1° Yoongi

507 39 11
                                    

Pierwsze promienie słoneczne poraziły mnie w oczy, budząc mnie z mojego jakże krótkiego snu. Przeklinając w myślach swoją głupotę, wstałem z łóżka i zasłoniłem okna. Starając się nie otwierać oczu wróciłem do łóżka, mając cichą nadzieję, że uda mi się znowu zasnąć chociaż na te trzy godziny zanim będę musiał wstawać do pracy.

Mój plan poszedł się jednak jebać, bo mój ukochany pies usłyszał jak wstałem i zapewne myśląc, że zaraz wyjdzie na spacer zaczął skomleć pod drzwiami sypialni. Wiedziałem, że nie uciszy się dopóki z nim nie wyjdę, więc zarzuciłem szybko na siebie jakieś spodnie i bluzę i zabrałem go do pobliskiego parku, by mógł sobie trochę pobiegać. O piątej nad ranem. Kurwa. Powinienem jeszcze spać.

Jak tylko znaleźliśmy się głębiej w parku spuściłem Holly ze smyczy. O tej porze nie musiałem się martwić, że skoczy na niego jakiś większy pies czy przypałęta się jakiś głupi dzieciak, usilnie próbujący pogłaskać pieska mimo moich sprzeciwów.

Mając go cały czas na oku przysiadłem na ławce. Byłem cholernie zmęczony po wczorajszym piciu. Wróciłem do domu dopiero o trzeciej nad ranem, a zważywszy, że obecnie była 5:14, to chyba nie dziwne, że nie miałem siły nawet stać, a co dopiero ganiać za psem.

Westchnąłem ciężko. Muszę przyznać, że powietrze o tej porze dnia jest bardzo odwiedzające. Mógłbym się wręcz pokusić o myśl, że warto było wyjść z domu.

Zamknąłem na chwilę oczy chcąc nacieszyć się pierwszymi promieniami wiosennego słońca padającymi na moją twarz. Całkiem przyjemne uczucie. Gdyby nie wiązało się ono ze wstawaniem o tak nieludzkiej godzinie, to mógłbym to nawet polubić.

Czas jednak wrócić do rzeczywistości i psa biegającego po polance. Spojrzałem w kierunku, w którym ostatni raz go widziałem, ale oczywiście tego brzdąca już tam nie było. Rozejrzałem się szybko po okolicy, lecz w zasięgu wzroku nie ujrzałem żadnej brązowej kulki, która mogłaby być moim psem.

- Cholera.

Zerwałem się szybko z ławki i jeszcze raz rozejrzałem dookoła. Nic. Zero ruchu.

- Kurwa. Holly!

Zaczekałem chwilę mając nadzieję, że pies przybiegnie. Tak się jednak nie stało, a ja zacząłem się niepokoić, że ktoś dziwny mógł go złapać.

- Holly! Holly! Chodź do pana! Holly!

Szybkim krokiem poszedłem w kierunku miejsca, w którym ostatnio go widziałem i nie przestając wołać, rozglądałem się wszędzie, próbując dostrzec jakieś ślady jego obecności.       

Jak głupi biegałem po całym parku próbując go znaleźć i co chwilę przeklinając to na siebie to na psa. Holly jeszcze nigdy nie wywinął mi takiego numeru. Zawsze trzymał się blisko, bo był raczej strachliwym psem. Nie zbliżał się do obcych, nie lubił jak ci go głaszczą. Potrafił przestraszyć się własnego cienia. Dlatego jego nagłe zniknięcie naprawdę mnie zaniepokoiło.

- Holly!

Gdy już straciłem nadzieję, że go odnajdę usłyszałem zza drzew cichy śmiech i radosne szczekanie psa. Nie miałem wątpliwości, że to był Holly. Szybko poszedłem w tamtym kierunku, co nie było wcale takie proste, bo gęste krzaczory uniemożliwiały mi przejście, przez co musiałem tuptać na około.

Gdy udało mi się już przedostać przez ten gąszcz  kilkanaście metrów ode mnie zobaczyłem  małą altankę. Raczej nie widziałem jej tu wczesniej, choć często bywam w tym parku. Ale co się dziwić skoro zarośnięta była tymi wszystkimi krzakami?

Jednak nie sama altana przykuła mój wzrok, a chłopak siedzący w niej, w najlepsze bawiąc się z moim psem. Nie wiem co mnie bardziej zdziwiło. To, że Holly daje się głaskać obcemu człowiekowi, czy to, że nie przebiegł do mnie, choć z pewnością mnie słyszał.

- Holly! - zawołałem go po raz kolejny, zwracając na siebie uwagę chłopaka. Pies ani myślał do mnie podejść. Merdał jedynie wesoło ogonkiem domagając się dalszych pieszczot ze strony nieznajomego.

Nie mając lepszego wyjścia podszedłem do altany i stanąłem przed tym zdrajcą, który kiedyś był moim psem. Chłopak na mój widok uśmiechnął się lekko i powiedział:

- To twój pies?

- Zdaje się, że tak.

- Ciekawą porę wybraliście sobie na spacer.

- A ty równie ciekawą na przesiadywanie w parku.

- Przyszedłem obejrzeć wschód słońca.

- Siedząc pod altaną i będąc ze wszystkich stron osłonięty krzakami na pewno wiele zobaczysz.

Chłopak zaśmiał się cicho.

- Dobra przyłapałeś mnie. Tak naprawdę to czekałem na jakiegoś małego chłopca z pieskiem, spacerującego o piątej nad ranem po parku. Wygląda na to, że to mój szczęśliwy dzień.

- Nie jestem małym chłopcem.

- Jesteś pewien? Patrząc po wzroście...

- Mam 174 centymetry.

Znów usłyszałem ten śmiech. Był całkiem ładny. Nawet aż tak bardzo mnie nie irytował.

Chłopak wstał z ławy, na której jeszcze sekundę temu siedział. Podszedł do mnie i szeroko się uśmiechnął, pokazując zęby. Miał krzywe jedynki. Ale w dosyć uroczy sposób. Jednak to co najbardziej mnie zdziwiło to fakt, że wcale nie był ode mnie wyższy. Ba. Mógłbym się nawet założyć, że byłem od niego wyższy co najmniej centymetr.

- Jestem Park Jimin.

Spojrzałem zdziwiony na jego wyciągniętą rękę. Nadal się uśmiechał, czekając aż mu odpowiem.

A co mi szkodzi. Nie wyglądał raczej na groźnego. Z resztą pewnie i tak już się nie spotkamy.

- Min Yoongi.

Uścisnąłem jego dłoń. Była zaskakująco mała i niesamowicie ciepła. Całkowite przeciwieństwo mojej. 

- Holly chyba cię polubił.

- Chyba tak. Jest strasznie uroczy. Pasujecie do siebie.

- Eee. Dzięki. Chyba.

Jimin skinął głową i kucnął przy Holly, by znów go pogłaskać. Zapiąłem psu ponownie smycz, bo nie miałem zamiaru ponownie za nim ganiać przez pół parku.

- To ja będę się już zbierać.

- Jasne. Miło było cię poznać, Min Yoongi.

- Dzięki. Ciebie też.

Odwróciłem się do niego plecami, by wrócić tą samą drogą, którą tu przyszedłem. Głupio byłoby się zgubić, więc wolałem nie wypróbowywać nowych ścieżek.

Coś mnie jednak podkusiło i będąc już prawie na granicy tych gęstych zarośli odwróciłem się i ponownie na niego spojrzałem. Nie patrzył już na mnie. Siedział ze spuszczoną głową, lekko zgarbiony. Wyglądał tak... Samotnie.

- Będziesz tu jutro?

Słysząc moje pytanie spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Po chwili jednak znów się usmiechnął i powoli skinął głową.

- Przecież mówiłem, że lubię podglądać małych chłopców z pieskami.

Prychnąłem w odpowiedzi i pomachałem mu na pożegnanie. Tym razem wyczuwałem na sobie jego wzrok, dopóki nie zniknąłem za krzakami.  

Blue Teddy Bear II YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz