II.

81 7 1
                                    


    Stanąłem przed bramą szkoły, a moje nogi kompletnie odmówiły mi posłuszeństwa. Naprawdę nie chciałem tam iść, czując obawę, że to może być kolejny dzień w  którym będę dla moich rówieśników zwyczajnym workiem treningowym, na którym będą wyładowywać wszystkie negatywne emocje, nabytymi w domu, czy też nadchodzącymi egzaminami. 

    Przełknąłem gulę w gardle, a moje stopy mimowolnie przekręciły się na pięcie i poszły w przeciwnym kierunku. Trochę czułem się zażenowany, mijając zdziwiony wzrok osób, które mnie znały. Ale szedłem dalej, nie było już odwrotu. To moja szansa i musiałem ją wykorzystać, choćby nawet policja miała mnie zgarnąć i siłą zaprowadzić do tego budynku.

🎀🎀🎀

    Włóczyłem się po mieście dobrą godzinę, szukając miejsca dla siebie, w którym nikt nie powiadomi o mojej ucieczce, o co było dość ciężko. W końcu, to miasto kapusiów którzy tylko czekają żeby kogoś wkopać i spowodować, by ten ktoś przez dobry miesiąc był na językach równie niedowartościowanych desperatów.

    W oddali zauważyłem swoją sąsiadkę odprowadzającą swoje dzieci do przedszkola. Na chwile rozczuliłem się na widok tych słodkich buziek, jednak zdałem sobie sprawę, że mogłaby powiedzieć moim rodzicom, że w godzinach lekcyjnych włóczyłem się po mieście. Spanikowałem i wszedłem w jedną z bocznych uliczek, co jak się później okazało, nie było taką złą decyzją.

    Mniej więcej dwa metry od głównej ulicy, ukazał się dość sporych rozmiarów napis na tabliczce "Jared's bar", a zaraz pod nim schody prowadzące w dół. Trochę się podekscytowałem, ponieważ pierwszy raz zobaczyłem knajpę w podziemiach.

    Niepewnie zszedłem po każdym stopniu i wszedłem do środka. Po otwarciu drzwi usłyszałem dzwonek, zupełnie jak w malutkich, filmowych sklepikach. Panowała tu dość przyjazna atmosfera, a wnętrze było dość przytulne.

    Poza mną, przy jednym ze stołów siedziała grupka licząca sześciu chłopaków, którzy ze sobą  rozmawiali i wspólnie spożywali alkohol.

    Jeden z nich odwrócił się w moją stronę i zmierzył wzrokiem całą moją posturę. Uśmiechnął się łobuzersko i odstawił szklankę piwa, które w tym momencie pił.

- Nie powinno być ciebie teraz w szkole, chłopaczku? - Rozejrzałem się niepewnie, upewniając się, czy nie mówi do kogoś innego. - Tak, do ciebie mówię...

- Nie twoja sprawa. A poza tym, kto to słyszał żeby o tej godzinie już pić alkohol? Jak pijak jakiś. - O nie, Baek, coś ty zrobił. Wkopałeś się, zaraz cie pobiją.

- Pyskaty jesteś. No, ale w sumie masz rację. Tylko pijacy o tej godzinie piją, nie? - Tutaj już zwrócił się do swojej grupki znajomych, którzy w odpowiedzi się jedynie zaśmiali. Zupełnie jak z automatu. - Ale w takim razie co robisz tu ty? Dlaczego wagarowicz wybrał akurat knajpę, oferującą jedynie alkohol i fajki?

- Nie wiem. - Odpowiedziałem szczerze. To było dobre pytanie. Czemu ja w ogóle tu przyszedłem? Akurat tu? Mogłem zajrzeć i wyjść. Więc czemu tu jestem i z nim rozmawiam?

- Cóż. - Mężczyzna westchnął jedynie, po czym przesunął się kawałek na sofie. - Chodź tu. Pogadamy sobie jak to nowi koledzy.

- Um, to teraz jesteśmy kolegami? - Skrzywiłem się, ale w duszy ucieszyłem się, że ktoś chce się ze mną zadawać. Że nie jestem takim wyrzutkiem jak w szkole.

- Niezupełnie, w końcu się nie znamy. Ale zawsze możemy, prawda? - To było trochę dziwne, ale chyba jestem desperatem takim jak wszyscy, o których mówię. W przeciwnym wypadku, nie dosiadłbym się do nich, rumieniąc się i uśmiechając jak debil.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 31, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Something isn't right || Chanbaek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz