Początek

16 3 1
                                    

ROZDZIAŁ 1

"Dzień jak każdy inny"

13 czerwca 1993 rok, spokojny słoneczny dzień w Hornwill. Ludzie spacerowali, ptaki śpiewały, można było usłyszeć wiatr. Promienie słońca opadały na okno domu przy Foster Valley, jednej z uboższych dzielnic miasteczka. Była to niedziela 9 rano, więc niektórzy jeszcze spali. Jednym z tych ludzi był Devin Jefferson - 21 letni chłopak, członek ulicznego gangu GS92. Po kilkunastu minutach z salonu wydał się krzyk

-Devin! Wstawaj! Dean po Ciebie przyjechał.

Była to jego matka, u której mieszkał wraz z młodszym bratem. Dean był zaś najstarszym z trójki rodzeństwa, miał on bowiem 28 lat. Wszedł do domu, przywitał się z matką oraz oboje przeszli na kanapę aby porozmawiać w oczekiwaniu na Devina.

-Jak leci mamo? Wszystko u Ciebie w porządku? - rzekł Dean

-Tak synu, dostałam nową pracę a Twoi bracia bardzo mi pomagają, więc nie możemy narzekać.

-Słuchaj mamo, jestem tu po Devina, bo mam dla nas propozycję na zarobek. Kilka zleceń, łatwe pieniądze lecz nie są to kokosy.

-A co to za zlecenia? - spytała matka

-Mój kolega Derek prowadzi z wujkiem salon samochodów używanych, mielibyśmy tam dbać o wystawę aut, oraz ich sprowadzanie.

-Siemasz bracie! - krzyknął Devin schodzący na dół z sypialni

-No nareszcie, śpiąca królewna raczyła zejść do nas. Słuchaj, nie mamy czasu do stracenia. Jedziemy do Saphire Cars, pieniądze się same nie zarobią. Wytłumaczę Ci po drodze. Do zobaczenia mamo.

-Do zobaczenia chłopcy. - odpowiedziała matka

-Czemu lecimy aż tam, brachu? - spytał Devin wchodząc do samochodu brata

-Słuchaj, Derek ma dla nas kilka zleceń do jego salonu. Nie pożałujesz a zarobisz.

-Co? Znowu ten Twój pierdolony Derek? I co może znowu mam dilować koką? - odpowiedział podniesionym tonem Devin

-Uspokój się czarnuchu, mamy po prostu zwinąć dwa autka, proste cele. 1000 dolarów na głowę za jedno. Wchodzisz?

-Kurwa Dean, wiesz że nie chcę już mieć kryminalnych źródeł zarobku. Dopiero co skończyłem z handlowaniem koką i wyszedłem za kaucją.. - kontynuował wkurzony Devin

-Ta, wiem brachu, ale to co innego. Z tematem jesteś na ulicy ciągle, ludzie do Ciebie dzwonią co chwilę. A te auta robimy w jedną, max dwie noce, dostajemy kasę i się zwijamy. Nie powinno być więcej zleceń ale jak nie śmierdzisz groszem to wiesz gdzie go szukać.

Bracia kontynuowali rozmowę podczas jazdy do Saphire Cars. Devin nie był zadowolny pomysłem ale nie miał tym razem wyjścia, gdyż wisiał pieniądze członkowi gangu, a pytać o nie matkę po raz kolejny było mu wstyd.

-Dobra jesteśmy, ja będę gadać o robocie, Ty się tylko przywitaj, potem rób to co Ci każę i nie rób nic głupiego. - powiedział Dean zanim wyszli z auta

-Yo! Derek! Jesteśmy! - krzyknął Dean, ale nikt nie przyszedł

-Witaj Deanie, Derek poszedł po jedzenie do baru obok, możecie poczekać bo powinien wrócić za jakieś 10 minut. Napijecie się czegoś? - mówił wujek Dereka, który z nim prowadził salon

Bracia czekając na kolegę, pili sok pomarańczowy i rozmawiali z wujkiem. Sekundy mijały, słowo za słowem, żart po żarcie.

-Jak się trzymacie chłopaki? Brenda wciąż pracuje w tym monopolu przy dwudziestej trzeciej ulicy? - spytał wujek Dereka

Jefferson's lifeWhere stories live. Discover now