- I -

62.5K 2K 819
                                    

,,Czasami nasze niedoskonałości sprawiają, że stajemy się wyjątkowi.''

Abbi Glines

   Nie cierpiałam tej baby. Dlaczego tacy ludzie w ogóle istnieli? I co w niej widział mój ojciec?

   Trzasnęłam drzwiami, wybiegając na przystanek autobusu szkolnego, gdzie stało już kilka osób z mojej najbliższej okolicy, chodzących do tej samej szkoły, co ja. Nie znałam ich, ale oni bez wątpienia znali mnie. Czułam baczne spojrzenia plotkujących dziewczyn i obłapiający wzrok chłopców. Zawsze tak było i nawet nie liczyłam na to, że niedługo się to zmieni.

Do Wariatka : Znasz jakieś fajne miejsce na pochowanie zwłok?

Od Wariatka : Co tym razem?

   Uśmiechnęłam się do telefonu, wsiadając do obskurnego autobusu szkolnego.

Do Wariatka : Piękny wyjeżdża dziś na szkolenie. Umrę...

Od Wariatka : Zostawia cię samą z Bestią? Moje kondolencje.

   Może i nie byłyśmy nigdy jakoś specjalnie miłe dla siebie, ale moja macocha specjalnie utrudniała mi życie. Mój biedny ojczulek był w niej ślepo zakochany, a ja czasami czułam się jak jakiś cholerny kopciuszek. Na całe szczęście jędza nie miała dzieci, gdybym musiała znosić jeszcze jej mniejsze kopie to chyba skoczyłabym z mostu. Już teraz z tym puszeniem się była ledwo do wytrzymania.

Do Wariatka : Jakiś napaleniec siadł za mną.

Od Wariatka : Zagląda ci w ekran?

Do Wariatka : Gorzej. Gapi mi się na cycki i myśli, że nie widzę.

  Słyszałam jak rudy grubas przełknął ślinę i oparł się o swoje siedzenie, czyli wiadomości też czytał. Zboczeniec i do tego prostak. Może nie ubierałam się jak zakonnica, ale nie wyglądałam też jak jakaś dziwka. Zazwyczaj nakładałam na siebie to w czym mi było wygodnie, a dziś miałam na sobie szare dresy zwężane w dole ściągaczem i kremową koszulkę, która była trochę obcisła, ale to nie dawało rudzielcowi prawa do gapienia się na moje piersi.

   Przez mojego ojca ludzie mnie kojarzyli, a mi to nie sprawiało takiej przyjemności jak wszyscy sądzili. Nie chciałam być znana, nie marzyła mi się również fucha szkolnej królowej; nie byłam może kujonką jak Gen, ale nie byłam też na tyle głupia, by zostać pustą lalą. Gdy byłam młodsza, a tato przepisywał mnie z jednej szkoły do drugiej, wciąż się przeprowadzając z miasta do miasta, chciałam być jak inne dzieci. Czasami udawałam kogoś innego, ale zawsze wychodziło to na jaw i cóż. Jestem tu od pięciu lat i jakoś przyzwyczaiłam się do tego miejsca, a ludzie tutaj do nas.

   Gdy wyszłam z tego śmierdzącego pojazdu, rudzielec dalej wpatrywał mi się w tyłek. Czułam jego świdrujące spojrzenie i cieszyłam się, że miałam spodnie dresowe, które nie są na tyle obcisłe, by grubas mógł się pogapić. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego facetów tak pociąga widok kawałka wypukle uformowanego ciała. 

— Następnym razem idę na piechotę — rzuciłam zamiast powitania w stronę Gen, a ona wybuchła śmiechem.

— Za bardzo kochasz spanie, żeby wstać pół godziny wcześniej i iść pieszo — kiwnęłam głową, potwierdzając jej słowa.

— To prawda. Łóżko i ja żyjemy w dość osobliwym związku.

   Gennifer wstała z murku i klepnęła mnie po ramieniu. Taki jej dziwny zwyczaj, którego chyba nigdy nie pojmę. Zaprzyjaźniłyśmy się od razu, mimo tego jak różne byłyśmy, a ja od tych pięciu lat starałam się zrozumieć jej dziwactwa. Miała ich sporo, ale cóż,za to ją kochałam.

Wszystko albo nic | Wydane Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz