-Hej, Hoseok! Wpadasz do nas dzisiaj na imprezę? Załatwiłem trochę alko, będzie dużo osób, będzie naprawdę super! No chyba nie zrobisz mi przykrości, nie?
-Ja? Oczywiście, że wpadnę! Co to by była za impreza beze mnie, co nie? - rzuciłem i głośno się zaśmiałem. Dopóki kolega nie odszedł, szczerzyłem zęby w szerokim i nieszczerym uśmiechu, a gdy tylko zniknął za rogiem, zacisnąłem wargi i spuściłem wzrok. Jung Hoseok, ty idioto.
Nie miałem ochoty nigdzie wychodzić. Nigdy nie miałem i najchętniej zaszyłbym się w swoim pokoju pod kocem i obejrzał ulubiony serial, zamiast upijać się do nieprzytomności z tymi debilami. Ewidentnie od dawna miałem ze sobą problem i nie chciałem nikomu się do tego przyznać, bo kto jak kto, ale Jung Hoseok nie może mieć żadnych problemów, zawsze przecież się śmieje i jest wesoły, zawsze pomoże każdemu, kto tylko go o to poprosi i znajdzie rozwiązanie każdej sytuacji. Zawsze ma łatwo i wszystko idzie mu zgodnie z planem, w dodatku jest obrzydliwie popularny i ma niesamowite powodzenie u dziewczyn, no i nawet nieźle tańczy. Tak widzieli mnie inni. Chyba. Przecież nie mogłem nikomu czytać w myślach, tak samo, jak inni nie mogli czytać moich myśli; nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo wszystkich okłamuję. Ależ ja jestem fałszywy i obłudny. A wy - a wy jesteście naiwni!
Przeczesałem włosy, włożyłem nową, czarną koszulę i dżinsy i spojrzałem w lustro, szczerząc zęby w nieszczerym uśmiechu. Muszę się przyzwyczaić, bo dzisiejszego wieczoru taki uśmiech będę musiał prezentować cały czas, a najchętniej bym go sobie po prostu nakleił, byłoby znacznie wygodniej. Stałem przed lustrem dobre kilka minut, patrząc sobie w oczy. One zdradzały wszystko; mogłem się szczerzyć i udawać, ale to w oczach było widać smutek i zmęczenie tym wszystkim, walką o popularność i sympatię, byle bym tylko nie został sam. Znów dopadło mnie silne przygnębienie i uczucie bezradności, znów poczułem się zagubiony i samotny w tłumie ludzi, którzy tak naprawdę mnie nie znali i których właściwie nie potrzebowałem. Nim chwyciłem plecak, otworzyłem jeszcze dolną szufladę komody i na wszelki wypadek wrzuciłem jedno, jeszcze nienaruszone opakowanie tabletek do kieszeni. Byłem pełen paradoksów - z jednej strony wszystkiego się bałem, z drugiej zaś wciąż szedłem za innymi, bo obawiałem się izolacji. To wszystko być może wynikało z mojej przeszłości, która również nie była usłana różami. Jako dziecko nie byłem nigdy lubiany i zawsze stałem gdzieś z boku. Szukałem towarzystwa, lecz każdy uważał mnie za tego gorszego, wiecznie nosiłem jedne, wyblakłe spodnie z dziurą na kolanie i szarą bluzę, która swoje lata świetności miała już dawno za sobą. Inne dzieciaki siedziały w grupkach, chwaląc się przed sobą nowymi grami w telefonach, a ja zaciskałem pięści, bo chciałem być taki, jak oni, choć potrafili być względem mnie nieprawdopodobnie bezduszni i wyśmiewać mnie za zabazgrane książki z wypadającymi kartkami i przetarty plecak. Kiedy tylko wracałem do domu, pomagałem szybko tacie w sprzątaniu mieszkania i zabierałem się za naukę, bo mimo tak młodego wieku, wiedziałem już, że chcę coś osiągnąć, nie interesowały mnie beztroskie zabawy, nawet nie umiałbym się na nich skupić; choć byłem odrzucony, to bardzo chciałem, by przynajmniej nauczyciele mnie chwalili i bym nie przyniósł wstydu tacie. Również mama zawsze bardzo chciała, bym był kimś wielkim, lecz zmarła w wypadku, nim skończyłem jedenaście lat. Jednak jej słowa zapadły mi głęboko w pamięć i mocno wziąłem je sobie do serca. Przywykłem do takiego życia, było mi bardzo ciężko i dużo pracowałem na swój sukces, lecz wreszcie udało mi się go osiągnąć - podczas, gdy wszyscy koledzy ze szkoły średniej z trudem ukończyli edukację, ja, dumny z siebie, szedłem na studia na jeden z lepszych uniwersytetów w Korei, choć uczyłem się w nocy po powrocie z pracy, gdyż chciałem finansowo pomóc ojcu i przy okazji zapewnić sobie nieco lepszy start.
Tutaj zaczęło się zupełnie inne życie. Studia! To było już coś zupełnie innego, nikt mnie nie wyśmiewał i nie wytykał palcami, wszyscy byliśmy równi. Chciałem spróbować żyć tak, jak nie mogłem żyć nigdy wcześniej. Pragnienie bycia lubianym było we mnie naprawdę silne i już na samym początku miałem mnóstwo znajomych, z którymi często się spotykałem i imprezowałem. Udawałem, że od zawsze byłem duszą towarzystwa i że pochodziłem z bogatego domu, a imprezy w ogóle nie są mi obce. Łyknęli to, nie dałem po sobie poznać, że w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Nie myślałem jeszcze wtedy o tym, jak bardzo zgubne dla mnie to będzie.
YOU ARE READING
happy little pill || Hoseok
FanfictionStałem przed lustrem dobre kilka minut, patrząc sobie w oczy; one zdradzały wszystko. Mogłem szczerzyć zęby w fałszywym uśmiechu i udawać kogoś, kim nie jestem, ale to w oczach było widać smutek i zmęczenie tym wszystkim: walką o popularność i sympa...