Harry siedział w swoim pokoju, wpatrywał się w medalion spoczywający na jego dłoni, a jego myśli skupiały się tylko i wyłącznie na Louisie oraz na tym jak bardzo go zawiódł, jak cały czas zawodził. Minął tydzień od zniknięcia chłopaka, a on po prostu nie miał pojęcia gdzie go szukać, wydawało mu się, iż sprawdził każde miejsca na Ziemi i w żaden sposób nie przybliżył się do poznania miejsca jego pobytu. Czuł, że szatyn gdzieś tam był, czekając na niego, ale nie potrafił go uchwycić. Wszystkie tropy, które sprawdził w którymś momencie się urywały albo były niewłaściwe i już sam nie wiedział co powinien dalej robić.
W dalszym ciągu był zły na swoich przyjaciół za to, że w taki głupi sposób zgubili Louisa. Widział, iż starali się wszystko naprawić, lecz to nie była jego wina, że gdy tylko przebywał w ich towarzystwie miał ochotę coś rozwalić albo zrobić im krzywdę. Starał się myśleć pozytywnie, chociaż w jego przypadku było to dość trudne, ale nie poddawał się, ponieważ wiedział że szatyn żył i na niego liczył. Cały czas coś nie dawało mu spokoju, a mianowicie kto dowiedział się o jego wyjeździe, podejrzewał pewną osobę, jednak jak na razie nie mógł niczego z tym zrobić, bo jego były przyjaciel zaskakująco zniknął. W takim wypadku mogło wydawać się oczywiste kto stał za porwaniem niebieskookiego, zwłaszcza że już raz to zrobił, ale tym razem czuł iż on nie miał z tym nie wspólnego. Nie potrafił tego wytłumaczyć, było to po prostu dość silne przeczucie, któremu postanowił na razie zaufać.
Zastanawiał się czemu jeszcze nikt się z nim nie skontaktował, skoro porwali Louisa, musieli czegoś chcieć, pytaniem było co to mogło być, Styles dość długo nad tym myślał, ale nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy. Istniało wiele różnych możliwości i naprawdę nie miał czasu aby samemu wszystkim się zajmować.
- Harry - zaczął ostrożnie Theo.
Brunet udawał, że tego nie słyszał, miał dosyć słuchania o tym jak kolejna poszlaka, którą mieli okazywała się jedną wielką pomyłką. Cały czas obwiniał siebie za to co się stało i naprawdę przestawał radzić sobie z coraz większym poczuciem winy. Z każdą mijaną godziną uświadamiał sobie jak bardzo był samolubny, bo gdyby nie zachciało mu się wkroczyć w życie Louisa, ten zajmowałby się teraz swoim życiem i normalnymi problemami. Nienawidził siebie za to wszystko do czego się przyczynił i gdyby tylko mógł naprawiłby każdy błąd, który popełni przez te miesiące, jednak było to niemożliwe i dobrze o tym wiedział. Zabawne, że wystarczyła tylko jedna pochopna decyzja, którą podjął aby wszystko popsuć. Zawsze zdawał sobie sprawę z tego, iż sprowadzał ból oraz cierpienie, ale byli to dla niego obcy ludzie, więc na dłuższą metę się tym nie przejmował, a teraz zrobił to komuś na kim mu zależało i nie był pewien jak sobie z tym poradzić. Każdy ostrzegał go przed tym, lecz nie słuchał i znalazł się pośrodku czegoś czego tak naprawdę nie rozumiał.
- Harry - powtórzył czarnowłosy. - Wiem, że jesteś nadal zły i rozumiem, na twoim miejscu czułbym to samo.
- Nie masz pojęcia co czuję - przerwał mu Styles.
Miał dosyć tego, iż każdy próbował postawić się w jego sytuacji, nikt z nich nie miał pojęcia co działo się w jego głowie i prawdę mówiąc nie zrozumieliby tego. Żadne z nich nie wiedziało jak daleko posunęła się jego relacja z Louisem, żadne z nich nie miało najmniejszego pojęcia co tak naprawdę do niego czuł. Trzymał to w sekrecie, ponieważ nie potrzebował ciągłych ,,dyskretnych'' spojrzeń oraz szeptów za swoimi plecami, właściwie ukrywał to aby nie dopuścić do sytuacji, która i tak się wydarzyła. Chciał być, chociaż raz szczęśliwy, ale najwidoczniej nie było mu to pisane, więc musiał się z tym pogodzić, mimo iż było to trudne. Koncentrował się na razie na znalezieniu szatyna, a później chcąc nie chcąc jego obowiązkiem było postąpić jak należy, nawet jeśli złamie tym swoje serce. Przeżył bardzo wiele lat bez niebieskookiego, więc raczej poradzi sobie również przez resztę swojego istnienia.
CZYTASZ
Nightmare // Larry Stylinson
FanficDruga część Secrets Życie Louisa wróciło do normalności, wraz z odejściem Harry'ego wszelkie problemy zniknęły pozwalając chłopakowi skupić się na tym co jest dla niego naprawdę ważne. Z każdym kolejnym dniem powoli zapominał o wszystkim co się st...