Wszyscy mówią, że jesteś potworem.
Nie znając tego, czego się boją, tworzą absurdalne koło, z którego nie potrafią się wydostać, a które ciągle zataczają.
Wszyscy ciągle zapominają, że jesteś dzieckiem.
Żądni spokoju i dobrego życia, nie patrzą na ciebie, jak na dziecko, które, mimo mocy, nadal pozostaje zagubione i pełne niepewności.
Czy mi się uda?
Czy ich pokonam?
Czy zdołam ochronić?
I wiesz, ja również nie jestem w stanie odpowiedzieć ci na te pytania. Mimo że ciągle mi je zadajesz, samej ci na to nie odpowiem.
Ponieważ każdy wybór niesie za sobą różne skutki i konsekwencje.
Wiesz, Eren...
Ludzie są staroświeccy.
Nawet jeśli coś idzie do przodu, nawet jeśli lata mijają, oni pozostaną duchem z przeszłością, gdzie wszystko miało swój ład i porządek. Przeszłością, której nie zakłócały tytany, gdzie ludzie bezpiecznie siedzieli za murami, narzekając na garnizon, witając się z żandarmami, szykanując zwiadowców.
Pamiętasz te piękne czasy dzieciństwa, gdzie jedynie wystarczyło, że byłeś? Nie musiałeś walczyć, nie musiałeś nawet próbować przeżyć, ponieważ twoi rodzice, którzy przeżyli już swoje lata, tobie to zapewnili.
To, co było przed osiemset czterdziestym piątym, te sto siedem lat... Było piękne.
Jednakże...
Ludzie są ślepi.
Nauczeni żyć w sposób prosty, oszukiwani przez wszystkie lata, podczas których myśleli, że na zawsze ich mały świat, pozostanie tylko trzema murami.
– Wybacz – szepczę, wpatrując się w niebo.
Nie rozumiem czasem własnych zdań.
Jednakże nie oznacza to, że te pomylone słowa są bez sensu.
– Eren – szepczę twoje imię, zupełnie jak Mikasa, kiedy ze mną trenowałeś i obrywałeś mocniej niż od Levia. Wymawiam twoje imię, bojąc się, że gdy niebo zaczyna być coraz piękniejsze, ja je zapomnę. – Eren Jaeger.
Jednak mimo wszystko, nie uważam, że twoje imię jest piękne. Jest pospolite niczym kwiaty rosnące przy polach i zdobiące pracę wykonaną przez rolników. Niczym lejąca się u żandarmów wódka, którą tak chętnie piją. Niczym łzy zwiadowców, które zdobią ich twarze po każdej wyprawie.
I niczym uśmiechy ludzi z garnizonu, którzy dają ludziom pewność, że swoim nic nie robieniem, świat jest bezpieczny.
Ja byłam w garnizonie. Po tym wszystkim, co mi tam na dole zafundowano, dowódca Pyxis zajął się mną. Pomógł. I na sam koniec oddał pod opiekę Erwina Smitha, abym i ja mogła pomagać żołnierzom, gotowym poświęcić się w imię ludzkości.
Wiesz, Eren...
Żałuję, że kiedykolwiek zrobiłam cokolwiek dla tych ludzi.
Prawda jest taka, że ten świat, nasz świat, dzieli się na grupy społeczne. Kłamstwa wokół nas leją się zależnie od tego, kto kim jest, kto skąd pochodzi. Wymówione słowa tak naprawdę są tylko rzuconymi na wiatr zdaniami. Żadna z obietnic, które kiedykolwiek słyszałeś, nie jest prawdą...
CZYTASZ
W ciszy twój głos usłyszę|Eren Jaeger
FanfictionWiesz, Eren... Pamiętasz, jak mówiłam, że ludzie się nie zmieniają? Bo nie zmieniają się. Oni po prostu dopasowują się do sytuacji, jednak ich przeszłość i poprzednie charaktery nigdy nie znikną. Złośliwość nie zostanie zastąpiona przez pocieszające...