Brutalne morderstwo
"Wczoraj w godzinach wieczornych w Warszawie nad Wisłą znaleziono zwłoki młodego mężczyzny. Mężczyzna miał około 25 lat i był ubrany w sportowy strój.
Znaleźli go spacerowicze około godziny dziewiętnastej. Niestety policja nie zamierza na razie udzielać informacji żadnej prasie. Jednak postaramy się uzyskać więcej informacji. Śledźcie Dziennik Warszawski, a dowiecie się więcej."
Idiotyczny szmatławiec. Nie mają za grosz przyzwoitości. Kto im w ogóle powiedział o tym morderstwie? Nie mam pojęcia, ale jeśli to ktoś z mojej ekipy to przysięgam, że wyleci od razu. Prowadzę tę sprawę i nie mogę sobie pozwolić na brak lojalności w grupie.
Biorę czajnik i nalewam do niego wody. Za dwie godziny muszę być na komendzie. Nasypuję kawy do kubka w misie, który dostałam na urodziny od Fabianka - mojego czteroletniego synka, największego skarbu na świecie. Prócz tego, że jest małym diabełkiem to nie mogę mu nic zarzucić. Obecnie siedzi w przedszkolu i pewnie zadręcza swoją przedszkolankę.
Nalewam wody do kubka i wsypuję trzy łyżeczki cukru. Wielu ludzi nie może mi się nadziwić tego ile słodyczy jem i jeszcze nie toczę się jak wielka kula. No cóż, praca w policji robi swoje. Co chwilę trafia się jakiś przestępca, który myśli, że jak jestem kobietą to nie dam rady go dogonić. Sorry was przestępcy, ale pierwsze miejsca na zawodach szkolnych w bieganiu robią swoje. Poza tym kocham biegać.
Dopijam kawę, biorę torbę i wychodzę do pracy. Mogłabym pojechać autem, ale wolę się przejść. Spacer to okazja do tego by móc w spokoju pomyśleć o tym, o czym zazwyczaj nie mam czasu, jak na przykład to jaką książkę planuję przeczytać lub na jakie wakacje pojechać, gdy będę miała czas.
Po trzydziestu minutach wchodzę do dużego budynku z podświetlanym w nocy napisem POSTERUNEK POLICJI W WARSZAWIE. Nie wiem czy zrobili taki napis tak po prostu, czy może chcieli wszystkich odstraszyć...Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Wchodzę do szatni i przebieram się w mundur, a następnie chowam się za swoją szafką. Dlaczego? To proste. Mój współpracownik- Daniel, próbuje mnie zaprosić na kawę już od miesiąca. Nie mam nic do niego, ale nie jest w moim typie.
Chowasz się przed Danielem? - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Ewy, mojej przyjaciółki, a zarazem współpracowniczki – to w sumie trochę komiczne. Za przestępcami mogłabyś biegać całymi dniami, a przed policjantem się chowasz jakbyś sama jakąś zbrodnię popełniła.
No może trochę, - przyznaję – ale o n jest upierdliwy. Jak można chodzić za kimś przez miesiąc, zwłaszcza że nie ma się szans.
On chyba myśli, że jakieś ma.
On ma, ale za wysokie ego.
Szkoda, że sam nie jest wysoki. - na te słowa obie się zaśmiałyśmy. - dobra, muszę jechać na obchód miejski.
Okej, to pa. - powiedziałam i wyszłam z szatni. Czas zacząć kolejny dzień.
Wchodzę do swojego biura i pierwsze co widzę to moje biurko zawalone papierami. Przeglądam parę kartek i już wiem, że wszystkie będą dotyczyły tego samego, a mianowicie morderstwa, o którym czytałam dziś rano w gazecie. Jedno mi się nie podoba. Dlaczego prasa wie już więcej niż ja? Jeszcze nie wiem, ale się dowiem.
Naciskam guzik w telefonie stojącym obok mnie.
Malewski, choć do mojego biura. - po chwili po wcześniejszym zapukaniu, wchodzi mój podwładny Maks.
Wołałaś mnie? - pyta uśmiechając się.
Czy mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego do cholery Dziennik Warszawski wie dzisiejszego dnia więcej niż powinien wiedzieć, a co ważniejsze więcej niż ja wiem? - zaczęłam od razu.
Jak to, o co ci chodzi? Pyta zaskoczony. Szukam wzrokiem gazety, która popsuła mi humor, biorę ją w dłoń i rzucam rudowłosemu. Ten sprawnie ją łapie i zaczyna czytać. - O kurcze, skąd oni to wiedzą?
Tego właśnie chciałam się dowiedzieć. - mówię i włączam laptopa, a tam co? Kolejne powiadomienia i maile, które w tym momencie chciałabym przenieść do kosza.
Sara, ja...ja nie wiem. Nie mam pojęcia jakim cudem czegoś się dowiedzieli. Może dotarli tam przed naszymi. - zaczął się tłumaczyć.
Dobrze wiesz, że nawet jeśli dowiedzieli się o tym przed nami to twoim obowiązkiem jest sprawić, by nic nie wyszło dopóki ja nie wyrażę na to zgody. - chłopak spuścił głowę.
Wiem, przepraszam. - uwielbiam go, bo jest moim przyjacielem i nie umiem się na niego gniewać.
Okej, tylko przypilnuj żeby dziennikarze nie dowiedzieli się niczego więcej.
Załatwione. - stanął na baczność i żartobliwie przystawił dwa palce do skroni, po czym wyszedł. Zaczęłam przeglądać maile i dokumenty. Dowiedziałam się z nich tyle, że zabity facet nazywał się Robert Zanderski, miał 23 lata nie ma stałej pracy, i że w jego mieszkaniu znaleziono kilogram heroiny, pół kilograma kokainy i pięć rodzajów dopalaczy. Wszystko było popakowane w sterylnych torebeczkach, a torebeczki w jakimś równie sterylnym pudle. Czyli, że był dilerem, albo przewoził narkotyki. Mam już jakiś początek, ale od początku do końca daleka droga. Zamykam komputer i wychodzę z biura.
Maks, jedziesz ze mną. - mówię jednocześnie kierując się do szatni. Przebieram się w coś wygodniejszego niż mój mundur. Po chwili Maks wchodzi do pomieszczenia i robi to samo.
Gdzie jedziemy?
Do mieszkania naszego dilera.
CZYTASZ
BRUTALNE MORDERSTWO
Mystery / ThrillerMiałam napisać książkę na polski, a mianowicie kryminał. Pani nauczycielka już oceniła, teraz wasza kolej:-). Opowiadanie nie będzie długie. Będą dwa, góra trzy rozdziały