Chwila. Tyle wystarczyło by ogromna dłoń wraz z nadgarstkiem została odcięta, a Sachiko ponownie zaczęła spadać. Jednak zanim dziewczyna uderzyła o ziemię, poczuła delikatne szarpnięcie, gdy ktoś ją złapał, a następnie przyjemną ulgę, gdy ułamek sekundy później znów czuła pod nogami pewny grunt.
Zaledwie kilka sekund później gigant z hukiem padł martwy, bogatszy o dużą ranę na karku. Obok olbrzyma wylądował, tak, wylądował, dziewczyna wcale się nie przewidziała, mężczyzna. Wyglądał normalnie, nie licząc dziwnego urządzenia przymocowanego w pasie i dwóch brudnych od krwi mieczy, które trzymał w dłoni.
Nim do Sachiko dotarła cała sytuacja, dookoła niej zebrała się cała grupa ludzi. Wszyscy odziani w identyczne mundury o zielonych płaszczach.
Miałam przenieść się do przeszłości, nie do krainy, w której po pięciu minutach zostanę zeżarta przez olbrzymów. — Myśl ta całkowicie ostudziła resztki zapału dziewczyny, które wiązała z eksperymentem.
Jeden z nieznajomych zsiadł z konia. Znacznie wyższy od tego pierwszego, o jasnych włosach i ostrych rysach twarzy. Jego wygląd i cała postura przywoływały myśl, że musiał być kimś ważnym.
— Wszystko w porządku? — zapytał przyglądając jej się. — Jesteś cała?
Kiwnęła głową. Zdenerwowanie wciąż pozbawiało ją głosu.
— Co robiłaś po tej stronie muru? Przecież na tych terenach jest pełno tytanów, mogłaś zginąć.
— Ja... Nie wiedziałam. — Wydusiła z siebie.— Znalazłam się tutaj przypadkiem, tak w zasadzie to nawet nie jestem stąd. —Głowa zaczynała ją boleć od nadmiaru wrażeń.
Nieznajomi spojrzeli po sobie.
— faktycznie nie wygląda jakby była stąd. — Odezwał się kobiecy głos za nią.
Dopiero teraz dziewczynie przyszła do głowy myśli, której wcześniej nie wzięła nawet pod uwagę. Oczywistym było, ze skoro cofając się z dwudziestego pierwszego wieku do przeszłości zdecydowanie będzie wyróżniać się na tle innych. Zdradzą ją tak banalne rzeczy jak strój czy sposób mówienia.
Ktoś zsiadł z konia, a obok dziewczyny pojawiła się ciemnowłosa kobieta.
— Skąd jesteś, moja droga? — Jasnobrązowe oczy lustrowały ją uważnie zza prostokątnych szkieł.
— Z tego co widzę świetnie wam się rozmawia, ale radziłbym zakończyć tę pogawędkę albo przynajmniej dokończyć ją wewnątrz muru. W każdej chwili może pojawić się tu tytan.
— Levi ma rację, zbieramy się. — Zawołał jasnowłosy mężczyzna. — Dajcie dziewczynie jakiegoś konia i wracamy do miasta.
~ * ~
— Jak będziesz siedziała tak sztywno, to daję ci słowo, że na pewno spadniesz. — Powiedziała ciemnowłosa, która przedstawiła się jako Hanji.
Dziewczyna za wszelką cenę próbowała utrzymać się w siodle. Robiła wszystko, aby w miarę się rozluźnić, jednak wychodziło odwrotnie i zamiast tego siedziała sztywno, bojąc się, że zaraz straci równowagę i spadnie.
— Jak właściwie masz na imię? — Zagadała.
— Sachiko.
— No więc, Sachiko, skąd jesteś?
I tu pojawiał się problem. Co miała odpowiedzieć? Prawdy nie powie, bo uznają ją za wariatkę. O ile już tego nie zrobili.
Ktoś z grupy na moment zagadał kobietę, co pozwoliło dziewczynie uniknąć odpowiedzi, a po chwili zmienić nawet temat.
— Co wy robicie na terenie olbrzymów?
— Tworzymy korpus zwiadowczy, który zajmuje się badaniem tych terenów i bezpośrednią walką z tytanami.
— To strasznie ryzykowne.
— I w istocie takie jest. Bardzo dużo osób nigdy nie wraca z tych wypraw, chociażby poprzedni właściciel tego konia — zaśmiała się, jednak bez humoru i skinieniem głowy wskazała na zwierzę, na którym siedziała Sachiko.
Dziewczyna poczuła nieprzyjemny dreszcz przebiegający jej po kręgosłupie.
— Mówisz, że to takie niebezpieczne, ale mimo wszystko znaleźli się ludzie, którzy podjęli się ryzyka.
— Ktoś musi się poświęcić. Akurat padło na nas.

CZYTASZ
Reluctant heroes [Shingeki no Kyojin]
FanfictionI znalazłam się w świecie tak groteskowym, że każdy dzień wydawał się być niczym sen. Kraina była piękna i spokojna, a wiatr nosił ze sobą zapach kwiatów. Ale ludzka wolność ograniczała się do muru. Ludzie pragnęli wolności, więc z czasem wyruszyli...