Czuję się, jakbym latała...
U mych stóp jest ziemia cała.
Biegnę przed siebie, spoglądam w dół,
nadal jest tam podłoże, no cóż.
To mnie jednak nic nie obchodzi.
Pęd powietrza delikatnie twarz mi chłodzi,
włosy z wiatrem się przeplatają,
delikatnie szumiące opowieści szeptają.
Myślę, że mogłabym tak latami
bawić się w berka z przelatującymi ptakami,
nucić melodie tylko mi znane,
non-stop biegnąc w nieznane.
Jednak brak siły dał mi się we znaki,
daleko przede mnie odleciały ptaki.
Zatrzymałam się dysząc niepomiernie.
Widzę, że Bóg zesłał mi ławkę miłosiernie!
Zwalam na nią swoje obolałe ciało,
jednak czuję, że jeszcze mi mało.
Mimo, że bieg ten to teraz tylko wspomnienia,
to w mojej głowie wciąż drzemią marzenia.