LenaSiedzenie w celi ma jeden, naprawdę zły element. Człowiek traci poczucie czasu. Jego biologiczny zegar ulega zaburzeniu. Jesteśmy pogrążeni we wiecznej nocy, bądź niekończącym się dniu. Sekundy trwają minuty, minuty godziny. Czas przestaje tu istnieć. Budzi cię ten sam chłód i ciemność celi, przy których usypiałaś. Nie mam pojęcia ile jeszcze czasu zostało do ostatniej części Przydzielenia. Do końca tego epizodu w moim życiu.
Rozejrzałam się po celi. Ta sama stęchlizna i ciemność. Ten sam śpiący Nickolas. Odetchnęłam głeboko i usiadłam na skraju pryczy obok chłopaka.
Nick pomoże mi w moim planie. W pojedynkę nie zjednam szybko sympatii ludu, ale we dwójkę, wykorzystując nasze położenie, możemy już to osiągnąć. Niby nic trudnego, jednak po głębszych rozmyśleniach dochodzę do wniosku, że za szybko popadaliśmy to w euforię, to znowu w głęboką niewiarę. Dla ludu musieliśmy sprawiać wrażenie biednych, pokrzywdzonych przez los dzieci. Jednak nie mogliśmy okazać się słabi. Inaczej nie dostalibyśmy Przydziału, a to nigdy nie kończy się dobrze dla posiadaczy darów. Utrzeć nosa Królowej na oczach jej poddanych? Bułka z masłem.
Taaa, bułka z masłem...
Nie miałam już jednej nogi, ale nie mogłam pokazać się publicznie całkowicie bezbronna. Wystawiona na ich współczucie. Musiałam się z tego wybronić. Wstałam więc jak najciszej tylko umiałam i postanowiłam na nowo nauczyć się chodzić. Nogi już nie odzyskam, ale musiałam być nadal zdolna do pracy. Jakiegokolwiek daru bym nie miała.
Cztery serię w te i z powrotem. Skacząc na lewej nodze i utrzymując równowagę przy pomocy rąk. Raz skończyło się to upadkiem, który na szczęście nie obudził jakimś cudem Nicka.
Przeszłam parę kroków i czułam się jakbym przebiegła pół miasta. Rwie resztka prawej nogi. Lewa, która musiała utrzymać całą resztę ciała, pulsowała miarowo, ale strasznie irytująco. Byłam już cała zlana potem, a tyłek bolał po upadku tuż przed samą pryczą. Rzuciłam się na nią, przy czym towarzyszyły mi trzaski sprężyn, ale przestałam o to dbać. Rozwalona na wszystkie strony na pryczy patrzyłam to na sufit, to na chłopaka.
Zaraz...
Moją uwagę przykuły jego dłonie skrzyżowane za głową, tworzące prowizoryczną poduszkę. Stały się na wpół przezroczyste. Ta cecha pięła się powoli do góry przez nadgarstki, ręce, aż do reszty ciała. Patrzyłam na to z niedowierzaniem. Wmawiając sobie, że to przez zmęczenie i widmo planu, który ma lukę w luce, zamknęłam oczy tuż przed tym, jak Nickolas zniknął całkowicie i zmusiłam organizm, do odcięcia się od tego. Widząc w pamięci jego znikające ciało, obrazy z etapu drugiego i przerażający śmiech Królowej Elane, zapadłam w sen.◇ ◇ ◇
Tym razem nie obudziłam się samoczynnie. Nick to zrobił. Usiadłam na pryczy i zaspana przetarłam zmęczone oczy. Chłopak stał nade mną, po czym zajął miejsce tuż obok mnie. Znowu widzialny. Wyjął zza pleców dwa czerwone jabłka i podał mi jedno z nich.
-Śniadanie -odpowiedział na odchodnym i z zapałem wgryzł się w swój owoc.
-Dziękuję.
Pamiętam, że ostatnio jadłam cokolwiek przed etapem pierwszym. Nie zachowując się kompletnie jak dobrze wychowana dziewczyna, zaczęłam zaciekle pożerać jabłko. Nie byłam wcale głodna, ale zjadłam je całe. Jak...?
Nie odzywaliśmy się do siebie z Nickiem. Dla każdego w tej chwili liczyło się jedzenie, nic więcej. Jakkolwiek by to nie brzmiało i jak dziwnie najedzeni byśmy się nie czuli. Chociaż nadal zastanawiało mnie, czy to co widziałam, a raczej czego nie widziałam, było prawdą.
Chwilę później po owocach zostają ogryzki, które chłopak odłożył na posadzce przed drzwiami celi. Panującą wówczas ciszę przerwał w końcu jego głos, kiedy zajął miejsce ponowne obok mnie.
-Co ty na to, żeby zacząć od nowa?
Zaskoczyło mnie to pytanie, więc postanowiłam go podejść z innej strony.
-Co masz na myśli?
Krzywi się, ale odpowiada.
-Nie poznaliśmy się w zwyczajnych okolicznościach. Poza tym, mamy razem zbiec z tego gówna. Muszę wiedzieć czy mogę ci zaufać.
Prycham, ale nie mogę ukryć uśmiechu, który momentalnie zagościł na mojej twarzy. Ciekawie to sobie wykombinował.
-Po tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło, nadal mi nie ufasz?
-Nie -odpowiada krótko. -To jak będzie?
Uśmiecham się i potakuje skinieniem głowy. Chłopak również się uśmiecha, kłania się przede mną, po czym wyciąga rękę.
-Nickolas Aragon się kłania. Z kim mam doczynienia?
Wybuchnęłam śmiechem, ale podałam mu dłoń.
-Eleonora Walker, proszę pana.
-A więc, panno Walker, jak się miewasz?
-Fantastycznie panie Aragon. Choć noga mogłaby mnie przestać boleć.
-Och naturalnie, lecz niech pani pomyśli w ten sposób. Straciła pani tyle kilogramów, że żadna z panien w mieście nie będzie mogła pani dorównać.
Musze powiedzieć, że gdyby nie on, nie zauważyła bym w tym żadnego plusu. Jednak ten najbardziej płytki, na jaki on wpadł, poprawił mi skutecznie humor.
-Oj tak, panie Aragon! Muszę przyznać, że pan też trzyma się niczego sobie. Ta sadza na twarzy idealnie pasuje do pana ciemnych oczu.
Chłopak tylko się śmiał i usiadł obok.
-Kto jak kto, ale wiedziałem, że pani na pewno doceni moje starania. Więzienne standardy są ostatnio na topie, a ja nie mogę sobie pozwolić na takie sytuacje.
-Oczywiście. Myśli pan, że dlaczego tu jestem? Nie mogę być do tyłu z modą. Krew na białych sukienkach jest od dawna przereklamowana.
Dużo czasu minęło, zanim skończyliśmy tę rozmowę na "pan, pani", przedrzeźniając ogromną kulturę królowej Elane i nasze położenie. Śmiechu było co nie miara. Oboje tego potrzebowaliśmy. Przebłysku normalności w tej całej sytuacji. Nick przestał być ciągle spięty i wyraźnie wczuł się w rozmowę. Zastanawiałam się, co by było, gdybym wpadła na niego, tak po prostu, na ulicy. Czy zwrócilibyśmy na siebie jakąkolwiek uwagę i zaczęli rozmawiać, tak jak teraz?
Los potoczył się jednak inaczej. Ja i Nick poznaliśmy się w innych okolicznościach i musieliśmy podjąć szybką decyzję, czy sobie zaufać i spróbować ze sobą współpracować we wspólnej sprawie. W tej chwili mieliśmy krótką chwilę, żeby to nadrobić. I Nick widocznie chciał ją wykorzystać.
-To jak, przechodzimy do konkretów? -chłopak burzy niespodziewanie całą atmosferę, ale kiwnęłam głową. -Naprawdę nie wiesz jaki masz dar?
Wiedziałam, że prędzej czy później o to zapyta. Jednak nie mogłam udzielić odpowiedzi innej niż monarchini. Nie znałam go. Przeczucia to nic zobowiązującego.
-Nie wiem, naprawdę.
Spróbowałam to sobie przypomnieć i mu opowiedzieć. Może on mógłby coś wiedzieć w tej sprawie. Tonący brzytwy się przecież chwyta.
-To było na zakończeniu pierwszego etapu. Kiedy królowa kończyła przemowę. Wypadła mi fotografia z kieszeni. Podniosłam ją i na nią spojrzałam -przypomniałam sobie zniszczoną pocztówkę w niezrozumiałym dla mnie języku, jednak na 100% z jakiegoś tropikalnego miejsca. Westchnęłam i mówiłam dalej. -Potem już mnie nie było w Aragonii. Dalej byłam na wyspie, ale poza murem. Mutant szybko mnie znalazł, a ja nie zdążyłam uciec. Nie miałam nawet dokąd. Sam otwarty teren. Kiedy mnie zaatakował jakimś cudem wróciłam do Sali Kongresowej. Resztę historii znasz.
Dokładnie pamiętałam tamto zajście. Ten przerażający ból, kiedy zaczął pożerać moją nogę. Wrzeszczałam i płakałam ile miałam sił. Nie miałam pojęcia jak się tam przeniosłam, ale miałam nadzieję, że dam radę wrócić zanim całkowicie mnie pożre. Wręcz błagałam o to w myślach i wyobrażałam sobie, że stoję jak gdyby nigdy nic we wnętrzu Bazy.
Podziałało. Tuż przed moją utratą przytomności usłyszałam jak za mgłą krzyki brata, królowej i dźwięki ogólnej wrzawy na sali. Potem była już ciemność.
Chłopak siedział przez chwilę w milczeniu. Wyglądał jakby nad czym rozmyślał. W końcu stanął przede mną i wyciągnął rękę. Dopiero po chwili zrozumiałam o co mu chodziło.
Pocztówka. Jak mogłam o niej zapomnieć? Szybko sięgam do kieszeni sukienki. W prawej poczułam szorstką fakturę starej, pogiętej kartki. Przedstawiała dwójkę młodych ludzi bawiących się doskonale na plaży.
Wówczas zrozumiałam drugi fakt. Kiedy się przeniosłam poza mur, wylądowałam na brzegu Wyspy Śmierci. Pamiętam bezkres tego oceanu i surowy, zniszczony wygląd wyspy, który jest mi tak dobrze znany na codzień. Przeniosłam się w miejsce przedstawione na pocztówkę, ale w dzisiejszych czasach.
Nie byłam w stanie myślę racjonalnie. Miliony myśli kłębiły się w mojej głowie. Czy moja teoria jest prawdą? Jak mogłam być tak głupia i o niej kompletnie zapomnieć? I co najdziwniejsze, jakim cudem przetrwała wszystkie te zdarzenia w mojej kieszeni? To wydawało się być całkowicie pozbawione sensu, ale jednak najbardziej prawdopodobne.
-Ostatnie pytanie -odezwał się Nick, który wzrok miał wbity w pocztówkę. -Czy podczas wizji w pierwszym etapie, miałaś tak jakby urywki sytuacji, które się nie zdążyły w twoim życiu, ale były związane ze mną?
Po raz kolejny zbił mnie z tropu. Miał rację. Była dokładnie taka, jak opisał w pytaniu. Łącząc dwa do dwóch, zrozumiałam kolejną rzecz. Nick musiał mieć identyczną wizję do mojej. W przeciwnym razie nijak nie mógłby się domyśleć, że moja wizja miała z nim jakikolwiek związek.
Dlatego etap pierwszy zakończył się u nas równocześnie. Dlatego Królowa Elane się mną zainteresowała. Dlatego trafiłam tu, gdzie się obecnie znajduje. Wszystko zaczęło się od wizji. To ona połączyła moje życie z Nickolasem. Zostaje kwestia co ona oznacza.
Chłopak wiedział więcej ode mnie. Widać to było po nim od razu. Z jakiegoś powodu nie mówił mi wszystkiego. Kiedy znowu spojrzał mi w oczy wypowiedział tylko jedno zdanie.
-Wpakowaliśmy się w nieźle gówno.◇ ◇ ◇
Systematyczność u mnie nie istnieje. Przyznaje się bez bicia. Chciałam to skończyć i nie mieć obowiązku dostarczania Wam kolejnych rozdziałów. Naprawdę.
Ale zostałam. I choć po kolejnej dużej przerwie, to mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest i czekał. Nawet jedna osoba. Byłoby mi bardzo miło.
Zaczynam od nowa. Wszystko, nawet Wattpada. Zmiany wprowadziłam. Niewielkie, ale mogą dezorientować w późniejszej akcji. Co zrobicie z tym faktem? Wasza sprawa. Ja tu jestem jedynie od doinformowania. Mam nadzieję, że do szybkiego usłyszenia.Pilnujcie mioteł i trzymajcie się ciepło
~Awila_35
CZYTASZ
Poza Logiką
Science FictionPo atakach nic już nie miało sensu. Europa przestała istnieć, a jej mieszkańcy zostali pozbawieni głosu. Pozostało do zrobienia tylko jedno. Przeżyć na własnej ziemi, która zaczęła wydawać się obca. Dała nam jednak prezent. Teraz to my jesteśmy po...