Materialiści...

271 25 14
                                    

Budzę się i siadam na niewygodnym, plastikowym siedzeniu, obok łóżka, zaczynam myśleć o matce i ojcu, dwóch alkoholikach

Nawiązać dialog, rodziny nie wybierasz

W ogóle z nimi nie rozmawiam,
mam tylko Charliego

I nie jeden pewnie by chciał urodzić się jeszcze raz, zawsze, może być gorzej

On ma takie dobre życie, rodzice którzy o niego dbają
Jego wygląd... po prostu perfekcja

Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma

Ma taki wielki dom, wszystko, czego pragnie
A ja mieszkanie, cztery kąty w czterech ścianach

Bogaci szukają miłości, biedni szczęścia w monetach

Charlie, mój blondynku, co się dzieje?
Czy ta straszna choroba, mi cię zabierze?

Życia kolory bledną

Twoje oczy nie są tak jak kiedyś,
twe ciało marnie wygląda
Leżysz obok mnie a ja nie mogę patrzeć

Ile razy upaść, by odnaleźć równowagę

Czemu, kurwa, akurat ja, akurat ty, akurat my ?

Życie to skurwiel, ze swoimi trzyma sztamę

Charlie zawsze mi powtarzał, nawet teraz...

Dzisiaj na jutro czekam pewnie bez strachu
Wita mnie świt, witam go na luzaku
Radości łzy i smutku pół na pół
Cały czas życiu stawiam czoła bez strachu

Czemu innym się udaje, nasz los kończy się marnie ?
Czy nasza miłość przez nowotwór przepadnie?
Czy może przetrwa, nawet, gdzieś na dnie?

Los nierówno nas traktuje, rozdaje znaczone talie

Mam zaszklone oczy, myślę o tym wciąż

Dość...

Nie będę płakać,powstrzymać łzy,  blondynek to zauważy...

-Nie bój się płaczu, czasami w każdym coś pęka

On mnie tak cholernie dobrze zna...

Kładę się ostrożnie na jego łóżko szpitalne, wtulam się w niego, on mnie obejmuje a ja zaczynam płakać

Słyszę szept, zmęczony głos, jednak nadal ukajający

-Chcę ci dać połowę szczęścia, byś poznał czym jest uśmiech
Połowę wiary w siebie, to wszystko łatwiej pójdzie

On daje odwagę, by cały ten burdel ogarnąć...

Charlie całuje mnie w głowę i podnosi ją lekko za brodę
Muska moje usta, słyszę pikanie, on nie przestaje *

Walcz, walcz, walcz!!!

Robi to słabiej*, kocham cię bracie, nie odchodź, ja walczę i ty też dasz radę

Czuję, że przestał, rozluźnił uścisk

Wtedy tylko powtórzyłem w głowie

Dzisiaj na jutro czekam pewnie bez strachu
Wita mnie świt, witam go na luzaku
Radości łzy i smutku pół na pół
Cały czas życiu stawiam czoła bez strachu

To ja miałem w życiu lepiej, choć on miał forsę

Bo jutro jego pogrzeb

Co zrobić? Czy coś zmieniać?

Będzie mi go brakować jak własnego cienia...

Ale czy żyletka
coś tak na prawdę
zmienia?

---------------
Witam

Ogólnie wszystko co jest pisane pochyłą czcionką to tekst piosenki z mediów "Bez strachu"

Mam nadzieję, że do następnego,pa pa

hi hi

*- chodzi o całowanie jakby ktoś nie zrozumiał

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 05, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Chardre | one - shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz