Był to niezbyt chłodny wieczór, księżyc widniał w całej okazałości. Jechałem z moim przyjacielem Nick'em do swojego brata Paul'a, który wcześniej do mnie dzwonił, abym przyszedł do niego.
Siedzieliśmy w ciszy, nie było zbyt wiele tematów do rozmów - wiec po co rozmawiać na siłę? Właśnie podjeżdżaliśmy na teren Uniwersytetu Riverport, znudzony zacząłem liczyć lampy na drodzę.
Nagle na ulice wybiegła pseudo fan przyrody i roślin, czyli znany wszystkim hipster, albo hipis? Mniejsza... Ostro zachamowaliśmy nie chcąc jej ,,przypadkiem" zabić. Auto mocno zahamowało, u dołu pojazdu dało słyszeć się ostry pisk opon. Samochód mocno rzuciło na przód, a po chwili posłusznie stało w miejscu.
-Co Ty kurwa robisz?! - krzyknęła oburzona czarnowłosa... Hipiska? Nieważne.. - Uważałbyś na to gdzie jeździsz!
Zaraz po tym pokazała nam środkowy palec i pobiegła dalej machając jakimś własnoręcznie napisanym transparentem.
-...nienawidzę tych pseudohipsterek, myślą że są fajne bo chronią przyrodę i używają kwiatkowego filtru na Snapchacie, ale tak naprawdę wisi im przyroda, grunt że mają się czymś malować... - wymruczał Nick parkując przed kampusem Uniwersytetu.
Siedziałem jeszcze przez chwile w samochodzie, nie widziałem czy iść, czy nie. Wkrótce jednak odważyłem się pociągnąć klamkę od drzwi, a następnie wysiadłem.
-Mam po Ciebie jeszcze wrócić? - spytał Nick.
-Chyba wrócę pieszo, albo pojadę z Paulem, o ile będzie mu się chciało... - odparłem nie chcąc utrudniać mu pracy. Zapomniałem wcześniej dodać, że mój kumpel jest taksówkarzem, co wychodziło mi na dobre bo mam teraz darmowe podwózki.
-Ok, trzymaj się. - uśmiechnął się.
-Ty również... - odwzajemniłem uśmiech po czym zamknąłem drzwi od pojazdu.
Flaga ojczyzny dumnie powiewała na wietrze dzięki dość mocnemu wiatru, który nadawał uroku tej chwili, tej jakby sceny niczym z horroru. Wszędzie było pusto, a wszystko oświetlały uliczne lampy i lampy ogrodowe przed Uniwersytetem. Podobno było pusto, a jednak kilka rowerów znajdowało się przed wejściem, a zaraz obok, na ławce siedział nastolatek, miał czerwoną kurtkę, dżinsy i chyba źle się czuł bo kurczowo trzymał się za głowę. Obok niego leżała pusta butelka alkoholu, niepewny podszedłem do niego.
-Piękna noc, prawda?
Ten jednak, niezbyt trzeźwy zaczął mamrotać jakieś przypadkowe słowa. Skołowany opuściłem młodzieńca i ruszyłem dalej.
Po chwili poczułem wibracje telefonu, ktoś dzwonił. To Paul. Świetnie.
-Paul, słuchaj, jestem już na kampusie i nie wiem, gdzie Cię szukać?
-Aa, czekaj, chwila. - przez chwilę nikt nie odzywał się po drugiej stronie, jednak ostatecznie otrzymałem odpowiedź.
-Dzięki.
Zakończyłem połączenie i ruszyłem dalej, na ławce obok, tym razem leżała para kochanków. Nie chciałem im teraz przeszkadzać, raczej nie wypada...
Z daleko dało się słyszeć skoczną muzykę, na wprost mnie wisiała tabliczka z napisem
,,PROSZĘ CHODŹ TĘDY"
A tuż obok tego ktoś strzelił ogromną strzałkę kierującą w lewo. Posłusznie ruszyłem w tamtą stronę.
-Oh no proszę.. Nie bądź taką zołzą! - usłyszałem Amy, moją znajomą.
CZYTASZ
QUANTUM BREAK
Science Fiction„Jack był zwyczajnym mężczyzną, miał normalną robotę i spokojne życie. Pewnego dnia coś było inaczej... a wszystko zaczęło się od jego brata Paul'a. Machina miała pomóc światu i jego problemom, ale coś poszło nie tak.."