Stary, już bardzo wysłużony autobus toczył się koło, za kołem przez wiejską drogę. Z jego wnętrza wydobywały się głośne i podejrzane dźwięki, które niejednego pasażera przyprawiały o gęsią skórkę. Sam pojazd kołysał się na boki i przeraźliwie zgrzytał, gdy tylko jego koła natrafiły na kolejną dziurę w drodze. Można było bez żadnych wyrzutów sumienia stwierdzić, że ten środek transportu nadawał się jedynie na złom.
Nikt jednak nie odważyłby się o tym wspomnieć jego kierowcy. David Cox był znany ze swojej miłości do tego starego rzęcha. Jeździł nim już od piętnastu lat i każdy, kto choć napomknął o końcówce kariery jego autobusu, był nagradzany morderczym spojrzeniem. David zdawał sobie sprawę, że niewielu ludzi wie, jaka to więź łączy kierowcę i jego samochód. A już w szczególności kobiety. Jego żona, Sara, potrafiła tylko narzekać, że niby to całe jęczenie, zgrzytanie i odpadająca rdza od pojazdu, niszczy ich wizerunek. Jego żona, była dziwna i cóż tu dużo mówić, zawsze było dla niej ważne to całe gadanie ludzkie. A odkąd zaczęła pracować w kawiarni, to już całkiem jej odbiło. David z przykrością musiał stwierdzić, że całkowicie przestał rozumieć Sarę. To było o tyle straszne, że ona nawet nigdy nie starała się zrozumieć jego. Ich małżeństwo opierało się teraz jedynie na skrawku papieru. Dlatego mężczyzna z tym większą radością, co rano wsiadał do swojego skarba i jechał przed siebie.
Cisza spokój, piękne widoki za oknem. Zawsze lubił tę okolicę. Jak okiem sięgnąć nie można było uświadczyć innego widoku niż pola, łąki i lasy. Natura dawno zawładnęła tym miejscem, a mieszkańcy wcale nie mieli jej tego za złe. Na polach kołysały się złociste kłosy zboża, łąki otulone były każdym kolorem tęczy. W oddali szumiał las. Z uchylonego okna powiewał świeży, letni wiaterek. W takich momentach David kochał swoje życie. Bywało ono monotonne, ale zdarzały się i ciekawe zdarzenia. Jak choćby i teraz.
Odkąd pracował, jako kierowca, najczęściej w tych okolicach przewoził miejscową ludność. Nikt się temu zbytnio nie dziwił. Okolica może i była przepiękna, ale nie miała żadnych atrakcji, które mogłyby przyciągać turystów. Zresztą kogokolwiek by się o to zapytać, każdy by odpowiedział, że cieszy się z takiego obrotu spraw. Obcy ludzie nie byli tutaj mile widziani, oznaczali zmiany, których mieszkańcy nie lubili. Jedynymi przyjezdnymi zdarzali się członkowie rodzin już tutaj osiadłych, którzy byli właściwie, jak swoi.
Jednak teraz, z samego tyłu autobusu, oparty na siedzeniu siedział chłopak, którego David widział po raz pierwszy. Nawet zaciągnięta na jego oczy czapka z daszkiem, nie przeszkodziła wścibskiemu mężczyźnie. Był obcy, to widać było na pierwszy rzut oka. A nawet jakby nie wierzyć przeczuciom, dodatkową informacją mógłby być wielki plecak, który nieznajomy położył obok siebie. David raz, za razem zerkał w lusterko, by przypatrzeć się chłopakowi. Siedział z głową odwróconą do szyby, z rękami założonymi na piersi i cały czas zmarszczonymi brwiami. Teraz jednak ów nieznajomy podniósł głowę i jego spojrzenie zetknęło się ze wzrokiem Davida. Kierowca, jakby nigdy nic, ponownie przeniósł oczy na drogę, by po chwili ponownie popatrzeć w lusterko. Wielkie było jego zdziwienie, gdy spostrzegł, że chłopak zmierza ku niemu. Już po chwili był na samym przodzie.
CZYTASZ
Jesteś moim niebem
Romance"Byłeś, jak niebo przed burzą. Nieprzewidywalny." "Byłaś, jak niebo po burzy. Przynosiłaś spokój." ❗❗❗Opowiadanie Wolno Pisane❗❗❗