Christopher szedł przez ciemny las. Co jakiś czas zdawało mu się, że jest obserwowany. Co jakiś czas słyszał za sobą kroki. Myślał, że to tylko wymysł jego wyobraźni.
Gdy tak wędrował zauważył, że las zgęstniał. W około rosło mnóstwo kraków i drzew. Nie mógł poznać drogi, którą idzie. Wszystkie drzewa były takie same. Nie mógł znaleźć drogi, z której przyszedł. Zgubił się. Nie miał mapy ani kompasu. Ojciec uczył go jak rozpoznać strony świata po ilości liści w koronach drzew, po miejscu rośnięcia mchu. Jednak Christopher nie mógł stwierdzić gdzie jest północ. Puszcza ta była bowiem niezwykła. W wiosce krążyły legendy, że jest przeklęta , a każdy człowiek, który zapuści się w nią zginie marnie.. Wielu niedowiarków straciło życie nie umiejąc się odnaleźć, a co dopiero on dziesięcioletni chłopiec. Jednakże Christopher musiał odnaleźć swojego brata Sebastiana.
Zaczął się bać. Nagle wszystko ucichło. Ptaki urwały swoje śpiewy w połowie nuty. Wiatr przestał targać liśćmi. Odgłosy, które trzymały go przy zmysłach nie były już słyszalne. Wszystkie gałęzie i cienie wyglądały złowrogo. Christopher rozejrzał się wokoło. Na pierwszy rzut oka myślał, że to tylko jego umysł zmęczony długotrwałą wędrówką płata mu figle. Jednak po dłuższym przyglądaniu stwierdził, że coś stoi za wielkim drzewem, które jako jedyne miało liście w jesiennym kolorze czerwieni. Istota ta nie była człowiekiem, choć kształtem go przypominała. Oczy miała dzikie, koloru smoły. Zęby były ostre i duże jak u rekina, ułożone w trzech rzędach.
Christopher sparaliżowany przerażeniem nie wiedział co ma robić. Uciekać czy walczyć. Nie był najlepszym wojownikiem. Ryzykował życiem. Domyślał się że potwór jest szybszy od niego. Gdy odzyskał władzę w kończynach zaczął biec przez las. Gałęzie smagały go po twarzy rozcinając ją. W ustach czuł metaliczny posmak krwi. Mięśnie zaczęły go palić. Nie mógł zwolnić tempa biegu. Wiedział, że poczwara jest tuż za nim. Zastanawiał się jak długo jeszcze zdoła wytrzymać.
Nagle poczuł ostre pazury zaciskające się na jego ramieniu. W jednej chwili chwycił miecz, który miał za pasem. Zatopił ostrze w cielsku swojego oprawcy aż po klingę. Potwór zaryczał potwornie zaczął krztusić się żółtą mazią - marną imitacją ludzkiej krwi. Zwijał się w konwulsjach. Christopher zmusił się do ponownego biegu. Chciał jak najszybciej zapomnieć odrażającego widoku ale przed oczami ciągle miał wijącego się potwora.
Po godzinie morderczego biegu dotarł do rozległej polany. Na środku łąki zauważył pięć wielkich głazów. Były ułożone w kształcie pięciokąta. Nagle z lasu wyłoniło się pięć niewiarygodnie wysokich postaci w lnianych togach do ziemi. Ich twarze były zakryte srebrnymi maskami zakrywającymi oczy i nosy. Na głowach mieli szpiczaste kaptury. Z rękawów wystawały długie, kościste, trupio-białe palce.
Christopher schował się za krzakiem dzikiej róży. Postacie podeszły do głazów. Wszyscy zdjęli kaptury. Zrobili to tak równo jakby mieli to wyćwiczone. Przerażenie chłopca było nie do opisania. Jego rozum mówił mu żeby w ciszy oddalił ale coś w tych zakapturzonych mężczyznach wzbudziło w nim ciekawość, która nie pozwoliła mu się ruszyć. Z niecierpliwością wyczekiwał co zrobią owe postacie. Jeszcze przez krótką chwilę stali nieruchomo, żeby po chwili zacząć szeptać tajemnicze formułki. Gdy Christopher uważniej się przyjrzał zobaczył, że postacie nie poruszają ustami.
Nagle jeden z ludzi odwrócił się i wskazał swym trupim palcem na krzaki, za którymi ukrywał się chłopiec. Wszyscy członkowie tajemniczego zgromadzenia odwrócili głowy w kierunku, który wskazał jeden z nich. Mężczyzna zaczął podążać w stronę kryjówki Christophera. Gdy szedł nie było słychać jego kroków, a sam wyglądał jakby lewitował parę centymetrów nad ziemią. Gdy kreatura doszła do celu, odgarnął gałęzie i ujrzał dziecko. Przez moment mierzyli się nawzajem wzrokiem. Dopiero po chwili chłopiec dostrzegł, że mężczyzna ma pokaleczone powieki i zaszyte usta. Christopher otworzył usta w celu wrzaśnięcia ale gula w gardle, która utworzyła się na widok twarzy nieznajomego uniemożliwiła mu to.
- Kim jesteś? - spytał mężczyzna.
Gdy osobnik przemówił jego usta nie drgnęły o milimetr, a jego głos odbijał się w głowie chłopca. Christopher chciał skłamać ale jego przerażenie by tak duże, że nie mógł zdobyć na taki czyn. Coś w mężczyźnie przekonało chłopca, że gdyby skłamał kara byłaby dotkliwa.
- Jestem Christopher - odparł.
- Co tu robisz?
- Szukam miasta, w którym jest mój brat.
- Jest pełnia księżyca, a to nie najlepszy czas na takie wyprawy. Lepiej stąd uciekaj nierozważny chłopcze.
Chłopiec od razu wysłuchał rady nieznajomego. Zaczął biec przez las. Gdy stwierdził, że jest w bezpiecznej odległości od tajemniczych postaci, postanowił zrobić przystanek. Usiadł ma mchu. Dopiero w tym momencie poczuł piekący ból w prawym ramieniu i całej twarzy. Rękaw jego bluzki przesiąknięty krwią z rany zrobionej przez potwora. Christopher wiedział, że stracił dużo krwi.
Teraz gdy opadła mu adrenalina, chłopiec uświadomił sobie, że jest bardzo głodny i spragniony. Wiedział, że jest odwodniony i, że jeśli zaraz nie ugasi pragnienia umrze. Musiał poszukać jakiegoś źródła czystej wody. Zebrał resztkę sił i ruszył na poszukiwania.
Po dwudziestu minutach wędrówki przed oczami zaczęły mu się pojawiać czerwone plamki. Stracił nadzieję na odnalezienie brata. Wiedział, że zostało mu niewiele czasu. Mimo to nie żałował decyzji o wyruszeniu na wyprawę do przeklętego lasu. Czuł się spełniony. Miał świadomość, że zaraz umrze lecz cieszył się że straci życie za marzenia.
Po chwili opadł sił. Osunął się na ziemię. Przed nim pojawiły się promyki światła, a z nich wyłonił się chłopak. Christopher wszędzie by go rozpoznał. To był Sebastian.
- Chodź braciszku, znalazłem miasto. Jest cudowne. Szkoda tylko, że odnalazłem je dopiero po śmierci - przemówił Sebastian wyciągając rękę w stronę Christophera- Dołączysz do mnie? Zabiorę cię do miasta, w którym będziemy razem żyć w szczęściu przez wieczność.
Christopher podał rękę bratu i razem przeszli na drugą stronę świetlistej bramy.
YOU ARE READING
Dziwne baśnie i inne twory
Short StoryOpowiadanie bez żadnego powiązania. Krótkie i długie. Wesoła i smutne. Ogółem przeróżne.