2.

8.2K 671 297
                                    

Jungkook należał do osób z dość dobrą opinią. Sportowiec, całkiem niezły uczeń, do tego był na tyle przystojny, by wzbudzać zainteresowanie płci przeciwnej. Miał świetne ciało, które było jego atutem, mało kto bowiem mógł się pochwalić równie perfekcyjnymi ramionami, czy też wyrzeźbionym brzuchem. Nie to oczywiście, by brunet spędzał godziny na siłowni tylko po to, by wyrwać na kawałek skóry co ładniejszą pannę. On robił to dla siebie i własnej satysfakcji, im bowiem lepszy był, tym przyjemniej mu się egzystowało, w pięknym ciele bowiem i dusza zdawała się odżywać.

Każdy dzień rozpoczynał od godzinnego biegu. Wstawał o świcie, gdy słońce dopiero wschodziło nad horyzontem, a większość jego znajomych przewracała się właśnie na drugi bok. Narzucał wtedy na siebie luźny dres i ze słuchawkami w uszach zaczynał orzeźwiającą przebieżkę. Gdy całe ciało odpowiednio się rozruszało, wracał do domu i brał prysznic, następnie na spokojnie szykując się na uczelnię, gdzie zawsze pojawiał się punktualnie. Potem zajęcia, treningi, nauka w bibliotece. Zawsze jego życie było idealnie zaplanowane, marnowanie czasu nie wchodziło w grę.

Tak też miało być i tego dnia, jednak los postanowił zniszczyć jego schematyczny żywot, podrzucając mu pod nogi kłodę, jaką był Taehyung. Wkurzony i emanujący złem aktor niemal staranował go, gdy powoli przemierzał uczelniany korytarz, witając się ze znajomymi. Mniejszy wręcz kipiał ze złości, mareszując ze spuszczoną głową, przez co nie zauważył Jeona, w którego pierś przywalił. W ostatniej chwili brunet złapał jego wątłe ciało, przyciągając do siebie, czym uratował go od upadku. Niestety Kim nie odebrał tego tak, jak powinien, bo niemal natychmiast odepchnął siatkarza i z oburzeniem stuknął go palcem wskazującym w czoło.

- Patrz pod nogi, ty niewychowany dzikusie!

- Ale to ty... - zaczął, jednak nie było mu dane skończyć. Różowowłosy złapał go za nos i mocno zacisnął swoje kościste paluszki, niemal go zgniatając, a że akurat ta część ciała Jungkooka była wyjątkowo duża, to było co dewastować.

- Skoro mówię, że to twoja wina, to tak jest. Nie wmawiaj mi, że nie mam racji, kutafonie.

To powiedziawszy mniejszy odsunął się i odszedł, ostentacyjnie jeszcze zarzucając włosami, by przypadkiem ktoś nie pomyślał, że utracił coś ze swojej majestatyczności.

Jeon zagryzł dolną wargę, lekko pocierając zaatakowane miejsce. Pewnie był cały czerwony od otarć, niespecjalnie go to jednak interesowało. O wiele bardziej zajmujący był widok różowowłosego, tak uroczo kręcącego biodrami. Chętnie dałby się wytarmosić raz jeszcze, byleby tu do niego wrócił...

- Ej, Kook, co cię tak wcięło?

Brunet potrząsnął głową i zerknął na Jongina, który pojawił się tuż przy nim, głupio się szczerząc. Irytujący typ.

- Drugi raz stałem się ofiarą, to dziwne, nic ponad to. - Wzruszył ramionami, chcąc zmienić temat, kumpel miał jednak inne plany, bo zarzucił mu ramię na szyję i pociągnął, kierując się w stronę schodów na piętro.

- Lepiej teraz nie wchodzić mu w paradę. Byłem na korkach u Seokjina i podpytałem go trochę - szepnął, siląc się na tajemniczy, pełen grozy ton, na Jungkooku nie zrobiło to jednak wrażenia. Nie mógł jednak powiedzieć, że go to nie interesowało, bo ciekaw był cholernie. Aż za bardzo jak na jego gust, co jednak począć mógł z odruchami bezwarunkowymi, instynktami, czy innymi dziwactwami, które reagowały na wzmiankę o Kimie nadwyraz entuzjastycznie.

- I? Co dolega księżniczce? - Uniósł brew, wchodząc po schodach. Starszy wyszczerzył się jeszcze bardziej i puścił go, by poprawić plecak na ramieniu.

rope bunny | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz