama przy barze? -
Odwróciłaś głowę w stronę wspomnianego wcześniej mężczyzny, i uśmiechnęłaś się.
-Siedzi -
Usłyszałaś jego śmiech.
-Jestem Tony -
-[T.I] -
Resztę wieczoru spędziliście na miłej i zabawnej rozmowie. Może jednak te zjazdy nie będą takie nudne?Loki : Biegałaś jak codziennie rano, jednak dzisiaj coś było nie tak. Byłaś niesamowicie zmęczona, a oczy niemal same ci się zamykały. Jednak jesteś zbyt uparta by odpuścić sobie ćwiczenia. Sylwetka sama się nie zrobi. Czując okropne zmęczenie biegłaś dalej. W sumie nie zostało ci dużo. Jakieś.... 5 KM. Normalnie robisz 15, ale że jesteś zmęczona to okazjonalnie 10. Żeby się rozbudzić chlusnełaś sobie wodą w twarz. Niezbyt to pomogło, ale zawsze coś.
Nagle przed tobą znikąd pojawił się mężczyzna. Dziwny strój w kolorach złota, zieleni i czerni. Oczy szmaragdowe, a włosy jak smoła. Wysoki szczupły, ale na swój sposób umięśniony. Spojrzał na ciebie i uśmiechnął się tajemniczo.
-Klęknij przed swoim Panem. Ja jestem Loki z Asgardu, a ty będziesz moją podwładną - uniósł dumnie głowę. Przewróciłaś oczami i wyminełaś go.
-Człowieku ja tu biegam idź robić cyrk gdzieś indziej - mruknęłaś i ruszyłaś biegiem. Nie miałaś zamiaru pozwolić by ten mężczyzna zatrzymał cię, i żeby twój bieg dłużył się w nieskończoność. Poczułaś ból głowy, i zaczęłaś unosić się nad ziemią.
-Gdy ja coś mówię, ty słuchasz - gdybyś siedziała przy stole zapewne uderzyłabyś w niego głową, bo ten osobnik zaczynał cię powoli denerwować.
-Facet jestem zmęczona, chce świętego spokoju. Daj mi iść do domu - spojrzałaś na niego wkurzonym wzrokiem. Jednak dalej nic nie pamiętasz, bo nastąpiła ciemność.Pietro : Zmęczona i spocona wylałaś na siebie trochę wody. Opuściłaś jako głowę, mając dość. 4 godziny ma siłowni to trochę czasu. Szczególnie gdy cały czas ćwiczysz. Usiadłaś na ławce i odpoczywałaś. Na siłowni nie było nikogo oprócz ciebie i twojej najlepszej przyjaciółki. Do pewnego momentu. W pomieszczeniu znalazł się wysoki białowłosy chłopak. Przeleciałaś po nim spojrzeniem i wróciłaś do nic nie robienia. Razem z przyjaciółką musiałaś czekać jeszcze godzinę, do następnego autobusu. Postanowiłyście przeczekać ten czas na siłowni, gdyż na dworze było ponad 25 stopni. Po tal długim treningu to by było samobójstwo. Patrzyłaś z zainteresowaniem na chłopaka, który aktualnie biegał na bieżni. I to bardzo szybko. Byłaś zdziwiona, że jeszcze nogi mu nie odpadły. Wstałaś i podeszłaś do baniaka z wodą w celu napełnienia bidonu. Białowłosy akurat skończył biegać i zszedł z bieżni, a ty na swoje nieszczęście wtedy byłaś centralnie za nim. Odbiłaś się od jego pleców i straciłaś równowagę, ale po chwili ją odzyskałaś. Chłopak uśmiechnął się do ciebie przepraszająco.
-Jeju nie chciałem, wybacz...Nie widziałem cię - podrapał się po karku. Uśmiechnęłaś się szeroko.
-Nic nie szkodzi. Em.. Jestem [T.I] - wystawiłaś dłoń. Na twarzy chłopaka zagościł ogromny uśmiech.
-Wiem. Grzechem by było cię nie znać. Pietro - No tak, byłaś znanym sportowcem, więc nie dziwota że chłopak znał twoją godność. Miało to plusy, jak o minusy. Dużo gadaliście, zapoznałaś go także ze swoją przyjaciółką.Peter : Jedną nogą w błogim śnię, siedziałaś w bibliotece. Koleżanka zaciągneła cię tu siłą, i zostałaś skazana na siedzenie tu. Zdecydowanie biblioteka nie była twoim ulubionym miejscem. Wolałaś nagrywać filmiki na YouTube. Byłaś bardzo znaną Youtuberką, a teraz zamiast grać w jakąś grę z kolegami siedziałaś w bibliotece. Nie chodziło to, że nie lubisz czytać książek. Bardziej o tutejszą atmosferę. Pani bibliotekarka patrzyła na ciebie jak na diabła. Powoli zaczynałaś się denerwować.
Siedziałaś pomiędzy regałami, bo wzrok tej baby doprowadzał się do szału. Miałaś zamknięte oczy i nie zwracałaś na nikogo uwagi. Usłyszałaś dziwięk spadające książki. Otworzyłaś jego oko i zauważyłaś wysokiego szatyna, który zmieszany patrzy na ciebie. Otworzyłaś drugie oko, i dostrzegłaś książkę obok twoich nóg. Podniosłaś ją, i wyciągnęłaś rękę z nią przed siebie. Chłopak odebrał od ciebie lekturę.
-Em.... Dziękuję - uśmiechnął się miło. Odwzajemniłaś uśmiech, ale nic nie powiedziałaś. Nie było takiej potrzeby.
Chłopak trochę zmieszany nadal stał w tym samym miejscu.
-Jestem Peter - przeniosłaś wzrok z półek na niego.
-[T.I]. Chodź siadaj, nie krępuj się - poklepałaś miejsce obok siebie, a chłopak po chwili je zajął. Był mega sympatyczny, i miałaś nadzieję, że jeszcze dużo razy się spotkacie.**********
Rozdział nie sprawdzony.
Bardzo przepraszam za jakiekolwiek błędy i literówki.