Perspektywa Dylana:
- Hej, chwila, poczekaj! - zawołałem za dziewczyną z klasy Vivian. Była nią Rose Belson; śliczna blondynka ze zgrabnym ciałem, która w przyszłości pragnęła zostać tancerką, a na razie była cheerleaderką. Była miłą dziewczyną, wiedziałem to stąd, że kilka razy podczas treningów udało mi się z nią porozmawiać, kiedy mój trener zarządzał krótką przerwę.
Rose zatrzymała się, więc zostawiłem przyjaciela samego na ławce i pobiegłem do niej. Z uśmiechem wpatrywała się we mnie, zagryzając wargę, gdy odwzajemniłem gest.
- Hej - odparła, przenosząc ciężar ciała na jedną nogę. Jej krótka spódniczka powiewała, ale nie ukazywała niczego, co nie powinna. A szkoda.
- Mam do ciebie ważną sprawę i mam nadzieję, że będziesz w stanie mi pomóc - przeszedłem do rzeczy, a jej oczy zabłyszczały, przez co zacząłem zastanawiać się, co ode mnie w tym momencie oczekiwała usłyszeć.
- Jaką?
- Znasz Vivian Mersel, racja? - skinęła głową na moje słowa. - Więc może masz do niej numer? - w głębi duszy liczyłem na zadowalającą mnie odpowiedź. Z drugiej strony ja sam nie miałem numerów do ponad połowy osób z mojej klasy, bo jakoś nigdy nie było okazji. Może Vivian znajdowała się u Rose w tej właśnie części klasy?
Oby nie.
Jej promienny uśmiech ulotnił się momentalnie, przez co w spojrzeniu znikły iskierki radości.
- Nie możesz sam ją o to zapytać? - skrzyżowała ręce pod piersiami. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, w czym tkwił problem.
- O co ci chodzi? Nie możesz po prostu podać mi tego głupiego numeru? - oburzyłem się.
Zawsze była w porządku i nagle coś zaczęło jej niepasować. Nigdy przy rozmowie ze mną nie była niemiła, a tu nagle proszę, trudno jej pomóc w czymś tak prostym.
Niechętnie wyjęła swój telefon, zaczęła coś na nim stukać. Patrzyłem na nią, chcąc wiedzieć co robiła, lecz ona uniosła rękę, prosząc, żebym chwilę poczekał.
Zdezorientowałem się, kiedy jej buzia znowu wyrażała zadowolenie, ukazując zwycięski uśmiech.
- Przykro mi, niestety nie mogę podać ci numeru Vivian - wzruszyła ramionami.
- Dlaczego?
W odpowiedzi wystawiła przede mnie swój telefon z smsami od Vivian, gdzie Rose pytała, czy mogę dostać jej numer, a ona odpowiada, że ,,nigdy w życiu".
Auć.
Nim zdążyłem jeszcze trochę się powykłócać o numer telefonu, Rose szybko odeszła, więc wróciłem do Tylera.
- Ale ty jesteś głupi - bąknął, komentując moje zachowanie. - Daj Vivian spokój. Jak nie chce, to nie.
Posłałem mu mrożące spojrzenie.
- A mój tata jest kosmonautą - prychnąłem, a moje słowa spotkały się z jego niezrozumianą miną. - Nie! - sprostowałem. - Zobaczysz, że Vivian się ze mną jeszcze umówi.
- Już wolałem, jak tylko do niej wzdychałeś. Wtedy przynajmniej się nie błaźniłeś - wyśmiał mnie i wstał z ławki, zakładając na ramiona swój plecak. - Idziemy?
Skinąłem głową, więc idąc ramię w ramię, opuściliśmy teren szkoły.
- Myślisz, że ona nie lubi klaunów? - spytałem.
- Zwłaszcza takiego jednego, Dylana O'Briena - ciągle kpił ze mnie, za co oberwał w tył głowy, ale się tym nie przejął.
____________________
Wielkie dzięki za wszystkie komentarze i gwiazdki, jestem bardzo wdzięczna wszystkim za to. A co do tego rozdziału, to oczywiście mam nadzieję, że się spodbał ;p
No i podziękowania dla Klarysowa za wyłapywanie wszystkich błędów w tym opku xD
CZYTASZ
To tylko miłość // Dylan O'Brien
FanfictionGdzie on stara się z nią umówić, a ona go olewa.