Spacerowałaś z mamą i swoim psem po lesie. W okół, nie było nikogo. Nagle oślepiło Cię bardzo jasne światło, które Was otoczyło. Zrobiłaś kilka kroków w tył i wtedy mama zniknęła Ci z oczu. Potem usłyszałaś już tylko jej krzyk. Biegałaś, próbując odnaleźć rodzicielkę. Poczułaś jak pies którego trzymałaś na smyczy mocno Cię ciągnie. Odwróciłaś się do niego... On się unosił i cały czas leciał coraz wyżej! Próbowałaś ściągnąć go na ziemię, jednak po kilku nieudanych próbach smycz po prostu wyleciała Ci z ręki. Podskoczyłaś jeszcze kilka razy usiłując złapać Twojego pupila, jednak był już za daleko. Nagle światło zniknęło. Przetarłaś oczy i rozejrzałaś się. Byłaś tu całkiem sama. Wybiegłaś do najbliższej ulicy krzycząc i panikując "zabrali ją... Nie ma jej!". Nie przeszkadzało Ci że ludzie się na Ciebie patrzą, chciałaś tylko aby ktoś Ci pomógł. W końcu podszedł do Ciebie policjant. Udaliście się komisariat. Opowiedziałaś mu o wszystkim. Na początku wydawało Ci się że słucha z zainteresowaniem i bierze sprawę na poważnie, ale wszystko się zmieniło kiedy doszłaś do momentu światła. Przeprosił na chwilę i wyszedł z gabinetu. Po około dziesięciu minutach wrócił. Ale nie sam... przyszło z nim dwóch, dobrze zbudowanych mężczyzn. Zakuli Cię w kajdanki i wytargali z budynku, potem wrzucili do samochodu.
Kiedy pojazd się zatrzymał , zdałaś sobie sprawę gdzie jesteś. Stałaś przed drzwiami do szpitala psychiatrycznego.
Teraz siedzisz w pokoju rozrywki i opowiadasz swoją historię praktycznie nieznajomemu chłopakowi.
-Ty.. ty też ich widziałaś?- zapytał nieśmiało
-Masz na myśli...
-Kosmitów- nie dał Ci dokończyć
-Nie widziałam ich... Ale wiem że to oni. Moja mama zniknęła... Ludzie tak po prostu się nie rozpływają! Prawda?- już sama zwątpiłaś w swoje słowa
-Nie! Oczywiście że nie! Moja dziewczyna... ona też zniknęła
-Przykro mi... Czyli... wierzysz mi?
-Tak, nie ma powodu żeby było inaczej. Też widziałem światła. Jesteś jedyną osobą której o tym powiedziałem od kiedy mnie zamknęli. W końcu przeżyłaś to samo.
-Na to wygląda. Tylko dlaczego nam nie wierzą?- Twoje oczy się zaszkliły
-Myślą że jesteśmy obłąkani- przybliżył się delikatnie
-Ale... my tylko powiedzieliśmy prawdę- wymamrotałaś. Dłużej nie powstrzymując emocji, z Twoich oczu popłynęły łzy. Cierpiałaś z powodu straty matki i faktu, że nikt poza chłopakiem, którego nawet imienia nie nasz, Ci nie wierzy. Popatrzyłaś na blondyna zapłakanymi oczami. Brakowało Ci kogoś bliskiego, kto mógłby Cię pocieszyć, przytulić. Wtedy poczułaś że i tak nie masz już nic do stracenia więc po prostu wtuliłaś się w nieznajomego. Był lekko zdezorientowany bo przecież dopiero się poznaliście, ale jakoś mu to nie przeszkadzało i odwzajemnił Twój gest.
-Jestem Kit.
-A ja [T.I.]
CZYTASZ
| Preferencje | AHS | Evan Peters |
FanfictionSprawdź swoje preferencje z różnymi wcieleniami Peters'a! | Tylko z czterech pierwszych sezonów |