- To mnie nie obchodzi! Masz dać mi ten cholerny numer telefonu!
-*-*-*-
Skrzywiłam się lekko odrywając różowy plaster od mojej skóry, która ponownie zapiekła. Nie mogłam tak po prostu siedzieć z założonymi rękami. Zawsze musiałam coś robić, cokolwiek. Mogła to być najmniejsza drobnostka lub najsłabszy z pomysłów, ale gdy doskwierało mi wiele przykrych odczuć nie omieszkałam tego zrobić.
Zaczerwieniony ślad okalał drobną ranę na moim kolanie, które pod wpływam stresu wprawiłam w ruch stukając piętami o podłoże dużego samochodu chłopaka z mroczną aurą, która w niewielkiej przestrzeni między nami wydawała się mnie chłonąć w całości. Jego ciemność wdzierała się do mojego ciała zupełnie nieproszona tworząc we mnie chaos, którego nie sposób było opanować. Jednak to niepokojące, wręcz nieprzyzwoite piękno szmaragdowookiego budziło we mnie największy strach. Strach, który miałam przypadłość czuć tylko raz w życiu, o którym nigdy nie zapomniałam ... i wydaje się, że nie zapomnę o nim prędko.
Potarłam swoje ramiona, które zaplotłam na piersiach, by choć odrobinę zniwelować powstałą gęsią skórkę na moim ciele. W samochodzie nie było zimno, wręcz przeciwnie. Było nadzwyczaj gorąco. Jednak gęsia skórka, była czymś co pojawiało się, gdy bałam się, a w mojej głowie odtwarzał się wciąż i wciąż ten sam fragment incydentu, który miał miejsce dwa lata temu.
- Powiedz mi coś o sobie. - zażądał brunet. Niepewnie podniosłam na niego spojrzenie jasno-lazurowych tęczówek. Aureola loków w nieładzie opadała na jego głowę, a po wyglądzie włosów, które właśnie spadły na czoło poznałam, że często zaczesywał je palcami do góry. - Jedziesz moim samochodem razem ze mną, a ja nawet nie wiem jak brzmi twoje pełne imię Jo. Skąd mogę wiedzieć, że nie zrobisz mi krzywdy? - zapytał i odwrócił się w moją stronę. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały poczułam dziwne iskry, które przeszły przez niewidzialną linie z jego szmaragdowych oczu, z których wylatywała ciemność, do moich, które przestraszone nie chciały tego kontaktu.
- N ... nie prosiłam o to, by j ... jechać z tobą. - szepnęłam spuszczając głowę w dół. Wypielęgnowane paznokcie wydały mi się niezwykle interesujące, zdecydowanie bardziej niż siedzący ciut dalej chłopak.
- Boisz się mnie Piękna? - zapytał potrząsając kędzierzawą czupryną.
Nie skąd taki pomysł. Jak mogłabym bać się kogoś kto prześladuje mnie w każdym możliwym miejscu, pomyślałam patrząc w okno.
Ludzie nadal gonili, ścigając się z czasem, który bezskutecznie próbują zatrzymać. Oparłam głowę o szybę i patrzyłam na obraz, który składał się ze zlewających się w jedno, drzew, których korony z liści sięgały wysokich szczytów budynków, które z kolei stawały się szarą plamką mającą się nijak do rzeczywistości.
- Ohh przestań. Nie jestem nawet taki straszny. - zaśmiał się, a ten dźwięk sprowadził na dół moich placów miliony drobnych dreszczy, na których uczucie od razu się wyprostowałam. - Chociaż mogę się mylić. - zatrzymał samochód, przy dużym budynku, w którym umówiłam się z przyjaciółkami.
Jednak zamiast wysiąść mój świat zatrzymał się. Udało mi się zatrzymać czas, a w zasadzie Harry'emu, który nie powiedział nic złego, a mimo to, zaniepokoiły mnie jego słowa. Jednak nie wiedziałam czemu. Podświadomie przychodziły mi do głowy różne pomysły, lecz ten jeden sprawił, że krew w moich żyłach przyspieszyła.
- Co się stało Jo? - zapytał z napięciem w głosie, który wydał się jeszcze niższy. Poczułam jego dłoń na swojej. Buchający żar dostawał się do moich żył, przez co płonąca krew od środka raniła całe moje ciało. Splątał nasze palce ze sobą, a ja siedziałam w cieple samochodu trzęsąc się, tak jakbym w środku zimy wyszła na dwór pokryty białą, cienką kołderką śniegu, w samej bieliźnie. Czułam się tak jak wtedy.
CZYTASZ
race «» h.s
Fanfiction- Dlaczego to robisz?! - krzyknęłam. Łzy spływały po moich policzkach i z głuchym hukiem uderzały o ciemne płytki w kuchni. - Dlaczego mnie ignorujesz?! - pociągnęłam końcówki swoich włosów, zbyt wiele dla niego poświęciłam, żeby tak nagle zapomnieć...