Wsiedliśmy do łodzi, i przepłynęliśmy jezioro. Hagrid, bo tak się przedstawił, powiedział nam, gdzie mamy się kierować. Poprosiłam go, by wziął Diego gdzieś do siebie, z racji tego, iż jest gajowym. Przekroczyliśmy próg zamku, i podążyliśmy wskazówkami Hagrida. Wchodziliśmy po kilkunastu schodach, aż na naszej drodze stanęła kobieta, grubo po 40-tce.
- Witam w Hogwarcie, nazywam się Minewra McGonagall. Za chwilę przekroczycie ten próg, by dołączyć do reszty uczniów. Ale zanim usiądziecie, przydzielimy was do waszych domów. Zwą się; Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw, i Slitherin. - Nie mogłam się w dalszym ciągu skupić, gdyż pewien osobnik ciągle podśmiechiwał. Po głosie mogłam rozpoznać, że to Syriusz. Odwróciłam głowę w jego stronę, a powodem rozbawienia był James, robiący głupie miny. Sama zaczęłam chichotać, te miny naprawdę były idiotyczne. - Przeszkadzam wam? - Nasz wzrok powędrował na zirytowaną nauczycielkę. Patrzeliśmy się na nią, nic nie mówiąc. Ta westchnęła, i kontynuowała. - Pora zaczynać. Za mną. - Powiedziała, a drzwi same się przed nią otworzyły. Trafiliśmy do wielkiej sali, gdzie były cztery równoległe do siebie stoły, każdy w pół zapełniony uczniami. Na przeciw był jeszcze jeden stół, prostopadły do reszty, przy którym siedziało kilkoro nauczycieli, jak mniemam. Na środku, przed stołem nauczycielskim, stało krzesło, na którym położona była czapka. To była chyba ta Tiara. Szliśmy wzdłuż sali, ja byłam ciągle zapatrzona w sufit, jak prawie każdy pierwszak. Był cudowny. Zapewne zaklęcie, zamiast zwykłego sufitu, było piękne, nocne niebo. Świece latały w całym pomieszczeniu. Remus szedł jakiś taki.. przygnębiony. Podeszłam do niego, i położyłam mu rękę na ramieniu. Ten się ocknął jakby z transu, i popatrzał na mnie zdziwiony. Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Może się stresował ceremonią? Kto wie. Sama się okropnie bałam. Co, jeśli trafię do domu, w którym nie będę "mile widziana"? Chciałabym, jak już, to dostać się z chłopakami, których jako jedynych znam. McGonagall wyszła na przeciw nam, stając przy Tiarze.
- Proszę, ustawcie się tu, o tak. Zanim zaczniemy, profesor Dumbledor pragnie wam coś powiedzieć. - Rzekła, odsuwając się, tym samym odsłaniając nam widok na starszego mężczyznę, z brodą prawie do ziemi. Wstał, uśmiechając się do nas.
- Jak co roku, - Zaczął deczko zachrypniętym głosem - jest parę spraw, na które kładę nacisk. Pierwszoroczni niech wiedzą, że wstęp do lasu jest absolutnie niedozwolony. - Podkreślił dwa ostatnie słowa. Może i jestem "grzeczną" dziewczynką, ale do lasu dlaczego nie wolno nam iść? Ciekawość dopada. Zawsze, gdy ktoś mi czegoś zakazuje, i tak to muszę zrobić. Więc wątpię, aby coś, tym bardziej ktoś, powstrzymałby mnie przed tym. - Dalej, nasz dozorca, pan Filch, prosił o przypomnienie, że wejście na korytarz na trzecim piętrze, jest zabronione. Ten, kto złamie zakaz, późnej starości nie dożyje. - Większość na ostatnie zdanie lekko drgnęła, zapewne z przerażenia. Mnie samej się to nie spodobało. Może tylko żartuje? Nie wiem. - Dziękuję.
- Gdy kogoś wyczytam, podchodzi tutaj. -McGonagall zabrała głos, rozwijając pergamin. - Wtedy włożę mu na głowę Tiarę Przydziałów, która wyznaczy wam wasze domy.
Zaczęła wyczytywać różnych uczniów, którzy po chwili przychodzili. Na ich twarzach malował się niepokój, zmieszany częściowo ze strachem i ekscytacją.
- James Potter! - Wyczytała McGonagall. James wyszedł z tłumu, siadając na krześle. Nauczycielka założyła mu na głowę Tiarę.
- Ah, pan Potter.. Odwaga, odwaga i jeszcze raz odwaga.. - Mówiła Tiara. - Oczywiście, że GRYFFINDOR! - Ze stołu Gryfonów dobiegły krzyki wiwatów, James pobiegł w stronę domu. Tam zawitały mu gratulacje, oklaski i inne duperele. Później poszło z Syriuszem, Remusem i Peter'em. Każdy z nich trafił do domu lwa. Przy Syriuszu były drobne komplikacje, podobno jako jedynego z Black'ów przydzielono do Gryffindor'u, reszta rodziny była w Slitherin'ie..