Rozdział 3

16 2 0
                                    

Ocknęłam się w sterylnym, aż zbyt białym pokoju. Do rąk miałam poprzyczepiane różne kabelki, a te z kolei kończyły się przy różnych urządzeniach. Ujrzałam obok mojej prawej ręki pilot z czerwonym przyciskiem, a obok niego stały kroplówki z przezroczystą zawartością. Jako człowiek chłonący informacje niczym szkolna gąbka kredę z tablicy, postanowiłam przycisnąć jakże kuszący przycisk. Wydał on krótki pisk, a po tak samo krótkim momencie do sali weszła pielęgniarka. Rzuciła na mnie okiem, a po chwili powiedziała:
- Jak się pani czuje?
- Znośnie - i była to najprawdziwsza prawda. Lekko kręciło mi się w głowie i miałam bandaż na lewej ręce.
- Może pani wstać?
- Tak. Chyba tak - gdy chciałam poruszyć nogą, okazało się, że coś mi usilnie to umożliwia. Odkryłam kołdrę i zauważyłam gips na całym piszczelu do końca uda.
- Zawołam doktora. Wykonamy wstępne analizy - puściła do mnie oczko.
- Mhm... - pielęgniarka wyszła, a ja namierzyłam moją torebkę - była na krześle po drugiej stronie sali. Zrezygnowałam ze wstawania, toteż poczęłam oglądanie moich ran. Gips na nodze, bandaż na lewej ręce, zadrapania po prawej stronie ciała, i gaza z plastrem na nosie.
„Jak na ten wypadek to wyszłam całkiem nieźle" - pomyślałam.
Do pokoju wszedł mężczyzna z pielęgniarką. Odpięli ode mnie większość kabelków, by po chwili zabrać mnie na badania.

   Rozmawiałam z mamą kiedy do pokoju wszedł Julian. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów dopiero po chwili zrozumiałam, że chce mi coś powiedzieć.
- Muszę kończyć - rzuciłam do słuchawki - zadzwonię później.
- Wszystko ok?
- Tak, tak. Narazie - zakończyłam połączenie i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Jak się czujesz? - spytał po chwil.
- W miarę dobrze - w tym momencie przypomniało mi się, że oprócz tych ludzi, wypadek miał jeszcze mój narzeczony - A co z Adamem?
- Kim jest Adam? - zapytał zdziwiony i zdezorientowany.
- Mój narzeczony. To ten z którym jechałam autem.
- Julian spojrzał na mnie smutno.
Tak mi przykro Rozalio. - cicho szepnął.
W tym momencie zawalił mi się cały świat. Adam. Mój Adam. On nie żyje? Czy już nigdy go nie zobaczę? Mieliśmy spotkać się w kościele, tylko, że na naszym ślubie, a nie jego pogrzebie. Nie wierzę! Dlaczego akurat mój Adam?! To nie była jego wina! To nie on powinien zginąć!
- Wyjdź. - powiedziałam bezbarwnym głosem. Julian spuścił głowę i wyszedł, rzucając mi spojrzenie pełne zrozumienia.

   Przez cały pobyt w szpitalu płakałam w poduszkę za Adamem. Nauczyłam się jednak poruszać z nogą w gipsie, dzięki czemu poznałam tu kilka ciekawych osób, które opowiedziały mi swoją historię. Najbardziej współczułam młodej Wiktorii, której ojciec był policjantem i zginął w strzelaninie. Potem była Monika, która miała zaawansowane studium anoreksji. Rozmawiałam też z Mateuszem, który stracił swoją 6 - letnią córeczkę w pożarze, a jego żona leżała na sali obserwacyjnej z oparzeniami trzeciego stopnia.  Przez ten czas odwiedziłam tamtą rodzinę. Joanna, bo tak się nazywała owa śliczna blondynka, wyszła z tego najlepiej. Ze łzami w oczach opowiadała mi o amputacji ręki jej męża, Tomasza. Jej dzieci, Amelka i Julka już zostały wypisane i aktualnie przebywały u jej matki. Po informacji o śmierci Adama nie widziałam Juliana ani razu.

   Dzisiaj otrzymałam wypis ze szpitala. Spakuję moje rzeczy i pojadę na jakiś czas do moich rodziców aby dojść do siebie. Będę musiała także odwiedzić rodziców Adama. Nawet nie chcę wiedzieć, co oni w tym momencie czują.

   Moja mama miała przyjechać po mnie o 18:00, więc zaczęłam zbierać moje rzeczy już o piątej. W tym czasie pożegnałam się z moimi wszystkimi szpitalnymi znajomymi. Podziękowałam wszystkim lekarzom i pielęgniarkom, na co oni tylko się uśmiechnęli i powiedzieli, „Że to ich zadanie". Rozmawiałam z moją przyjaciółką, Agatą, która przebywa teraz u rodziny w Moskwie. Zaproponowała mi wspólne wakacje w tym mieście, jeżeli chciałabym się oderwać od ostatnich wydarzeń.

Stracić to, co straconeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz